37. Czy on dalej mnie kocha ? A ja ?

40 3 0
                                    

Jude

Pod wieczór poszedłem Joe'go .
Widziałem smutek u niego . Leżał prawie bez ruchu na swoim łóżku
- Joe? Hej... nie zjadłeś nic odkąd uciekłeś ze szkoły ?  - spytałem zmartwiony widząc pełne talerze jedzenia 
- Nic nie ma sensu odkąd Kira mnie zostawiła. Chciałbym z nią pogadać... Ale ona mnie nienawidzi. - mówił to patrząc w sufit ze smutkiem.
- Przykro mi Joe. - źle mi z tym było, że nie umiem go pocieszyć. Eh. Naprawdę mi go szkoda.
- Ona poszła do Raimona ? - spytał spoglądając na mnie.
Zagryzłem wargę i pokiwałem głową.
- Tak . Dziś od razu się wypisała 
On westchnął ciężko
- Mogłem się w niej nie zakochiwać. Byłby spokój.
- Joe... To nie Twoja wina. Może da się to wszystko jeszcze naprawić?
- Nie Jude. To koniec. Ona wybrała już szkołę i pewnie tam wybierze Axela . - jego głos taki zrezygnowany ..... Eh Joe.
- A ja wiem jak można wszystko naprawić - usiadłem na brzegu jego łóżka .
- Niby jak ? - fuknął siadając , a ja prędko szepnąłem mu na ucho
- Chyba zwariowałeś - od razu się odsunął zbulwersowany
- Joe . To jedyna opcja i bezpieczna dla nas .Tak będzie lepiej .
- Ale żeby specjalnie to robić ?
- Ja i reszta też to zrobimy . Zaufaj mi Joe proszę cię 
- No ,ale....eh . Dobra . Niech ci będzie - rzekł zrezygnowany -  Ale to za wiele mi nie pomoże przecież jak będę miał ją codziennie widzieć
- Joe - chwyciłem go za policzki - kogo reanimowała na meczu ?
- No mnie....,ale co to ma do....- zaczął niepewnie 
- Kto ją uratował przed rozebraniem ? 
- No ja....., ale...
- Kto jej mył włosy ? Kto się wstawił za nią przed rodzicami ? U kogo nocowała ? Kto ją całował ? Joe weź się w garść ! - krzyknąłem puszczając go i dając z liścia w prawy policzek . - Możesz mi oddać jak chcesz , ale nie możesz się poddać King . Królewscy nigdy się nie poddają - czekałem , aż na mnie spojrzy . No dalej chłopie . Dasz sobie rade Joe . Walcz dalej .
- No....wszędzie odpowiedź to ja ....
- Dokładnie . Będzie dobrze . Jak chcesz mogę porozmawiać z twoimi rodzicami . Pomogę ci w rozmowie chłopie. Będę cię wspierać - oświadczyłem i zobaczyłem u niego spokojny wzrok . O to chodziło .  

* TIME IS GOING *

Następnego dnia ja , Joe , David i Daniel poszliśmy do Raimona , aby się zapisać  . Jutro Raimon gra przeciwko Zeusowi . Jakoś to będzie . 
- Dobra ty wchodzisz pierwszy - nakazałem bramkarzowi 
- Co takiego ? Nie możemy wejść we czwórkę ? 
- Joe litości ? Boisz się ? 
Wywrócił oczami i wszedł do gabinetu. 

Kira 

Pomagałam Nelly układać na półce . Dziwnie się czuje tak skakając ze szkoły do szkoły. 
Nagle usłyszałyśmy otwieranie drzwi .
Odwróciłam się i zobaczyłam 
- Co ty tu robisz ? - spytałam zła opierając się o biurko i zaciskając na nim ręce . Nelly od razu podłapała mój nastrój .
- Uspokój się Kira - poklepała mnie po ramieniu - co cie sprowadza Joseph ? - minęła mnie . On na mnie patrzył smutno , ale westchnął i odwrócił wzrok na panne Raimon 
- Ja i chłopaki przepisujemy się do Raimona .
- Ym rozumiem . Macie potrzebne dokumenty  ? 
- Tak . Rodzice dziś rano je odebrali - podszedł ostrożnie i położył teczke na biurku . Od razu odeszłam od biurka niby podlać kwiatki , abym tylko nie musiała patrzeć na niego . Podły debil . Ma czelność tu przychodzić jeszcze !
- Jasne rozumiem . Pójde po mojego tate  .Poczekaj tu - Nelly wyszła , przez co ja zostałam z nim sama . 
- Już ci było źle pod dyktandem....- zaczęłam , ale mi przerwał
- Odpuść sobie zaczepki . Zrozumiałem błąd jak i moi kumple  
- Czemu Raimon ? - spytałam dalej stojąc do niego tyłem 
- Bezpieczeństwo plus....tu takie osoby co się poddały mogą odpocząć . 
- Poddały z czym ? - nie wytrzymałam i spojrzałam na niego . On przypatrywał się fotografii zespołu na biurku .
- Z grą w piłkę nożną
Zmarszczyłam brwi . On....on zrezygnował z gry ?
- Mogłeś iść do innej gdzie byś dalej grał w piłkę .
- Po co ? - odwrócił sie w moją stronę - to zwykły sport i krzywdzi ludzi . Mam dość . Nie nadaje się do tej gry .
- Joseph...- zaczęłam . Ja w środku chciałam go pocieszyć , ale ta druga ja....przejęła inicjatywe - mam nadzieję , że w Raimonie dostaniesz tego czego pragniesz , czyli spokoju - dalej kontynuowałam podlewanie .
- Jak....tam z Axelem ?
- Nie rozumiem ?
- No...w końcu pasujesz do niego . I do Nathana też .
Znów mój wzrok powędrował ku niemu . Nie miał tego błysku w spojrzeniu , to był zmęczony i zrezygnowany wzrok .
- Narazie nie szukam chłopaka . Ale....może coś z tego będzie .
- Jasne.  Nie mogłem wcześniej zrozumieć czemu z jednym z nich nie jesteś skoro pasujecie do siebie .
- Bo popełniłam błąd zakochując się w osobie , która mnie zraniła . Mogłam odrzucić te uczucia do tej osoby i dać się porwać wietrze miłości płynącym od nich .
- Ale czy wtedy byłabyś szczęśliwa ? Miłość na siłę nie jest dobra .
- Co ty możesz wiedzieć o miłości ?! - warknęłam rzucając konewką o podłogę i patrząc na niego intensywnie . Nie zmieniał wyrazu twarzy . Nawet nie drgnął .
- Tyle co ty . Czyli nic . 
Opuściłam gardę 
- Ja chociaż nie szukałem od razu pocieszenia w pocałunkach u każdego napotkanego chłopaka - rzucił bez emocji . 
No miał racje . Ja ...to była moja wina . Nie jego ? No właśnie nie  . On słuchał rozkazów , a ja jak głupia dziewczyna latałam od chłopaka do chłopaka szukając pocieszenia bo mi coś nie pasowało u Joe'go . Ja go straciłam przez swoją głupotę , przez to , że nie umiałam dostrzec jego dobroci i miłości .
Wróciła Nelly z dyrektorem 
- Dobrze więc podpisze bo reszta też chce już - obwieścił pan Raimon . 
Joe odwrócił się do niego przodem . 
Mężczyzna prędko to załatwił i King wyszedł . Potem wchodził Daniel i....już nawet nie zwracałam uwagi . Wyszłam z gabinetu .

Shiny ballOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz