24. Więc to on zrobił ?

42 3 0
                                    

Kira 

Czekałam z niecierpliwością na wieści od lekarza . Mama ubłagała , aby nas poinformowano kiedy on już będzie leżał w normalnej sali...jeśli będzie leżał...nie ! On nie może umrzeć ! Już tyle czasu czekam . Co się stało ?! 

Narrator 

Godzinę wcześniej ...

Joe wyszedł na chwilę się przewietrzyć . Musiał poukładać w głowie wiadomości o jakich się dowiedział . Kira wyjedzie jak tylko wyjdzie ze szpitala . Nie mógł w to uwierzyć . Wyjął na chwilę telefon i nagle ktoś obok niego przebiegł wyrywając mu go 
- Hej ! Wracaj tu ! - rzucił się biegiem za złodziejem . 
Udało mu się dogonić za szpitalem . Osoba zdjęła kaptur
- Marcus ? Czego ty jeszcze chcesz ? Nie wystarcza ci , że przez ciebie głupolu Kira leży w szpitalu co ?! 
- Zatkaj się . Zawsze byłem blisko z moją Kirą , ale musiała dowiedzieć się prawdy - syknął na niego - jakby nie wiedziała dalej , by ze mną była , jakby nie wyjechała nie poznałaby ciebie ! Chce naprawić ten błąd - wyjął z kieszeni nóż
- Słuchaj koleś . Nie chce się z tobą bić , aż do utraty krwi , chce jedynie ...
- Oj jaka szkoda , bo mnie nie obchodzi co ty chcesz !
King zacisnął zęby chcąc się wycofać , ale ktoś go zatkał pod ramiona od tyłu i zatkał usta  . Na nic było jego szarpanie . Dostał cios nożem w burzch kilka razy , potem kasketem w oba boki głowy , w twarz i w każdą część ciała .
Z każdej rany lała mu się obficie krew . Ledwo oddychał gdy zabrano mu ręke z ust . Powieki mu ciążyły .Wypluł krew patrząc ledwo na Marcusa 
- Czas dokończyć dzieła  - chłopak wyjął pistolet i wycelował w głowe trzymanego , aż nie usłyszano krzyków ratowników i ochrony - spadamy ! 
Cesarscy uciekli prędko , a ofiara padła na chodnik nieprzytomna , leżąc we własnej kałuży krwi .

Czas teraźniejszy ...

Kira

Patrzyłam tępo w kołdrę przed sobą . Weszła mama 
-  i co z nim ?  Żyje ? Powiedz , że tak ! - krzyknęłam patrząc wyczekująco .
- Cóż...- zaczęła smutno patrząc na mnie - mogę cie do niego zabrać - powiedziała dalej tym samym tonem 
- Czy on....
- Nie...tylko...sama zobaczysz - podjechała wózkiem . 
Ja tylko wstałam 
- Idę na nogach - Pomimo jej sprzeciwów poszłyśmy razem . 
Zaprowadziła mnie do sali gdzie była już para dorosłych i jakaś brunetka . Zaraz ich znam . To jego rodzice ...., a ta dziewczyna to ta ze zdjęcia . To jego siostra . 
Cała trójka na nas spojrzała zapłakana . Choć ojciec ukrywał te łzy .
- On...on przeżył prawda ? - spytałam niepewnie . Chciałam podejść do łóżka , ale jego ojciec mi zagrodził przejście 
- Wyjdź z stąd . To wszystko przez ciebie 
- Tato nie mów tak - rzekła ta dziewczyna - nie słuchaj go . Masz prawo przy nim być - ta dziewczyna mnie dociągnęła do Joe'go . O rany . Przyłożyłam sobie ręce do twarzy i zebrało mi się na łzy . Na obu policzkach miał szwy , na czole , na ustach , rękach , na głowie podobny tylko mniejszy bandaż , ręce nieco zabandażowane . Nie chce wiedzieć co jeszcze jest pod jego ubraniem . Miał podbite oko . Rany !
- K-kto to ...zrobił ? - spytałam ledwo 
- Niewiadomo - odparła jego mama - ratownicy z ochroną znaleźli go za szpitalem leżącego w kałuży krwi . Widzieli jak jakaś grupka ucieka . 
Patrzyłam na niego ze smutkiem . Biedny .
- Kiedy się obudzi ? - spytałam cicho 
- Za godzine - odparł jego ojciec - ale nie chce byś się z nim widziała . Wyjdź już - nakazał mi  , a ja poczułam ręke na moim ramieniu . Moja mama 
- Oni się kochają . Słyszałam to i ...
- Nie życzę sobie , aby mój syn był z kimś z niższej rangi . A teraz żegnam - rzekł twardo . 
Zacisnęłam zęby i spojrzałam ostatni raz na Joe'go po czym wyszłam z sali . 
Moja mama za mną.
- Kira....- zaczęłam gdy mnie dogoniła 
- Nic nie mów . To są jego rodzice . Są tacy sami jak ich zapamiętałam - objęłam się rękoma , a a mama mnie przytuliła 
- Zależy ci na nim ? 
- Tak...chyba tak...znaczy tak....Eh . Mam mętlik w głowie .
- To walcz o niego . Nie przejmuj się ich słowami . Pamiętaj , że ty masz się cenić , jesteś sobą , to on ciebie kocha , a nie nikogo innego 
- Z skąd wiesz , że mnie kocha ? To był jeden poc...
- Gdy leżałaś po operacji siedział przy tobie i dziękował , że pojawiłaś się w jego życiu . Pocałował cie w usta i w czoło mówiąc , że cie kocha . Jednak to twoja decyzja czy przyjmiesz jego miłość kochanie  
- Ja...on....- nie mogłam uwierzyć . On mnie kocha !  On to powiedział naprawde ?! Ale super ! Tak się cieszę ! Ale.... z nim nie pogadam ....Eh no pięknie 

Mijał czas . Nadszedł w końcu wieczór . Leżałam w ciemnej sali . Panował półmrok  . Nic nie wiem co z Kingiem . Mam zakaz zbliżania się . To jest nie fer ! 
Patrzyłam w sufit pustym wzrokiem . Kto go tak skrzywdził ? Jeszcze mama milczy odnośnie wyjazdu do Tokio . Chce do Joe'go ...i to zrobie . 
Wstałam z łóżka i wyszłam z sali  . Pamiętam na szczęście , które piętro i która sala .
Doszłam i ...to co mnie zdziwiło drzwi miał uchylone . Otworzyłam je i prawie krzyknęłam widząc to . Jego ręka bezwładnie spadła z łóżka . 
- Zostaw go ! - wrzasnęłam na kolesia w kapturze . Podbiegłam , ale on upuścił strzykawkę i uciekł przez okno . Eh niech to ! Podeszłam do Joe'go lekko nim potrząsając . Co się dzieje ?! Jego puls....ledwo wyczuwalny - Joe ! Obudź się proszę cię ! No dalej - poklepałam go po policzkach i położyłam na łóżku siadając na nim okrakiem i zaczęłam go reanimować - dawaj Joe , no dalej . Nie rób mi tego chłopie ! - co chwila sprawdzałam mu puls . Zeszłam z niego . Nie mogę panikować...,a co to ? Wzięłam jakąś strzykawkę podpisaną wyczyszczacz krwi - bingo - wstrzyknęłam mu to . Może to wypłucze substancje jaką dostał ? 
Gdy mu to podałam chodziłam w te i wewte po sali , a z czasem siadałam i sprawdzałam mu puls . Kurde no .

Joe

Obudziłem się nie wiem po ilu . Czułem małą słabość . Spojrzałem w bok i widziałem jak jakaś postać stoi przy oknie . 
- Kira ? - szepnąłem widząc sylwetkę w półmroku . Ona się od razu odwróciła i podbiegła do mnie 
- Jak się czujesz ? Wszystko dobrze ? 
- No....tak jakby . Łeb mi pęka . A co z tobą ? Przepraszam , że nie byłem u ciebie potem bo...- przerwałem ponieważ zbliżyła się i pocałowała mnie w usta delikatnie .
- Nie przepraszaj . Twój ojciec mi wyjaśnił . Dobrze , że nic ci poważnego nie jest . Przyszłam teraz do sali , a tu...ktoś ci coś wbił i uciekł . Nie miałeś pulsu prawie . 
- Serio ? Mało pamiętam odkąd dostałem zastrzyk . Ale...dziękuję ci bardzo - uśmiechnąłem się lekko do niej . 
- Joe...kto cie tak załatwił ? 
Odwróciłem wzrok w milczeniu . Nie chce , aby ona się w to wtrącała . Będzie miała przez to problemy jeszcze .
- No dobrze...nie mów jak chcesz , ale choć ...obiecaj ,że się spotkamy jeszcze chociaż na korytarzu . Twój ojciec dosadnie mi wytłumaczył , że mam się trzymać od ciebie z dala - podeszła do drzwi . On tak powiedział ? No nie - i jeszcze jedno - dodała - też cie kocham Joe . Mama mówiła co zrobiłeś w mojej sali . 
Po tych słowach wyszła . Ona...uśmiechnąłem się spokojnie . Heh . No proszę . Muszę jak najszybciej wyzdrowieć . Nie chce siedzieć sam w szpitalu .

Kira

Westchnęłam idąc do swojej sali . Miałam przeczucie , że to Marcus za tymi napadami stoi . Z skąd to wiem ? Wyciągnęłam z kieszeni jego telefon . Zgubił go w sali Joe'go . Oj będzie mi się gęsto tłumaczył ten zazdrosny kochaś . Ma przekichane . Niech ja go dorwe . Specjalnie Joe'go podpuściłam , aby powiedział ,ale widać , że się boi . Ja chyba znam prawdę ,ale musze się upewnić co do niej .

Shiny ballOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz