28. Mecz i przyjęcie

70 4 1
                                    

Kira

Ile się nasłuchałam odnośnie Joe'go. Musimy oficjalnie być razem. No pocałunki, słowa kocham cię i nie tylko to znaczą same za siebie.
Jęknęłam gdy usłyszałam z samego rana dzwonek do drzwi. Otworzyłam leniwie oczy i ujrzałam godzine
- 10!-wrzasnęłam na co pozostałe dziewczyny od razu się obudziły.
-  Tyle?! Mecz jest o 11.00! - wrzasnęła Celia i to dość wystraszona.
- To jazda jazda! - wrzasnęła Sylvia.
Cała nasza trójka prędko się zbierała. Ubrania wylatywały w powietrze przesz to wszystko.
Woods zbiegła na dół otworzyć drzwi. Okazało się, że to Mark i Axel.
Ja spadłam ze schodów przesz spodnie od piżamy jakie mi się zsunęły do kostek.
- W porządku? - usłyszałam znajomy głos. Spojrzałam w górę. Axel!
- Nie patrz mi na majtki! - wrzasnęłam wstając i podciągając je cała czerwona na policzkach
- Właśnie. Tylko Joe może na nie patrzeć - wtrąciła Darcy
- Nawet o-on nie może - zająkałam się zawstydzona.
- Em mniejsza o to może... - zaczął zdezorientowany Mark - od dwóch godzin próbujemy się do was dostać - powiedział patrząc po każdy dziewczynie.
- Wasze szczęście, że jednak się tu nie dostaliście za szybko - fuknęła Celia - To było by już włamanie.
- Hej - Sylvia klasnęła w dłonie, aby jakoś odwrócić zainteresowanie sytuacją jaka przed chwilą była - komu pyszną owsiankę?
- ja! - wszyscy się zgłosili chętnie.

Po 20 minutach siedzieliśmy w kuchni jedząc. Patrzyłam na swoją miseczkę, aż nagle jakaś łyżka nie znalazła się przy moim policzku. Spojrzałam na Axela
- No dalej. Otwórz. Ciuchcia jedzie - powiedział do mnie.
Nadal będzie się przystawiał?!
- Em nie? Sam to zjedz. Na tej łyżce jest twoja ślina! Weź, fuj - odsunęłam jego rękę - smacznego.
Dalej jadłam swoją porcję.

Po czasie wszyscy wyszliśmy.
Jestem ciekawa tego meczu.
Usiadłam na ławce z menedżerkami. Nie zagram. Nie ma opcji.
Spojrzałam jak królewscy się rozgrzewają. Joe poczuł na sobie moje spojrzenie i spojrzał w moją stronę z lekkim uśmiechem jaki odwzajemniłam.
- wiecie co? Mam pomysł - rzekła Sylvia dość spokojnym tonem.
-Jaki to Sylvio? - zagadnęła Nelly.
- Po meczu zorganizujemy przyjęcie. Jeden i tak zespół wygra, ale chociaż pokaże się, że obie drużyny są równe. Przegrani umieją cieszyć się zwycięstwem przeciwników, takie.... Jak... Hm... No...
- Jak po boksie. Podają sobie ręce. Tylko na ringu  są rywalami - dopowiedziałam spokojnie.
- Kira ma rację, a Sylvia bardzo dobry pomysł - rzekł nasz nowy trener, trener Hilman. - To przyjęcie można zrobić u kogoś w domu, ponieważ moja mała knajpka jest na to za mała.
- Może u Marka w domu? - zaproponowała Panna Raimon
- A może u ciebie? - odbiłam pałeczkę na co ona się zaczerwieniła
-T-Tyle osób pod jednym moim dachem?! Ta rezydencja nie zmieści tyle osób! - wrzasnęła
- Świetny pomysł Kira - poparł mnie trener.
Spojrzałam na Nelly co zaciskała pięści.
- Zrobilibyśmy to dziś wieczorkiem. Tak 18.30 początek ok?
- Ekstra! - ucieszyły się jednocześnie Sylvia i Celia.

David

Stałem z Judem i patrzyłem w stronę Celii. Jego siostry. Muszę przyznać, że słodka jest jak i mądra, ale nie chce naciskać, aby ją poznać. Choć nie ukrywam podoba mi się odkąd Jude nam o niej powiedział.
- Patrz kto biegnie - powiedział mój przyjaciel. Dopiero teraz oderwałem wzrok od jego siostry na Sylvie i Kirę. Uśmiechnąłem się lekko do nich.
- Hej chłopaki. Jude chce byś rozpowiedział chłopakom z zespołu o przyjęciu - rzekła Sylvia
- Zaraz, zaraz o jakim przyjęciu? - wtrąciłem się. Co one takiego wymyśliły?!
- No przyjęcie, impreza po meczu Raimona i waszym. Nie ważne kto wygra. Idziemy świętować razem jak przyjaciele i cieszyć się... - zaczęła Kira, ale Sharp jej przerwał
- Ty chyba czegoś nie wiesz
- Hę?
- Akademia Królewska nawet jeśli, by dziś przegrała również zagra w finałach mistrzów. Zwycięscy dostają dziką kartę do gry w finałach w kolejnym roku - wyjaśnił Jude.
-C- co?! - wrzasnęła Kira
- No tak. Ale nie myślcie, że damy się tak łatwo pokonać - wtrącił Daniel - Co nie? - podchodząc z.. No właśnie. Nowym chłopakiem Kiry. Naszym bramkarzem, który tylko potwierdził to kiwnięciem głową.
- Liczymy na sprawiedliwą grę - dzieła Sylvia.
- I taka będzie. Bez brudnych sztuczek - odparł King spoglądając na Kirę.
- Więc i my musimy się postarać sprać wam tyłki - Kira uśmiechnęła się gdy to powiedziała. Heh.
- Jedno jest pewne. Niech wygrają lepsi - rzekł Jude - Chodźcie chłopaki. Trzeba potrenować - odszedł od nas w kierunku bramki, a za nim zaraz my.
Tylko usłyszałem krzyk Woods.
- Tylko pamiętaj o tym przyjęciu! Nie zapomnij rozpowiedzieć!
Jude tylko machnął ręką.
- Przyjęciu?
Uśmiechnąłem się mimowolnie słysząc jednoczesne pytanie Kinga i Hatcha.
- Jude wam wszystko wyjaśni - odparłem zadowolony.

Shiny ballOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz