32. Kim on jest?!

47 5 0
                                    

Mark

Uśmiechnąłem się spokojnie patrząc na ekran telewizora
- Dali sobie radę - przyznał niechętnie Kevin, a Nelly wyłączyła wielką plazme na ścianie - Jeśli oni dali radę to my też damy. Nie jesteśmy gorsi.
- Ale zauważ, że wykorzystali technikę zaskoczenia. Wystawili Joe'go na środek, aby zdezorientować przeciwników. Plus później zadziałali zabójczą formacją poprzez zwiększenie siły gdy bramkarz i jak i też obrońcy posłali piłkę z powrotem w stronę bramki przeciwnika. Jakby strzał łączony - rzekł Nathan z przekonaniem.
- Jedno jest pewne. To będzie trudny mecz skoro nawet przeciwnicy umieli wykorzystać podobną technikę do tej Joe'go Kinga - stwierdziłem
- Jednakże jeśli to tak samo działa jak jego tarcza mocy można wykorzystać ten sam strzał co w meczu z Królewskimi. Tarcza mocy powstaje z fal uderzeniowych, więc może... To będzie miało podobną mechanikę - zastanowił się Axel krzyżując ręce na klatce piersiowej i przymykając oczy. Może mieć rację, ale tego dopiero przekonamy się na meczu przeciwko tym chłopakom
Zmrużyłem oczy myśląc czy może wykorzystać coś podobnego jak taktyka Akademii Królewskiej. Jedno jest pewne. Jeśli Joe nie dał rady obronić Energii blasku czy jak to tam się nazywa to tym bardziej ja będę miał z tym wielki problem. Joe jest najlepszym bramkarzem w kraju więc jeśli on nie dał rady..... Musimy dużo poćwiczyć, aby dać radę.

* Tymczasem na mieście

Kira

Szłam obok Joe'go, a po drugiej mojej stronie był David. Mama bramkarza była na tyle miła, że zabrała chłopaków torby. Oni byli w mundurach jak i ja.
Joe mnie lekko szturchnął ramieniem dając mi znak głową na lodziarnie, a palcami zrobił znak V czyli, że mamy być we dwójkę tam. Pokiwałam minimalnie głową i kątem oka spojrzałam na Davida
- A wiesz co Samford? Może.... Nie wiesz czy w domu rodzice się o ciebie nie martwią? - spytałam w prost, ale widziałam też jak Joe strzela sobie facepalma. Czy to było za oczywiste pytanie, żeby David dał nam chwilę dla siebie? Hm
- Emm co to za pytanie? - zagadnął Samford z podejrzeniem.
- Eh. Nie ważne. Słuchaj chłopie. Podobno tylko w wybranych sklepach jest gra Auto ogień 5. Kupisz mi i sobie? - spytał Joe.
- Już to jest w naszym mieście?!
- No ba. Ale tylko w wybranych sklepach... Ja teraz kasy nie mam przy sobie i bym ci oddał przy najbliższej okazji. A wieku obaj, że to ty umiesz idealnie szukać w tych wielkich koszach gier i na półkach.
- Racja... Dobra! Pobiegnę i poszukam. Ale wiesz, że to się łączy z tym, że biorę jeszcze trochę więcej od ciebie za to, że ja mam latać za obiema grami?
- Tak tak. Idź już.
Joe go dość szybko spławił
- Tak to się robi - rzekł i wszedł do lodziarni, a ja za nim.
- No weź. Chciałam rzucić prosto z mostu, aby nie był porem pokrzywdzony, że próbowaliśmy go jakoś zbyć. A tak to, by chociaż znał sytuację...
- Spokojnie. Nic mu nie będzie - odsunął dla mnie krzesło, a jak usiadłam przysunął mnie od stoliczka po czym zajął miejsce na przeciwko.
Cóż on zna lepiej Samforda więc no. Skupiłam się na menu. Wiem, że ja i Joe jesteśmy... No parą, ale jakoś nie czuje się swobodnie, aby to wypowiedzieć.
- Więc co zamawiasz? - spytałam z czystej ciekawości, a on wzruszył ramionami. Co on taki markotny?! - Hej Joe. Wygraliśmy mecz. Powinieneś się cieszyć tym chłopie
- Tak... Niby tak. Jutro następny mecz... Eh nie wiem czy damy radę. Nawet mamy mieć zmianę trenera
- na kogo niby? - spytałam zaskoczona
- Nie mam pojęcia. Wiem, że ta osoba ma pseudonim Pan V.
- Pan V? - zdziwiłam się
- Dokładnie. Jutro ma nas kierować na meczu. My gramy z kirkwood, a Raimon przeciwko dzisiejszym naszym zawodnikom. Dziś grają przeciwko Shuriken z tego co wiem.
- Tym ninja?
Pokiwał głową.
Naszą miłą rozmowę przerwała wibracja na telefonie Joe'go. Wziął i zmarszczył brwi patrząc na ekran.
-Kto to?
- Nie ważne. Muszę iść - wstał od stolika. Ja także.
- Joe jeśli to dotyczy zespołu też powinnam wiedzieć
- Widzimy się jutro - wyszedł prędko z lodziarni. Westchnęłam smutna i usiadłam z powrotem. Zamówiłam miskę lodów śmietankowo czekoladowych i zaczęłam w nich topić myśli gdy tylko dostałam na stolik.
Po czasie usłyszałam kroki
- Wolne? - spytał Axel pokazując na krzesło przede mną
- Ta.. Siadaj - gdy to zrobił spojrzał na mnie smutno
- Co tu robisz sama?
- Nie twój interes - fuknęłam
- Jasne.. Gratuluję wygranej z Technikum rolniczym
- Dziękuję... Wy jutro gracie przeciwko nim o ile pokonacie Shuriken
- Tia wiem to... Kira? Mam małą prośbę. Możemy pójść potrenować? Spokojnie. Przyjąłem do wiadomości, że jesteś z Joem.
Uśmiech sam mi się wkradł na usta.
- Jasne. Możemy potrenować.
- Super. Dziękuję.
Zjadłam i poszliśmy. Ciekawi mnie skąd wiedział, że tu będę?
Doszliśmy na boisko nad rzeką. Grają za dwie godziny z Shuriken i widzę, że chcą być w formie.
Zeszliśmy na dół
- Kira! - Sylvia podbiegła przytulając mnie. Rany. Przecież niedawno się widziałyśmy, a ona zachowuje się jakby minął rok czy więcej.
- Też się cieszę, że Cię widzę - powiedziałam z lekkim uśmiechem na twarzy swej i ją także przytuliłam.
Potem się puściłyśmy. Podbiegła także Celia i....  - Hej Nelly
- Ta... Cześć - powiedziała swoim tonem odwracając wzrok.
- No dalej powiedz to - zachęciła ją Woods.
- Zaraz, ale do czego? - spytałam zdziwiona ich zachowaniem
- Nie pospieszaj mnie Sylvio - skarciła ją panna Raimon po czym spojrzała na mnie. Spoważniałam - Kira... Przepraszam za swoje zachowanie i to co mówiłam o twoim związku z Joem. Nie powinnam się wtrącać. To twój wybór kogo kochasz i nie ważne... Z jakiej szkoły jest i w jakim zespole gra. To twój wybór, a ja jako przyjaciółka, mam nadzieję, że tak mogę się nazwać, powinnam to zaakceptować.
-Mówisz serio?
- Tak. Chcę, aby była między nami zgoda jeśli oczywiście mi wybaczysz.
Uśmiechnęłam się spokojnie
- Jasne, że Ci wybaczę. Tak robią przyjaciółki prawda?
Podałyśmy sobie ręce.
Ja usiadłam na ławce oglądając ich trening. Czy ja postąpiłam pochopnie postąpiłam zostawiając Raimona? Odeszłam, aby być przy Joeu, a on dziś od razu jakieś tajemnice. No... Może to było coś prywatnego, a ja wyciągnęłam pochopnie wnioski? Eh sama nie wiem. Spojrzałam na Marka. Muszę pomyśleć.

* Tymczasem w Akademii Królewskiej

Jude

Miałem źle przeczucia i dobrze to było. Puste boisko i nasz zespół sam na nim. Ta cisza nie dawała nikomu spokoju. Jest ona za podejrzana. Podobno nowy trener chciał się z nami spotkać w tym miejscu.
- Więc to wy jesteście wielkim i sławnym zespołem Akademii Królewskiej - rzekł niski głos.
Rozejrzałem się z chłopakami, ale nikogo nie widziałem.
- Gdzie pan jest i kim...
- Jestem Pan V - świtała zgasły i zaświecona smuga światła padła na jeden punkt na środku boiska. Stała tam jakaś postać czarnym cylindrze i takim samym kolorze płaszczu - wasz nowy trener. Jeśli któryś już teraz czuję, że nie podoła ma szansę odejść
- Jak Pan ma prawo.. - zaczął Joe, ale go złapałem za nadgarstek kręcąc głową, że to zły pomysł.
- Ja mam proste zasady panowie. Wy będziecie grzeczni to ja będę miły dla was, odwrotnej sytuacji nie muszę wam chyba mówić mam rację?
Podszedłem nieco do niego
- Czemu akurat Pan?
- Czemu? Trenowałem wiele zespołów i każdy wybijał się na wyżynę. Mam też nowy zestaw ćwiczeń i technik dla was jak i coś co wam pomoże w wygranych, ale najpierw najważniejsza kwestia - rzekł i pokazał na mnie swoją laską - Mała wymiana kapitana.
Zacisnąłem zęby i pięści.
- Co takiego?!
- Oh... Już się nie słuchasz? - udał smutny ton głosu - jaka szkoda. Widać czeka cię kara. A nowym kapitanem będzie osoba co według mnie zasługuje na to. Natomiast Panie Sharp... Mamy do pogadania w gabinecie.
Przełknąłem nerwowo ślinę na jego ton. Nie podoba mi się to już.

* TIME IS GOING *

Kira

Była godzina 17.00. Wracałam do domu. Trochę czasu spędziłam z Raimonem dziś.
- Hej Jude - uśmiechnęłam się spokojnie - Co tam?
- Nic... - mruknął w ciszy
-Co? Hej mów mi już co się stało - powiedziałam stanowczo
- Ja... Nie jestem już kapitanem- powiedział, a ja otworzyłam oczy szeroko i lekko usta zaskoczona.

Shiny ballOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz