33. Pan Vincent?!

37 5 0
                                    

Kira

Patrzyłam na niego wciąż, ale się opamiętałam i zamknęłam buzię uspakajając oddech
- Jude? Kim jest nowy kapitan?
- Joe... Joe nim miał być - powiedział drżącym głosem.
- I co w tym złego... Zaraz. Miał być? To... Kto finalnie nim został?
On spojrzał na mnie smutno

Jude

Westchnąłem
- Ktoś kto  omamił twojego chłopaka dość szybko - zacisnąłem zęby i pięści.
- Co takiego?
Zamknąłem oczy
- To się stało kilka godzin temu.... - zacząłem - trener kazał mi pójść ze sobą do gabinetu...

Wspomnienie
~Wszedłem do gabinetu nowego trenera.
- Więc? O co chodzi? - spytałem poważnie patrząc na niego.
- o co? O to, że zostajesz wyrzucony z zespołu Jude Sharp.
- Tak? To ciekawe kto mnie ma zastąpić jako kapitan
Wtedy on dał znak ręką. Do gabinetu wprowadzono Joe'go. Widziałem, że siłą bo nie chciał iść po dobroci.
Spojrzeliśmy na siebie tylko i potem na trenera.
- Bramkarz cie zastąpi.
- Co takiego?! Ja nie chce... Moment to znaczy, że Jude jest wyrzucony?! - spytał oburzony Joe.
- hm nie chcesz tak? Wyrzucić Sharpa za drzwi. Z tym tu za to muszę osobiście porozmawiać.
Zacisnąłem zęby i pięści.

Po pewnym czasie czekałem z chłopakami przed Akademią. Joe dość długo siedzi u trenera.
W końcu go zobaczyłem. Szedł obok jakiegoś niebieskowłosego chłopaka
- Poznajcie... To nasz nowy kapitan - King wskazał ręką na kolesia obok. Ale co mi nie pasowało. Joe unikał naszego wzroku i ograniczał ruchy głową czy rękoma. Coś się musiało stać w gabinecie ~
Koniec wspomnienia

Zacisnąłem zęby mocniej
- Jude... Joe wrócił do domu prawda?
- No tak... Raczej... Kira? - zdziwiłem się jak prędko mnie minęła. Oj. To zwiastuje problemy.

Kira

Biegłam prędko. Muszę porozmawiać z Joem. On musi mi to wyjaśnić!
Dotarłam na miejsce
King szykuj się na odpowiadanie mi!
Weszłam do budynku, a potem dotarłam do jego mieszkania. Drzwi były o dziwo otwarte. Weszłam po cichu. Jego rodzice słyszałam, że są w salonie więcej luz. Więc ja wkroczyłam do pokoju swojego chłopaka. Stał oparty o parapet plecami do mnie
- Joe? Mam prawo wiedzieć co się stało w Akademii Królewskiej. Miałeś zostać kapitanem. Co poszło nie tak? - spytałam, ale on nic nie odpowiadał. - Joe? Słyszysz mnie w ogóle?
- Kira to nie twoja sprawa...
- Też jestem w zespole i mam prawo wiedzieć Joe więc to moja sprawa - powiedziałam twardo robią krok w przód.
On westchnął i spojrzał na mnie zmęczony.
- Coś Ci się stało, że masz zasłonięte prawe oko
- Nie ważne
Podeszłam i pomimo jego sprzeciwu odkryłam jego oko. Miał... Śliwe. Zaciskał rękę ma moim nadgarstku, ale widziałam po nim jak stara się uniknąć paniki więc mnie puścił Li delikatnie odsunął od siebie. Teraz też ujrzałam jego siny nadgarstek. Podwinęłam bardzo ostrożnie jego rękaw. Miał siniaka. Podwinęłam bardziej i więcej siniaków ujrzałam. Mój wzrok powędrował ku jego oczom. Widać było, że walczy ze sobą, aby nic nie zrobić, aby mnie odepchnąć czy coś
- t- twoi rodzice wiedzą o tym? Kto ci to... - odwrócił wzrok.
Zacisnęłam zęby i już miałam wybiec z pokoju krzycząc po jego rodziców, ale mnie złapał od tyłu zatykając usta. Zaczęłam się szarpać.
- Uspokój się proszę. Nic mi nie jest tak? To tylko mała nauczka i tyle. Błagam cię Kira nic nie mów moim rodzicom. - mówił do mnie.., ale czy on się słyszy?! To nie było zwykłe pobicie!
Wyrwałam mu się i spojrzałam z żalem
- Joe nie możesz tego ukrywać... Nie powiem im.., ale powiedz mi kto ci to zrobił?
- To... Nowy kapitan - powiedział siadając z ciężkim westchnięciem na łóżku i poprawił włosy tak, aby zakrywały jego śliwe - odmówiłem bycia kapitanem bo no... Nie nadaje się do tej roli. Więc nów trener kazał wejść jakiemuś chłopakowi. Spytał jeszcze raz o moją decyzję, a jak znów powiedziałem, że nie to mianował tamtego na kapitana..., który dostał wolną rękę. Sprzeciwiłem się rozkazowi słuchania tego kolesia - powiedział tonem pełnym bólu patrząc na swoje dłonie - Więc mnie zbił. Po każdym uderzeniu pytał mnie czy będę się słuchać. Odpowiedź nie oznaczała kolejny cios
Zmrużyłam oczy na to
- Czemu się nie broniłeś?
- Bo mnie trzymano pod ramiona. Dopiero jak dostałem w oko poddałem się i powiedziałem, że będę się słuchać. Czułem upokorzenie - zacisnął ręce w pięści i zęby - kazał słuchać każdego słowa jak i rozkazu.
Bardzo mu współczuję.

Joe

Nie mogę jej powiedzieć, że zagroził naszej drużynie w pewien sposób. Mogę tylko zdradzić jej jedną z gróźb, ale resztą... Niestety nie.
- Zagroził, że jeśli nie będę się słuchać chłopaki podobnie skończą, a ja jeszcze gorzej za karę, że im nie przemówiłem do rozumu.
- Joe... Tak mi przykro... Może da się coś zrobić...
- Nie da się nic zrobić. Udawaj, że nic nie wiesz o tym co dziś tam zaszło Kira - spojrzałem na nią z lekkim uśmiechem -wtedy będziesz bezpieczna - pocałowałem ją w czoło - będzie dobrze spokojnie.
Ona mnie nagle mocno przytuliła, a ja to odwzajemniłem.

* TIME IS GOING *

Kira

Następnego dnia poszłam do szkoły. Dziś mecz, ale chce poznać tego nowego trenera. Boję się o zespół.
Dotarłam do gabinetu. Jakiś niebieskowłosy chłopak wyszedł z stamtąd. Zmierzył mnie od góry do dołu i odszedł. Hm. Zapukałam i weszłam. Nikogo nie ma? Rozglądałam się uważnie. Same pudła
- To nie jest część szkolna - usłyszałam znajomy głos. Odwróciłam się
- Pan?! - zdziwiłam się
- Kira?! Co ty tu robisz? - był wystraszony prawie tak bardzo jak ja, ale po chwili spoważniał.
- A Pan? Jeszcze panu mało? Nie wystarczy panu po tym co Pan zrobił Maxowi? - warknęłam na niego. Dobrze pamiętam ten wypadek. Grałam poprostu w piłkę z Maxem. Podałam do niego nieco za mocno. Piłka wpadła ma drogę, a mój braciszek zanim się zorientowałam pobiegł za nią i... Trach. Potrąciła go ciężarówka. A co najdziwniejsze w tyn wszystkim było to to, że na tą drogę miały zakaz wjazdu ciężarówki i to była spokojna dzielnica. Z skąd nagle rozpędzona, czarna ciężarówka? I to akurat jak nic innego nie jechało i mój brat pobiegł po piłkę. Eh! Nie zapomnę tego dnia.
- Widzę, że dobrze mnie pamiętasz. Wciąż będziesz mnie obwiniać za to co się stało kiedyś?
- Owszem. Bo to była pańska wina! Nie dość, że Pan mieszkał obok mnie to jeszcze gdy Max miał wypadek widziałam jak zapłacił pan wynagrodzenie dla tego kierowcy!
- Nie krzycz tak smarkaczu! - syknął i podszedł bliżej do mnie - Wiesz dobrze, że nienawidzę piłki nożnej
- Wiem. Dlatego pan niszczył każdego gracza jakiego pan szkolił w swoim ośrodku
- Stawali się lepsi do tego momentu, aż nie obrzydził im się ten głupi sport - chwycił mnie za nadgarstek
- Ciekawe przez kogo - warknęłam - nie pozwolę panu zrobić tego samego z Królewskimi!
- Ah. Ty myślisz, że ja chce ich tak samo wykorzystać? Nie, nie. Dzięki nim zniszczę piłkę nożną - zacisnął mój nadgarstek mocniej - najpierw będą najlepsi, a potem trach! - popchnął mnie ma ziemię. Upadłam ma prawe ramię - Co cię oni tak obchodzą? A no tak. Jesteś  ich menedżerką. Mam dla ciebie propozycje. Odejdź po dobroci, a ja już nigdy nie zrobię krzywdy twojej rodzinie, nigdy już nie będę wtrącał się a twoje życie. Wystarczy odejść Kira, narazie mam dobry humor więc decyduj. Zostaniesz twoja strata bo nie pasujesz do tej drużyny, a oni już niedługo nie będą w tobie widzieć kogoś kto jest im potrzebny

Czułam strach patrząc na jego twarz. Oczy mi się zaszkliły.
- Dam twojej rodzinie odpowiednią sumę pieniędzy. Wyjedziecie, będziecie mieć życie idealne, sfinansuje to też powrót do zdrowia Maxa. Czy nie tego pragnęłaś? Aby znów mógł chodzić i cieszyć się życiem Kira? Twoja mam się zgodziła.
Twoja kolej. - powiedział patrząc na mnie z góry.
Mam zostawić przyjaciół i miłość życia?! Ja nie mogę tak zrobić! Ale... Nie umiem go pokonać. Wiem jaki on jest skuteczny jeśli chodzi o obietnice. Jak obieca na kimś się zemścić dopuszcza się tego. Zacisnęłam zęby ze strachu.

Shiny ballOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz