26. Oby To Się Dobrze Skończyło

64 3 0
                                    

Mark

Graliśmy bardzo dobrze  . Świetnie się bawiliśmy śmiejąc przy tym . Super , że Kira wróciła . Jest...jakby inna . To tak jakby ktoś wyciął z pizzy jeden trójkąt i no właśnie . Czegoś jej brakuje . Jednakże nie wiem czego . 
Usiadłem na ławce pijąc wodę , a ona zaczęła rozmawiać z Axelem i Nathanem . 

Nathan 

Dobrze , że ona wróciła do nas . Według mnie za dużo czasu spędzała z Królewskimi . W końcu jest po tej   stronie gdzie powinna być . Czyli z nami . Dała sobie spokój z tamtymi i dobrze . Jeden z nas , ja albo Axel zapełnimy pustkę w jej sercu . Nie ważne , który to będzie , ale ważne , że będzie blisko niej i będzie się nią opiekować , a co najważniejsze . Nie zostawi jej .
Dała mi i Axelowi całus w policzek po czym poszła w stronę piłki . 
- Axel...nie ważne , który finalnie będzie z nią , ale ważne , aby ona była bezpieczna i szczęśliwa - powiedziałem do niego 
- Racja . Każdy będzie się starał , ale ona wybierze jednego tylko i to jej decyzja . Nasza przyjaźń dalej zostanie bez względu na kogo padnie wybór . 
- Racja - pokiwałem głową zgodnie .
Mamy naszą gwiazdeczkę i musimy jej pilnować , aby znów nie wpadła w towarzystwo tamtych z Akademii Królewskiej . 

* TIME IS GOING * 

Czas mijał i nadszedł następny dzień .
Mecz przeciwko Akademii Królewskiej . Szliśmy do szatni , ale to co mnie zirytowało to to ,że jak trener powiedział o pułapkach niektórzy zaczęli ich szukać . 

Jude

Robiłem obchód . Napewno gdzieś tu jest jakaś pułapka . Nagle spostrzegłem Kire opierającą się o ścianę przy szatni . Podszedłem do niej 
- Możemy porozmawiać ? - ściszyłem głos . 
Ona spojrzała na mnie poważnie 
- Nie mamy o czym panie Sharp . Nie znamy się i nie będziemy się znać . Jak wy to mówicie....jesteśmy słabsi od was i jesteśmy waszymi wrogami . 
- Przestań . Chodzi tu o Joe'go . Proszę powiedz , że wy sobie żarty z nas robicie i naprawdę jesteście razem .
Ona odwróciła się do mnie tyłem 
- Nie znam tego o , którym mówisz 
- Błagam cię nie wygłupiaj się . On ma taką teraz dziewczynę , że...
- To nie mój problem , lecz wasz...- przerwała bo menedżerki ją zawołały więc prędko do nich poszła . Westchnąłem . Jak ich znów zeswatać ?! 

David 

Nie patrzyłem nawet na zegarek . Niedługo mecz ma się zacząć , ci z Raimona się rozgrzewają na swojej połówce , a ja ? Ja patrzyłem na naszego bramkarza . Dawał z siebie 100 % , Kira na niego nie patrzyła . Nie mogę wytrzymać  . Oni muszą być razem . Były też jakieś krzyki , że coś spadło ze sufitu . 
Podszedłem do Kinga 
- Pogadamy ? 
- Jestem zajęty - odparł oschle odrzucając piłkę Alanowi 
- Joe proszę . To ważne .
- Nie mam czasu .
Tupnąłem zły nogą i odszedłem kawałek . Hm o wiem . 
Wziąłem piłkę i strzeliłem mu w głowę . Nie zdążył nawet jej złapać . 
- Odwaliło ci ?! - warknął siadając i masując czoło.
- Czyli możemy w końcu porozmawiać ?
- David...
- Nie Daviduj mi tu - kucnąłem przed nim - porozmawiaj z nią proszę .
- Z kim ? Z Nicole ? P...- nie dałem mu powiedzieć dalej bo dostał ode mnie z liścia - auła no ! Bolało ! - warknął przykładając ręke do piekącego policzka .
- Joe do jasnej ciasnej z Kirą! Byliście blisko , nawet pocałunek...co zepsuło waszą relacje co ? Chłopie ty nie widzisz , że pasujecie do siebie ? - spytałem żalem 
- Nie wiem o kim mówisz . Jest tylko Nicole . Nie ma Kiry .
Patrzyłem na niego ze smutkiem . 
- Joe - szepnąłem - więc ....więc jej powiem ,  że śmiało może wrócić do Cesarskich i do Tokio - powiedziałem wstając . Odwróciłem się na pięcie . Wiem , że to może go jakoś przywróci do logicznego myślenia . No dalej Joe . Dasz radę .
- Czekaj ona chce wrócić i jeszcze do nich  ? - spytał podbiegając 
- Kto gdzie chce wrócić ? - spytałem obojętnie . No dalej uwolnij siebie Joe . Patrzyłem na jego oczy . No już , dawaj King . Zależy ci na niej .
- No ...ona - powiedział słowo '' ona '' bardziej smutno . 
- Kto ? 
Zmrużył oczy i spojrzał na piłkę 
- Nikt . 
Było bardzo blisko . Mu na niej już nie zależy ?! 
- Dobra . To idę jej to powiedzieć - ruszyłem znów .
 - Czekaj ! - wrzasnął łapiąc mnie za nadgarstek . Czyżby ? 
- Tak ? - spojrzałem na niego .
- Ja...przynieś mi bidon z wodą z ławki . Pić mi się chce - powiedział ...,ale wyczułem ,że to nie to co chciał wypowiedzieć . On chciał o niej powiedzieć . 
Pokiwałem głową i poszedłem . Nie umie się przełamać . 
Spojrzałem na niego przez ramie . Patrzył na nią jak układa ręczniki z innymi menedżerkami na ławce . No dalej chłopie . Podejdź do niej . Nie rezygnuj Joe . 
Poszedłem dalej do ławki  . Jak się obejrzałem nie było go , ani jej . Może teraz się uda ? Oby tak było .

Shiny ballOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz