Rozdział 5.

539 28 1
                                    


Rush 

 Wraz z pierwszym alarmem wybijającym siódmą rano wstałem w łóżka. Zaścieliłem je dokładnie zakrywając kołdrą poduszki, następnie zarzucając na nie bordową narzutę. Przyciskając przycisk na pilocie odsłoniłem żaluzję. Po kilku sekundach widziałem panoramę miasta zasłoniętą mgłą. Miasto znowu nawiedził deszcz. Koniec lata nie zwiastował słonecznej jesieni, choć nikt nie spodziewał się aż tak obficie deszczowych dni. Taka pogoda nie była sprzymierzeńcem mojego fachu. Deszcz rozmywał znaczną część dowodów.

 Z westchnięciem udałem się do pomieszczenia obok. Wszedłem pod prysznic ustawiając temperaturę wody na chłodniejszą. Potrzebowałem się rozbudzić po nieprzespanej nocy.

 Z przewieszonym przez biodra ręcznikiem skierowałem się do garderoby. Ściągnąłem z wieszaka świeżą koszule i spodnie. Ubrałem się odrzucając ręcznik do kosza na pranie. Przeczesując wilgotne kosmyki przeszedłem do kuchni. Na blacie już czekał na mnie catering. Słyszałem jak gosposia pracowała po drugiej stronie apartamentu. Świeża kawa stała na stole czekając aż rozpocznę dzień. Zanim zasiadłem na krześle sięgnąłem do portu ładowania po telefon i tablet.

— Alexa — mruknąłem. Dźwięk uruchamiającego się robota zagłuszył pracujący odkurzacz.

— Tak? — odezwał się domyślny głos urządzenia.

— Sprawdź pocztę i włącz informacyjną stacje radiową — nakazałem, sprawdzając czy nie czekały na mnie żadne wiadomości czy nieodebrane telefony.

— Masz na poczcie trzy nieprzeczytane wiadomości — poinformowała, po czym włączyła odpowiednią stację. Zahibernowała się czekając na ponowne uruchomienie.

 Biorąc pierwszy łyk kawy wsłuchiwałem się w poranne wiadomości, w których trąbili o śmierci tego gówniarza. Małolat został zamordowany podczas imprezy z okazji zakończenia lata i rozpoczęcia kolejnego roku studiów. Posiadałem szczątkowe informację o tej sprawie. Więcej wiedział drugi z prokuratorów, który przejął na siebie te sprawę. Przynajmniej, dopóki góra nie zrzuci jej na mnie.

 Wszedłem na pocztę sprawdzając czy znajdowało się tam coś interesującego. Dwa zapychacze z reklamami, które od razu wrzuciłem do spamu. Następna była prywatną korespondencją. Zaciekawiony wszedłem w okienko. Adresatem była sekretarka dziekana jednego z lepszych uniwersytetów w mieście. Tego samego uniwersytetu, do którego uczęszczał zamordowany. W pierwszej sekundzie myślałem, że chcą uzyskać jakieś informację. Rozwiałem obawy, gdy wczytałem się w treść. Było jeszcze gorzej. Chcieli bym przeprowadził jakiś pierdolony wykład i ostrzegł dzieciaki przed niebezpieczeństwem.

 Musieli mieć o mnie bardzo niskie mienianie, skoro uważali, że miałem czas i ochotę na przemawianie do studentów.

 Skasowałem treść udając, że wcale nie wylądowała na mojej poczcie, i że w cale jej nie przeczytałem. Niektóre rzeczy wystarczyło ignorować i udawać, że nie istniały. Uważałem tak tylko przy błahostkach, które nie dotyczyły bezpośrednio mojej pracy.

 Dopiwszy kawę przejrzałem, co miałem przejrzeć i usłyszałem, co chciałem usłyszeć. Nim wybiła dziewiąta wyłączyłem elektronikę, pożegnałem kobietę sprzątającą apartament i wyszedłem. Wsiadłem do samochodu. Przed wyruszeniem w drogę sprawdziłem gdzie znajdowały się korki, których wolałbym uniknąć. Jak się spodziewałem główna droga została zblokowana przez jakiś incydent z udziałem pieszego.

 Mimowolnie przed oczami miałem widok młodej kobiety, którą zepchnąłem z drogi rozpędzonego samochodu. Działo się to tak szybko. Do tej pory miałem w pamięci jej przerażone zielone oczy.

Nietuzinkowe Morderstwa #1 Dylogii Nietuzinkowe MorderstwaOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz