Rozdział 11.

521 38 0
                                    


Rush

 Wracając z szybkich zakupów cieszyłem się, że apartamentowiec posiadał dobre zabezpieczenia, a ochrona była wrogo nastawiona do obcych. Dzięki nim posiadałem pewność, że żadne dzieciaki nie będą zawracać dupy mieszkańcom żebrując o cukierki. Halloween było dziwnym świętem, które większość ochoczo celebrowała. Wszystko było przystrojone w sposób, który powinien wywoływać ciarki, a wywoływał uśmiech na twarzach ludzi. Wszędzie wisiały kościotrupy, czy inne badziewia. Wzbudzały u dzieciaków uśmiech, a powinny być przestrogą.

 Odłożyłem zakupy na blat i podszedłem do szerokich okien zajmujących całą ścianę. Oparłem czoło na przedramieniu. Wyglądałem przez szybę obserwując to całe zamieszanie. Na zewnątrz biegały dzieci przebrane za superbohaterów i złoczyńców. Zauważyłem jakiegoś kosmitę i dinozaura. Biegając z miejsca na miejsce generowali za dużo hałasu. Ich rodzice pilnowali ich kątem okna, lecz nie upominali, gdy robili coś niekoniecznie dobrego czy dozwolonego. Przymykali na to oko, bardziej interesując się rozmowami z innymi rodzicami.

 Przerywając obserwację wróciłem do części kuchennej i zacząłem rozkładać zakupy. Korzystając z cateringu nie potrzebowałem gotować czy trzymać jakiegoś jedzenia w lodówce. Jednak raz na jakiś czas zdarzał się dzień, w którym postanowiłem samemu przyrządzić posiłek. Gotując wodę na makaron wrzuciłem do piekarnika przyprawionego łososia. Uzupełniłem zapas kapsułek do ekspresu. Czekając na wodę pozbyłem się koszuli, którą odwiesiłem na oparcie krzesła barowego.

 To była chwila dla mnie. Cisza i spokój. Pomieszczenie wypełniające się zapachem dobrego jedzenia, a nie tego pudełkowego gniotu, który musiałem zamawiać, bo przy napływie pracy ledwo miałem czas zjeść cokolwiek.

 Byłem padnięty po wielogodzinnym czasie spędzonym poza miastem i w drodze. Z czasem żałowałem, że wziąłem się za zlecenia w innym mieście. Jak dobrze, że dzieliła mnie jedna rozprawa do zamknięcia sprawy. Miałem dość ciągłego wyjeżdżania z miasta, w którym tyle się działo, i w którym miałem tyle do roboty.

 Z gotowym posiłkiem zasiadłem na kanapie naprzeciw telewizora. Włączyłem pierwszy lepszy program natrafiając na mecz footballu. Nie mogło być zbyt pięknie. Nie zdążyłem wziąć kurwa pierwszego kęsa jedzenia, gdy rozdzwonił się telefon. Dźwięk dzwonka rozbrzmiał w całym apartamencie. Z ciężkim westchnięciem odłożyłem widelec.

— Dzwoni Preston — poinformowała Alexa.

— Odbierz — rozkazałem wstając z miejsca.

 Po chwili dotarł do mnie głos jednego z przełożonych.

— Wróciłeś już? — zapytał nie marnując czasu na przywitanie. — Wydarzyło się kolejne morderstwo.

— Co ty m razem? — Ożywiony zacząłem sprzątać. Jedzenie musiało poczekać.

— Ktoś zadzwonił na policję, że odnalazł zwłoki. Więcej dowiesz się od szeryfa. Tobie przydzielam sprawę.

— Jasne. Zajmę się tym.

 Preston rozłączył się nie przekazując więcej żadnych informacji. Rzuciłem talerz na blat, po czym walnąłem w niego dłońmi. Ledwo człowiek wrócił do domu i już mu dupę zawracali.

 Z powrotem założyłem koszule. Narzuciłem na ramiona płaszcz. Upewniając się, że zamknąłem apartament, miałem ze sobą kluczę i identyfikator skierowałem się do samochodu. Nie sprawdzając ruchu na trasie wybrałem najkrótszą drogę na komendę.

 Przemierzając następne przecznice natrafiałem na te durnowate ozdoby. Miasto spowiło się mgłą. Było dość zimno. Klimat i okoliczności były wręcz idealnym czasem na zabójstwo. Morderca miał gust wybierając taki dzień, o takim klimacie. Jadąc myślałem o tych wszystkich beztroskich ludziach, którzy nie byli w pełni świadomi czyhającego niebezpieczeństwa. Samopas puszczali swoje dzieciaki nie myśląc o tym, że ktoś mógłby je łatwo porwać i wywieźć. Przebrane były trudniej zauważalne, przez inne dzieciaki przebierające się w to samo. Na jednej ulicy potrafiło przebiegać pięciu Batmanów i sześć księżniczek w tych samych sukniach. Największą ilość porwań i zgubienia zgłaszało się właśnie podczas takich dni. A oni dalej się nie nauczyli. Przynajmniej z tego co wnioskowałem widząc rozgrywający się przede mną cyrk. Nie będąc w pełni skupionym na swoich pociechach sami doprowadzali do zagrożenia.

Nietuzinkowe Morderstwa #1 Dylogii Nietuzinkowe MorderstwaOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz