Rozdział 16.

649 40 0
                                    


Adria 

 Ledwo przytomna wspięłam się po schodach na swoje piętro. Półprzymkniętymi oczami wycelowałam klucz do zamka. Słaniałam się na nogach od całkowitego wyczerpania. Niemal wpadłam z drzwiami do mieszkania. Miałam ogromną ochotę zsunąć się po nich i zasnąć na przedpokoju z pozostawionymi otwartymi drzwiami. Resztką jakiejkolwiek kontroli nad swoim ciałem tego nie zrobiłam. Zatrzasnęłam drzwi, przekręciłam zamek i oparłam czoło o płytę. Nie kontrolując emocji rozpłakałam się. Czułam się jak gówno. Jak poharatana skarpeta zjedzona i wypluta przez psa. Łzy spływały mi ciurkiem po twarzy ukazując moje zmęczenie. Bezwładne kończyny drżały, poddawały się. Bolały mnie stopy od ciągłego chodzenia w obcasach. Bolała mnie głowa od braku snu. Przecież na tej zasranej komendzie zdołałam się zdrzemnąć na jakieś czterdzieści minut. Komu wystarczyłoby to po byciu pełną dobę na najwyższych obrotach? Nikomu. Jeszcze po spędzeniu takiego czasu na mrozie i szukaniu śladów zbrodni.

 Miałam pełne prawo być zmęczona, a płacz był buntem dla mózgu, który zabraniał mi się mazać i majaczyć. Z jednej strony wiedziałam, że to tylko chwila słabości. Z drugiej strony się za to karciłam.

 To był dopiero początek. Takich nocy i dni mogło być znacznie więcej. Miałam świadomość ciężkiej pracy, na którą sama się skazałam. Nie mogłam teraz narzekać, tylko przygotowywać się na najgorsze.

 Pobrałam drżący oddech, który ledwo przetoczył się przez zaciśnięte gardło, po czym wybuchłam większym płaczem. Pogrążona w rozpaczy nie usłyszałam zbliżającej się dziewczyny. Dopiero ją dostrzegłam, gdy obróciła mnie przodem i zamknęła w swoich ramionach. Szeptała uspokajające słówka wsparcia. Biorąc na siebie ciężar bezwładnego ciała zaprowadziła mnie do pokoju.

— Och, biedaku — szepnęła, rzucając mnie na łóżko. Pocierając o siebie buty ściągnęłam je ze stóp. — Oby takie funkcjonowanie cię nie wykończyło.

 Ściągnęłam mi spódnice wraz z rajstopami. Zatrzymałam ją zanim sięgnęła po suwak kurtki.

— Daj mi koszulkę. Nie mam nic pod spodem.

 Gdybym miała dobrze wyostrzony wzrok, a nie widziała jak kret, to w tym momencie widziałabym jej duże oczy gromiące mnie. Źle to wyglądało i brzmiało. Nie, nie źle. Dla niej wyglądało to ekscytująco.

— Jak się wyśpisz to chcę poznać wszystko ze szczegółami — zaznaczyła, rzucając we mnie koszulką.

 Z ledwością ją złapałam. Widząc moją nieporadność westchnęła i wspięła się na łóżko. Łapiąc mnie za ramiona uniosła mnie i pomogła siąść. Delikatnie zaczęłam rozsuwać zapięcie.

— Pasuję ci ta kurteczka FBI. Pasuję ci kurteczka prokuratora.

— Mhm — mruknęłam, odkładając ją na bok. Z jej pomocą ubrałam koszulkę.

— Ale on zajebiście pachnie. Aż sama mam ochotę ją założyć.

 Już nie walczyłam z pozostawieniem otwartych powiek. Byłam na pograniczu snu i jawy. Słyszałam tylko jak Daphne buszuje w pokoju. Jej kroki rozbrzmiewały w ciszy.

— Spokojnie, śpiochu. Nie założyłam jej. — Poczułam coś mokrego na twarzy. — Idź spać. Zmyję ci makijaż. Jak wstaniesz będzie na ciebie czekać jedzonko. Masz szczęście, że z Patrickiem szybko zwinęliśmy się z imprezy i wiele nie piłam. Przynajmniej mogę się tobą zająć.

— Kocham cię — szepnęłam, wtulając się w jej bok.

 Czułam ruch na splątanych włosach. Głaskała mnie otulając bliskością i będąc moim największym wsparciem.

Nietuzinkowe Morderstwa #1 Dylogii Nietuzinkowe MorderstwaOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz