Rush
Starając się nie zwracać uwagi na lecącą w tle wkurwiającą muzyczkę, łudząco brzmiącą, jak muzyka puszczana w kolejkach albo windach, wodziłem oczami po artykule prasowym. Ponownie wziąłem się za czytanie tego samego akapitu. Jednak nie zdołałem przeczytać jednego zdania. Melodia się zmieniła. Na jeszcze bardziej wkurwiającą. Zirytowany brakiem możliwości swobodnej pracy odstąpiłem od stanowiska i pomimo sprzeciwów towarzyszy siedzących przy własnych stanowiskach, wyrwałem kabel magnetofonu z gniazdka i wrzuciłem go do stojącego obok akwarium. Przynajmniej miałem pewność, że nikt tego ustrojstwa nie podłączy. I żeby nie było, że wcześniej nie kazałem im tego wyłączyć. Również im groziłem. Olali mnie. Stwierdzili, że będzie grało to samo i nie zmienią tego na wiadomości czy normalną muzykę, więc sięgnąłem do radykalnych środków.
Nie zwracając uwagi na karcące i niedowierzające spojrzenia agentów wróciłem do biurka znajdującego się w rogu pomieszczenia. Miałem ten komfort, że przydzielili mi najbardziej oddalone i mało dostępne stanowisko. I tak głównie siedziałem w gmachu prokuratury. Na komendę przyjeżdżałem, gdy miałem jakiś interes albo oni mieli interes do mnie.
Czekając na dokumenty postanowiłem przyjrzeć artykuły prasowe dotyczące sprawy, którą zrzuciła na mnie góra. Do tej pory nie znalazłem czasu by zająć się tym na sto procent. Miałem rozprawy, rozmowy z klientami. Pojechałem za miasto weryfikować dowody w innej sprawie. Wypełniłem też górę raportów. Zrobiłem dużo i miałem jeszcze więcej roboty. Sprawa Millera chcąc nie chcąc zostawała przeze mnie odwlekana. Dopiero jakoś w tym tygodniu znalazłem chwile by powrócić do sprawy prawie sprzed miesiąca.
Wpisałem w notatniku powielające się informację o chłopaku i przełączyłem stronę na następną. Zleciłem Bethanny przejrzenie wszystkich portali społecznościowych Millera. Znalazła jego hejterów i najbliższe osoby. Nie do końca byłem pewien tezy Bryana, który twierdził, że mordercą musiał być ktoś z jego otoczenia. Nie kleiło mi się to z paroma elementami. Sprawdzenie tropu związanego ze znajomymi zleciłem tylko dla spokoju i ostatecznego wykluczenia. Do trzeciej miała wysłać mi sprawozdanie. Przez parę sekund narzekała, że nie zdoła zrobić tego w tak krótkim czasie, bo chłopak miał za dużo znajomych, ale mnie to nie obchodziło. Mógł mieć ich tysiące. Dla mnie liczyli się tylko najbliżsi, których mógł mieć z garstkę. Bo to zawsze tak było. Każdy cię znał, lubił, udawał przyjaciela, aby w najgorszym momencie pokazać ci środkowy palec i wypiąć się dupą. Człowiek otoczony tłumami był najbardziej samotny.
Niektórzy choćby chcieli zostać samotni, to nie mogli mieć takiego przywileju.
— No, no, Holt! — Zagwizdał szeryf, racząc mnie swoim widokiem. Rzuciłem mu tylko krótkie spojrzenie. Nie miałem ochoty przeprowadzać z nim rozmowy. — Dotarły do mnie słuchy, że zgodziłeś się na stażystę. Co zmieniało twoje nastawienie? Któż to taki?
— Chuj cię to obchodzi, szeryfie — odparłem, starając się zabrzmieć miło. — Coś jeszcze? Jestem zajęty.
Wzburzenie na jego twarzy nie zrobiło na mnie wrażenia. Powinien już przywyknąć do podobnych odzywek. Mimo to, za każdym razem robił tę swoją żałosną minę. Ignorując jego obecność wróciłem do przeglądania raportów ze sprawy Josha Millera. Panna Hunt swoją sugestią nasunęła mi pewne myśli i pomysły. Ciągle starałem się zweryfikować dane. Ciągle chciałem zacząć działanie, lecz notorycznie ktoś zawracał mi tyłek.
— Słuchaj, Holt — zaczął — nie musisz być tak zgryźliwy. Ba, nie powinieneś, gdy ktoś wychodzi do ciebie z uprzejmością. Nie udowadniaj mi, że trzeba powtórzyć ci zasady kultury — zagroził.
CZYTASZ
Nietuzinkowe Morderstwa #1 Dylogii Nietuzinkowe Morderstwa
RomanceAdria Hunt, studentka ostatniego roku wydziału kryminologii nie spodziewała się rozpocząć semestru od informacji o śmierci jednego ze studentów. Śmierć Josha Millera wzbudziła wiele emocji. Szczególnie u młodej kobiety, która od razu zaczęła anali...