Rozdział 19.

676 43 0
                                    


Adria 

 Pobudzona do granic możliwości wyłoniłam się z labiryntu regałów archiwalnych. Chodzenie wywoływało dyskomfort dolnych partii. Moja łechtaczka dalej pulsowała domagając się pieszczenia. Bolało mnie podbrzusze od otrzymywania spięcia. Drżały mi nogi od złości i uganiały się, bo nie zdążyłam jeszcze dojść do siebie. Ogólnie nie zdołałam dojść, co tylko podkręcało agresję buzującą mi w żyłach. Dobrze nie rozpoczęło się południe, a ja już miałam ochotę kogoś ukatrupić.

 Zatrzymałam się przed wyjściem przytykając rozpalone czoło do chłodnej powłoki metalowych drzwi. Przymknęłam powieki odliczając od trzech. Z każdą wypowiedzianą w myślach cyfrą wypuszczałam drżące gorące powietrze. Zaciskałam uda błagając o zniknięcie tego dyskomfortu. Mogłabym dokończyć za niego robotę i doprowadzić się do orgazmu, ale nie chciałam tego zrobić. Byłoby to dla mnie uwłaczające. Skoro to on doprowadził mnie do takiego stanu, to on powinien zakończyć swoje dzieło.

 Z każdą sekundą żywienia szczerej nienawiści do Holta, organizm uspokajał tętno. Pożądanie zniknęło, napięcie seksualne również. Pozostało tylko rozczarowanie i złość. Westchnęłam głęboko i odsunęłam się od drzwi. Poprawiłam sukienkę pozbywając się wgnieceń. Odgarnęłam roztrzepane włosy z twarzy. Warkocz zarzuciłam na drugie ramię. Wyrównałam teczki, po które mnie tu wysłał. Wyszłam z archiwum. Przed wejściem zastałam kobietę. Łypała na mnie wzrokiem. Na twarzy miała wymalowaną pogardę. Jakby kurwa wiedziała, co zaszło wewnątrz tej piwnicy. Zmroziłam ją wzrokiem zadzierając podbródek. Prychnęła, wracając do grzebania w telefonie. Nie zdziwiłabym się, gdyby właśnie teraz puszczałaby jakąś plotkę. Na pewno nie pomyślała, że przypadkiem Rush zjawił się w tych archiwach, i że przypadkiem wyszedł szybciej ode mnie. Przecież to mówiło samo za siebie.

 Z ociągnięciem wspięłam się po schodach. Nie miałam najmniejszej ochoty teraz na niego patrzeć. Nie chciałam przebywać w jego otoczeniu. Czułam się autentycznie upokorzona, a spojrzenie mu w twarz i nieprzypieprzenie w nią będzie mnie sporo kosztować.

 Pojawiając się w otwartej przestrzeni rozejrzałam się po twarzach agentów. Trochę ich ubyło. Wśród nich dostrzegłam Justina. I tylko przez chwile przez myśl przeszło mi, by go wykorzystać i przelecieć, w którymś kiblu. Tylko przez chwilę, bo po niej dotarło do mnie jakie kurewskie byłoby to z mojej strony. Dopiero co mu powiedziałam, że nie miał u mnie żadnych szans. Nie mogłam go wykorzystywać dla własnej przyjemności i by utrzeć nosa Holtowi. Byłam ponad to.

 Wchodząc do biura nie zerknęłam w jego stronę, choć czułam, że mi się przeglądał. Rzuciłam mu tylko na biurko segregator i usiadłam chowając się za swoim komputerem. Na blacie dostrzegłam akta Josha Millera. Zaintrygowana chwyciłam je.

— Mogłaś je tam zostawić — powiedział, wyrywając mnie ze skupienia.

 Zbliżył się do biurka. Walczyłam, bardzo walczyłam ze sobą, by na niego nie patrzeć. Zrujnował postanowienie, łapiąc mnie za podbródek. Nakierował na siebie mój wzrok. Wyglądał na rozluźnionego i dumnego z siebie.

— Archiwa były tylko pretekstem bym mógł cię ukarać.

— Jesteś...

 Nacisnął kciukiem dolną wargę przerywając mi wypowiedź. Sapnęłam od razu się za to karcąc. Zacisnęłam usta, zanim zrobiłabym coś czego bym żałowała. Czyli ugryzłabym go albo possała mu palec.

— Lepiej się pilnuj ze słowami. — Cmoknął. — Nie chcesz chyba kolejnej kary?

 Strąciłam jego dłoń i odwróciłam wzrok. Łzy zapiekły mnie pod powiekami, ale nie dałam mu po sobie tego poznać. Odwróciłam się w stronę okna. Targało mną za wiele emocji, których nie byłam w stanie szybko opanować, by zacząć z nim jakąkolwiek dyskusję.

Nietuzinkowe Morderstwa #1 Dylogii Nietuzinkowe MorderstwaOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz