Rozdział 6.

527 33 1
                                    


Adria 

 Kiedy po powrocie z przerwy usiadłam na swoim miejscu zastanawiałam się co miało nastać. Profesor Rudy przez poprzednią godzinę wydawał się nieprzyzwoicie podekscytowany na myśl o prowadzeniu wykładu przez jednego z prokuratorów. Dawało to pole do snucia domysłów, czego sobie oszczędziłam. Wolałam się nie nastawiać na nic konkretnego. Żyłam raczej przekonaniem, by być negatywnie nastawionym, aby uniknąć rozczarowania.

 Usadowiłam się wygodniej i sięgnęłam po popcorn, który zakupiłam sobie na kolejne dwie godziny słuchania. Gdy już wracałam do pierwotnej pozycji skierowałam spojrzenie w stronę kantorka, z którego wyszedł mężczyzna. Połączyliśmy wzrok, jakbyśmy wiedzieli gdzie się szukać. Jakby nasze podświadomości wiedziały, w którym momencie wznieść wzrok.

 Zapatrując się w ciemne i wcale nie obce oczy zamarłam topiąc się w ich odcieniu. Byłam w szoku. Szoku, przez który wstrzymałam oddech. Mężczyzna też wyglądał, jakby zobaczył ducha. Tylko jego zamarcie trwało dokładnie sekundę. Zlustrował mnie wzrokiem, zrobił to samo z resztą studentów i wszedł na mównice.

 Otrząsnęłam się rozluźniająca ramiona. Wzięłam głębszy oddech przypominając sobie, że bez powietrza mogłam stąd zejść, co stanowiłoby drugą sytuację w obecności tego mężczyzny, gdzie realnie zagroziłabym swojemu życiu. Najpierw przez matkę i rozmowę z nią, teraz dzięki niemu.

— Znasz go? — Dyskretnie zwróciłam uwagę na chłopaka. Przypatrywał mi się przenikliwie.

 Musiał dostrzec moją reakcję na widok prokuratora. Reakcje, która nie była jednoznaczna.

— Nie — szepnęłam, z powrotem skupiając się na mównicy.

 Poprawił mikrofon. Rudy podał mu pilota i zasiadł na krześle zwracając się w stronę wyświetlanej pierwszej strony prezentacji. W rogu dostrzegłam liczbę slajdów. Było ich sto dwadzieścia trzy. Szykowały się długie godziny.

 Chrząknięcie przywołało wszystkich do porządku. Zapadła cisza.

— Nazywam się Rush Holt. Jestem prokuratorem i zostałem poproszony o przeprowadzenie wam wykładu. Wykładu, który zapamiętacie do końca życia — przemówił swoim szorstkim głosem. Przeszły mnie ciarki od usłyszenia go ponownie. — Podejrzewam, że skoro wybraliście taki kierunek, to nie brzydzicie się krwi i widoku zmasakrowanych ciał? Prezentacja zawiera wiele drastycznych wątków i zdjęć. Macie szanse stąd wyjść zanim rozpoczniemy. — Ponownie się rozejrzał. Nikt nie ruszył się z miejsca. — Rozumiem. Jednak jeśli ktoś zemdleje albo zacznie rzygać to wyleci stąd na zbity pysk. Wasza szansa przepadła.

 Aura jaką wokół siebie otaczał wzbudzała respekt, a nawet strach. Część obecnych w sali wzdrygnęła się słysząc ton jakim mówił. Ostrzeżenia i groźby podziałały na mnie z odwrotnym skutkiem. Podekscytowały mnie. Nakręciły.

— Zaczynamy — mruknął nisko, przełączając slajd. Zaraz później ściągnął zegarek i odłożył go na podkładkę.

 Przymknęłam na sekundę powieki zmuszając się, by nie złączyć ud. Oszukiwałam sama siebie. Nie reagowałam tak przez ekscytację nad prezentacją. Reagowałam tak przez niego. Przez Rusha. Wystarczyło, że na mnie spojrzał tak dzikim i pociemniałym wzrokiem bym wewnętrznie zapłonęła. Rozpoznał mnie i nie potrzebowałam mieć żadnego słownego potwierdzenia, że wiedział iż byłam tą dziewczyną, którą zepchnął z jezdni. I wiedziałam, że on wiedział iż ja go rozpoznałam. Chyba zaczynałam wierzyć w zbiegi okoliczności.

 Zaciskając pięści ze złości na własne ciało i reakcję, wlepiłam oczy w tablice. Starałam się chłonąć każde słowo płynące z ust pana Holta. Przez pierwsze dwadzieścia minut notowałam wszystkie informacje i definicję, które wydawały mi się ważne i kluczowe. Albo notowałam zdania uzupełniające moją wiedzę.

Nietuzinkowe Morderstwa #1 Dylogii Nietuzinkowe MorderstwaOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz