Rozdział 32.

540 43 7
                                    


Adria

 Samotność to najbardziej krzywdzące uczucie na świecie. Samotność była do dupy. I docierała do ciebie w najbardziej nieodpowiednim momencie, jaki mógł nadejść. Nigdy nie powiedziałabym, że czułam się samotna, czy byłam samotna. Aż do tej pory, w której wycieńczona siedziałam wsparta o drzwi wejściowe i wlepiłam spojrzenie w pustkę. Będąc w stanie apatii i potrzebując wsparcia w postaci drugiego człowieka. Nie było Daphne, która do tej pory była zawsze i zawsze mogłam do niej przyjść z problemem. Nie było Tiffaniego, do którego mogłabym się wtulić i wypłakać się w jego miękką sierść. Własna matka mnie skrzywdziła, a reszta na to patrzyła dając nieme przyzwolenie. Rodzina się na mnie wypięła w momencie, w którym powinni być wsparciem.

 Potrzebowałam kogoś, żeby mnie przytulił. Żeby wyciągnął mnie z tego stanu pustki. Żeby mnie pocieszył. Zniosłabym najgorsze kłamstwa, które miałyby na celu podnieść mnie na duchu. Fałszywe zapewnienia, wsparcie. Potrzebowałam jakiegoś towarzystwa. Kogoś, kto zagadałby mnie i wyrwał z nawiedzających mnie w myśli. Odbijały się echem w czaszce. Dręczyły mnie. Byłam swoim największym wrogiem. Umysł wyrządzał mi największe tortury.

 Siedząc w tej pustce dotarło do mnie, że nie miałam nikogo. Że byłam samotna.

 Nowa seria łez wypłynęła z oczu, a ciałem wstrząsnął szloch. Przymknęłam powieki zmęczona własnym stanem.

 Wstrzymałam oddech widząc pod powiekami obraz mężczyzny o ciemnych oczach i ostrych rysach. Nie byłam do końca samotna. Miałam jeszcze jego. Rush do tej pory nigdy mnie nie zawiódł. W jego ramionach czułam się najlepiej. I podświadomie wiedziałam, że pomógłby mi w każdej sytuacji. Czułam wewnętrzną potrzebę zobaczenia go. Usłyszenia go. Wtulenia się w jego ciało i poczucia jego zapachu. Poczucia ciepła jego ciała i mocy chwytu.

 Niewiele myśląc zerwałam się na nogi. Po omacku dotarłam do kuchni. Bazując tylko na konturach przedmiotów, które ledwo widziałam w mroku znalazłam jedyny alkohol i gorącą czekoladę. Wpakowałam to do torebki. Jak szybko dotarłam do domu, tak szybko z niego wyszłam. Zbiegając ze schodów zamówiłam sobie kolejnego Ubera. Również w tej chwili, przez zbiór myśli i determinacji przebiła się jedna myśl o małych funduszach. Skoro odcięli mnie od pieniędzy, to musiałam zacząć być oszczędna. Jednak cel, jakim było dotarcie do Rusha przyćmił jakiekolwiek inne myśli. O te sprawy zacznę się martwić, jak już w pełni się uspokoję i uporządkuję sprawy w głowię.

 Zbliżając się do strzeżonego osiedla dotarł do mnie mój idiotyzm i narwanie. Po pierwsze – nie wiedziałam, czy był obecny. Po drugie – nie dałam mu znać o swojej lokalizacji. Przecież, gdyby mi się coś stało, to jeszcze poprawiłby mi, bo nie dawałam na bieżąco swoich lokalizacji.

 Postawiłam wszystko na jedną kartę.

 Wychodząc na mróz pociągnęłam nosem i odetchnęłam zimnym powietrzem. Szurając za sobą nogami weszłam do odpowiedniej klatki. Ochroniarz siedzący w portierni spojrzał na mnie podejrzliwie. W pewnej chwili myślałam, że mnie stąd pogna, jednak on tylko warknął pod nosem i wpuścił mnie do obiektu. Wzruszyłam na to ramionami. Dalej byłam w dziwnym stanie, w którym mało co mnie obchodziło.

 Nie skorzystałam z windy przechodząc na schody. Wspinałam się na ostatnie piętro ściskając w dłoni telefon z wybranym numerem do mężczyzny. Zanim stanęłabym z nim twarzą w twarz chciałam go usłyszeć. Zatrzymując się na jego piętrze przysiadłam na schodku naprzeciw drzwi prowadzących na korytarz. Unormowałam oddech i wybrałam jego numer.

— Coś się stało? — zapytał ostrożnie, odbierając po dwóch sygnałach. — Adria?

— Czułeś się kiedyś samotny? — odezwałam się ochryple.

Nietuzinkowe Morderstwa #1 Dylogii Nietuzinkowe MorderstwaOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz