Rush
Zirytowany szybkim tempem przemierzyłem korytarze prokuratury. Zerwali mnie wcześniej na nogi chcąc ode mnie coś z komendy, a jak już się tam zjawiłem, to okazało się, że rzecz nie była tak pilna, jak ją nacechowali. Zmarnowali mi tylko czas i sprawili, że humor uległ pogorszeniu. Człowiek ledwo zdążył się rozbudzić, a już go wkurwili. Norma.
Z tego też przypadku nie mogłem pojechać po Adrię. Zostałem zmuszony złamać przykazanie, jakie jej złożyłem. Zamiast mnie wysłałem jednego z agentów, żeby ją odebrał spod kamienicy i przywiózł na prokuraturę. Sprawa ze zdjęciami była poważna. Ktoś starał się nas albo ostrzec albo przestraszyć. Zwłaszcza dziewczynę, do której zostało przesłane jej zdjęcie. Była to jasna przesłanka. Adria nie była bezpieczna. Dlatego nie mogła pozostawać sama. Bez wsparcia i ochrony.
— Dzień dobry, panie Holt — przywitała mnie Bethanny, wręczając mi kubek z kawą.
— Coś nowego? — zapytałem, zanim wziąłem pierwszy łyk.
— Pracę wciąż trwają. W areszcie wciąż czekają ludzie do przesłuchań. Prasa trąbi o kolejnym morderstwie — przekazała, wracając na swoje stanowisko. — Pański ojciec prosił o zdalne spotkanie. Przekazałam, że jest pan w terenie i może odbierać pan tylko połączenia głosowe. Ma się z panem skontaktować — przekazała, chowając się za monitorem.
Zdusiłem warknięcie, które zawibrowało mi w piersi. Próba kontaktu ze strony ojca nigdy nie kończyła się dobrze. Zawsze kończyła się czymś katastrofalnym. Często po nich musiałem kupować nowy telefon.
— Czy to wszystko?
— Tak — mruknęła w odpowiedzi.
Współczułem Bethanny i podziwiałem ją, że jeszcze nie zrezygnowała z pracy, jako moja asystentka. Chyba tylko pieniądze trzymały ją przy tej robocie. Warunki pracy też, ale nie znoszenie mojej osoby.
— Będę u siebie.
Poszedłem do biura. Z trzaskiem zamknąłem drzwi. Zaciskając i rozluźniając pięści podszedłem do wieszaka, gdzie odwiesiłem płaszcz. Zasiadłszy przed biurkiem rozdzwonił się telefon. Nie musiałem patrzeć na nazwę kontaktu. Mój ojciec nie lubił czekać. On żądał na już i na raz. Podniosłem słuchawkę.
— Ojcze — mruknąłem, rozpoczynając rozmowę.
— Rush — przywitał się.
Brzmiał na obojętnego. Standard. Zawsze rozpoczynał tak rozmowę, gdy coś mu się nie podobało. Czyli ciągle. Stale chodził niezadowolony. Pretensjonalny. Przebijał w tym mnie, co dla wielu wydawałoby się niewykonalne. Jonathan Holt to człowiek, któremu świat powinien kłaść się u stóp. Jego pozycja, jaką sobie ugruntował, dobre imię na jakie zapracował pozwalało mu tak sądzić. Chyba każdy dyplomata miał wysokie standardy i zawyżone ego.
— Mogę znać powód twojej pilnej potrzeby kontaktu?
Tym pytaniem zrzuciłem na siebie bombę. Lecz bez niego ona i tak by spadła. Przyspieszyłem to, co było nieuniknione.
— Nie zrobiłeś żadnych postępów, Rush, mimo że sprawa ciągnie się kolejny tydzień — zaczął brzmiąc oschle. Zacisnąłem wargi gotowy do przyjęcia kolejnych zarzutów, a nawet obelg. — Dawno nie miałeś żadnej sprawy, która zajmowałaby ci tak dużo czasu. Nie jesteś już początkującym pracownikiem — podkreślił, unosząc się.
Musiał być solidnie wyprowadzony z równowagi. Co za tym szło – coraz większy szereg osób wiedziało o sprawie. Coraz więcej się o niej słyszało i mówiło, sprawiając, że niedługo zacznie palić mi się tyłek. Sprawa nabierze większej medialności, jeśli wejdzie w to pewien krąg społeczny.
CZYTASZ
Nietuzinkowe Morderstwa #1 Dylogii Nietuzinkowe Morderstwa
RomanceAdria Hunt, studentka ostatniego roku wydziału kryminologii nie spodziewała się rozpocząć semestru od informacji o śmierci jednego ze studentów. Śmierć Josha Millera wzbudziła wiele emocji. Szczególnie u młodej kobiety, która od razu zaczęła anali...