Budzik to jest zmora każdego. Jestem wdzięczna, że ten kto układał plan wykładów stwierdził że miło będzie gdy będziemy zaczynać o 11. Naprawdę nie rozumiem ludzi, którzy potrafią wstawać dzień w dzień o 6 rano. Ja nie umiem wstać wcześniej niż ósma a dopiero co o szóstej.
Okazało się że byłam sama w mieszkaniu, ponieważ Xavier pracę zaczynał chwilę po 9 czyli już znajdował się w warsztacie i zajmował się samochodami.
Co jest realnie niemożliwe bo jemu nie chce się nawet wyjść do sklepu po zakupy a dopiero co naprawiać samochody, jestem pewna że trzyma telefon na kolanach i gra w jaką grę.
Przejazd z mieszkania na uczelnie minął dość szybko, wjeżdżając na parking musiałam dobrą chwile poszukać miejsca. Na końcu i tak zaparkowałam obok jakiegoś mercedesa.
(Niektóry sugerują że prawo jazdy wygrałam w lotto , bardzo możliwe)
Gdy weszłam na uczelnie skierowałam się od razu pod wyznaczoną salę , oczywiście chciałam zawiązać sznurówkę w bucie i nie spodziewałam się, że gdy się schylę wylecą mi książki z torby. Bycie pierdolą ma dwoje skutku.
Daj pomogę ci - odezwała się podchodząc do mnie nieznajoma dziewczyna
Ogniste długie włosy , nogi do nieba i przeuroczy uśmiech , wygląda jak modelka.
Dziękuję , dam radę - odpowiedziałam z łagodnym uśmiechem na ustach.
Jestem Vanessa Vesner - wyciągnęła dłoń w moim kierunku
Rachel Evans - odwzajemniłam gest
Jesteś na pierwszym roku? - spytałaTak , zaczynam studiować prawo - odpowiedziałam zgodnie z prawdą
Będziemy razem studiować - powiedziała z uśmiechem na ustach - Idziemy profesor już przyszedł.
Reszta wykładów upłynęła mi dość szybko. Poznałam lepiej Vanesse a na koniec ostatniego wykładu wymieniłyśmy się numerami telefonów.
Kierowałam się w stronę auta, gdy zauważyłam że mój brat stoi przy masce mojego samochodu z jakimś innym chłopakiem. Podejrzewałam, że był to Dominic bądź Paul, podobno studiowali na tym samym roku.
Podchodząc bliżej zorientowałam się, że stoi tam William we własnej osobie. Co on tu robi?
Studiuje z moim bratem? Akurat o nim niczego się nie dowiedziałam podczas naszego ostatniego spotkania.Jedziesz już do domu? - spytał Xavier odpychając się od maski swojego pojazdu
Owszem , mam taki zamiar - odpowiedziałam poprawiając torbę na ramieniu
Podwieziesz Williama do domu? - zapytał mój brat
A to on własnego samochodu nie ma? - spytałam niemalże od razu
Ma ale u mnie w warsztacie - powiedział jakby nigdy nic
To niech sobie zrobi spacerek, dobrze mu to zrobi - wypowiedziałam wsiadając w tym samym momencie do samochodu. - Nie patrz się na mnie jakby cię matka nie kochała, podrzucę go
William wsiadł chwilę po mnie nie zamieniając ze mną żadnego słowa. No cóż czego mogę spodziewać się po kimś takim jak on.
Jeździsz jak ciota - skomentował gdy wyjechaliśmy z parkingu
Jak ci coś nie pasuje to patrz tam jest przystanek, mogę cię tam wysadzić i wrócisz autobusem - odpyskowałam.
Co on sobie wyobraża, nie dosyć że to ja zrobiłam mu łaskę i go zabrałam do domu to jeszcze będzie komentował to w jaki sposób jeżdżę.
Zjedź na stacje benzynową , ja poprowadzę - zaproponował
Chyba sobie żartujesz że pozwolę prowadzić komuś takiemu jak ty mój samochód - powiedziałam podnosząc głos
Jeżdżę tysiąc razy lepiej niż ty - prychnął pod nosem.
Twoje nie doczekanie - mruknęłam
Chcesz się przekonać? - spytał
Jedyne czego chce to żebyś w końcu zamknął - odpowiedziałam
Okres masz czy co - fuknął. - Na żartach się nie znasz.
Nie chciało mi się już tego komentować, wjechałam w nasze osiedle parkując na moim ulubionym miejscu.
Teraz będziesz zgrywać obrażoną? - spytał opierając się o maskę mojego samochodu.
Chuj cię to powinno obchodzić - powiedziałam zabierając z tylnych siedzeń torbę.
Chcesz ? - wyciągnął w moim kierunku paczkę papierosów
Dzięki mam swoje - powiedziałam kierując się w stronę klatki. - A i spróbuj mi zrobić jakąkolwiek rysę na karoserii to nie będzie tak milutko
Weszłam do mieszkania poddenerwowana, rzuciłam torbę pod wieszak kierując się do kuchni aby zrobić sobie kawę i odstresować się po dzisiejszym dniu.
Skończyło się jak zawsze , krótką drzemką podczas której Xavier zdążył wrócić już do domu i przygotować obiad.
Nie słyszałam kiedy wróciłeś - powiedziałam przeciągając się
Nie dawno , 20 minut temu jakoś. Nie budziłem cię bo spałaś - powiedział brat , dalej krzątając się po kuchni
Co tam dobrego gotujesz ? - spytałam z ciekawości
Lasagne , wpadną dzisiaj chłopaki i być może Julia i Carolina ale nie obiecuje - poinformował mnie - a jak minęła ci podróż z Williamem? Dałaś mu popalić?
Rozmawiasz z młodszą Evans i śmiesz pytać - powiedziałam. - Lekkie odpyskowanie to znowu nie koniec świata.
Enemies to lovers - skwitował śmiejąc się
Oj braciszku nie w tym życiu i nie z nim - zaśmiałam się
Nie zdziwiłbym się gdyby tak było - powiedział
Nie będę układać sobie życia z kimś kto myśli że może wszystko - podsumowałam idąc w kierunku głośników aby włączyć jakąś playlistę.
Zaczęłam pomagać bratu, bawiliśmy się w najlepsze a w tle leciała piosenka od Rihanny "We Found Love". Postanowiliśmy zrobić nasze popisowe ciasto czekoladowe. Skończyło się tym że mąka była wszędzie. Ja byłam cała biała tak samo jak Olivier a nasz śmiech było słychać chyba w sąsiednim bloku.
Naszą miłą wymianę zdań przerwał dzwonek do drzwi co oznaczało że goście już dotarli.
Do mieszkania weszli Dominic z Caro.
Co wy żeście zrobili..- złapała się za głowę Carolina.
Ale kucharze z was - zaśmiał się Dominic. - Słychać was było przed klatką
Może zamiast gadać ruszycie te tyłki i nam pomożecie co? - zaśmiałam się
Czekałam aż spytasz - odparła z uśmiechem Carolina.
Była nas już czwórka w tym bałaganie, po skończeniu naszej zabawy w kucharzy kuchnia wyglądała jakby przeszło przez nią tornado albo huragan. Wszędzie była mąka, cukier, czekolada, dosłownie wszystko. Nawet jajka były rozbite na podłodze bo Xavier z Dominiciem stwierdzili że bitwa na jajka to idealny plan.
Oni są zwyczajnie zjebani.
Ciasto piekło się w piekarniku, a ja z Caroliną skoczyłyśmy do mnie do pokoju przebrać się w coś czystego.
No jak z dziećmi - powiedziałam wchodząc do salonu. - Powariowaliście?
Widok bijących się chłopaków poduszkami, był po prostu warty śmiechu. Dwóch facetów w wieku 25 lat. Przedszkole.
Nasz ubaw przerwał nam dzwonek do drzwi.
Po chwili w salonie stał William z jakimś obcym chłopakiem.
Którego znałam, ale musiałam odjebać szopkę taką jaka była w omówionym planie.
Drugi lucyfer..- powiedziałam pod nosem

CZYTASZ
Broken Game
Mystery / ThrillerRachel Evans nigdy nie była roztrzepaną dziewczyną, która cały czas imprezowała. Większość decyzji, które podejmowała były rozsądne i przemyślane, zawsze miała wszystko zaplanowane ale nie przewidziała jednego - chłopaka z ciemnymi jak noc oczami. W...