3. Przysługa

1.1K 45 10
                                        

Budzik to jest zmora każdego. Jestem wdzięczna, że ten kto układał plan wykładów stwierdził że miło będzie gdy będziemy zaczynać o 11. Naprawdę nie rozumiem ludzi, którzy potrafią wstawać dzień w dzień o 6 rano. Ja nie umiem wstać wcześniej niż ósma a dopiero co o szóstej.

 Okazało się że byłam sama w mieszkaniu, ponieważ Xavier pracę  zaczynał chwilę po 9 czyli już znajdował się w warsztacie i zajmował się samochodami.

Co jest realnie niemożliwe bo jemu nie chce się nawet wyjść do sklepu po zakupy a dopiero co naprawiać samochody, jestem pewna że trzyma telefon na kolanach i gra w jaką grę.

Przejazd z mieszkania na uczelnie minął dość szybko, wjeżdżając na parking musiałam dobrą chwile poszukać miejsca.  Na końcu i tak zaparkowałam obok jakiegoś mercedesa.

(Niektóry sugerują że prawo jazdy wygrałam w lotto , bardzo możliwe)

Gdy weszłam na uczelnie skierowałam się od razu pod wyznaczoną salę , oczywiście chciałam zawiązać sznurówkę w bucie i nie spodziewałam się, że gdy się schylę wylecą mi książki z torby. Bycie pierdolą ma dwoje skutku.

Daj pomogę ci - odezwała się podchodząc do mnie nieznajoma dziewczyna

Ogniste długie włosy , nogi do nieba i przeuroczy uśmiech , wygląda jak modelka.

Dziękuję , dam radę - odpowiedziałam z łagodnym uśmiechem na ustach.

Jestem Vanessa Vesner - wyciągnęła dłoń w moim kierunku

Rachel Evans - odwzajemniłam gest

Jesteś na pierwszym roku? - spytała

Tak , zaczynam studiować prawo - odpowiedziałam zgodnie z prawdą

Będziemy razem studiować - powiedziała z uśmiechem na ustach - Idziemy profesor już przyszedł.

Reszta wykładów upłynęła mi dość szybko.  Poznałam lepiej Vanesse a na koniec ostatniego wykładu wymieniłyśmy się numerami telefonów.

Kierowałam się w stronę auta, gdy zauważyłam że mój brat stoi przy masce mojego samochodu z jakimś innym chłopakiem. Podejrzewałam, że był to Dominic bądź Paul, podobno studiowali na tym samym roku.

Podchodząc bliżej zorientowałam się, że stoi tam William we własnej osobie. Co on tu robi?
Studiuje z moim bratem? Akurat o nim niczego się nie dowiedziałam podczas naszego ostatniego spotkania.

Jedziesz już do domu? - spytał Xavier odpychając się od maski swojego pojazdu

Owszem , mam taki zamiar - odpowiedziałam poprawiając torbę na ramieniu

Podwieziesz Williama do domu? - zapytał mój brat

A to on własnego samochodu nie ma? - spytałam niemalże od razu

Ma ale u mnie w warsztacie - powiedział jakby nigdy nic

To niech sobie zrobi spacerek, dobrze mu to zrobi - wypowiedziałam wsiadając w tym samym momencie do samochodu. - Nie patrz się na mnie jakby cię matka nie kochała, podrzucę go

William wsiadł chwilę po mnie nie zamieniając ze mną żadnego słowa. No cóż czego mogę spodziewać się po kimś takim jak on.

Jeździsz jak ciota - skomentował gdy wyjechaliśmy z parkingu

Jak ci coś nie pasuje to patrz tam jest przystanek, mogę cię tam wysadzić i wrócisz autobusem - odpyskowałam.

Co on sobie wyobraża, nie dosyć że to ja zrobiłam mu łaskę i go zabrałam do domu to jeszcze będzie komentował to w jaki sposób jeżdżę.

Zjedź na stacje benzynową , ja poprowadzę - zaproponował

Chyba sobie żartujesz że pozwolę prowadzić komuś takiemu jak ty mój samochód - powiedziałam podnosząc głos

Jeżdżę tysiąc razy lepiej niż ty - prychnął pod nosem.

Twoje nie doczekanie - mruknęłam

Chcesz się przekonać? - spytał

Jedyne czego chce to żebyś w końcu zamknął - odpowiedziałam

Okres masz czy co - fuknął. - Na żartach się nie znasz.

Nie chciało mi się już tego komentować, wjechałam w nasze osiedle parkując na moim ulubionym miejscu.

Teraz będziesz zgrywać obrażoną? - spytał opierając się o maskę mojego samochodu.

Chuj cię to powinno obchodzić - powiedziałam zabierając z tylnych siedzeń torbę.

Chcesz ? - wyciągnął w moim kierunku paczkę papierosów

Dzięki mam swoje - powiedziałam kierując się w stronę klatki. - A i spróbuj mi zrobić jakąkolwiek rysę na karoserii to nie będzie tak milutko 

Weszłam do mieszkania poddenerwowana, rzuciłam torbę pod wieszak kierując się do kuchni aby zrobić sobie kawę i odstresować się po dzisiejszym dniu.

Skończyło się jak zawsze , krótką drzemką podczas której Xavier zdążył wrócić już do domu i przygotować obiad.

Nie słyszałam kiedy wróciłeś - powiedziałam przeciągając się

Nie dawno , 20 minut temu jakoś. Nie budziłem cię bo spałaś - powiedział brat , dalej krzątając się po kuchni

Co tam dobrego gotujesz ? - spytałam z ciekawości

Lasagne , wpadną dzisiaj chłopaki i być może Julia i Carolina ale nie obiecuje - poinformował mnie - a jak minęła ci podróż z Williamem? Dałaś mu popalić?

Rozmawiasz z młodszą Evans i śmiesz pytać - powiedziałam. - Lekkie odpyskowanie to znowu nie koniec świata.

Enemies to lovers - skwitował śmiejąc się

Oj braciszku nie w tym życiu i nie z nim - zaśmiałam się

Nie zdziwiłbym się gdyby tak było - powiedział

Nie będę układać sobie życia z kimś kto myśli że może wszystko - podsumowałam idąc w kierunku głośników aby włączyć jakąś playlistę. 

Zaczęłam pomagać bratu, bawiliśmy się w najlepsze a w tle leciała piosenka od Rihanny "We Found Love". Postanowiliśmy zrobić nasze popisowe ciasto czekoladowe. Skończyło się tym że mąka była wszędzie. Ja byłam cała biała tak samo jak Olivier a nasz śmiech było słychać chyba w sąsiednim bloku.

Naszą miłą wymianę zdań przerwał dzwonek do drzwi co oznaczało że goście już dotarli.

Do mieszkania weszli Dominic z Caro. 

Co wy żeście zrobili..- złapała się za głowę Carolina.

Ale kucharze z was - zaśmiał się Dominic. - Słychać was było przed klatką

Może zamiast gadać ruszycie te tyłki i nam pomożecie co? - zaśmiałam się

Czekałam aż spytasz - odparła z uśmiechem Carolina.

Była nas już czwórka w tym bałaganie, po skończeniu naszej zabawy w kucharzy kuchnia wyglądała jakby przeszło przez nią tornado albo huragan. Wszędzie była mąka, cukier, czekolada, dosłownie wszystko. Nawet jajka były rozbite na podłodze bo Xavier z Dominiciem stwierdzili że bitwa na jajka to idealny plan. 

Oni są zwyczajnie zjebani.

Ciasto piekło się w piekarniku, a ja z Caroliną skoczyłyśmy do mnie do pokoju przebrać się w coś czystego. 

No jak z dziećmi - powiedziałam wchodząc do salonu. - Powariowaliście? 

Widok bijących się chłopaków poduszkami, był po prostu warty śmiechu. Dwóch facetów w wieku 25 lat. Przedszkole. 

Nasz ubaw przerwał nam dzwonek do drzwi. 

Po chwili w salonie stał William  z jakimś obcym chłopakiem.

Którego znałam, ale musiałam odjebać szopkę taką jaka była w omówionym planie. 

Drugi lucyfer..- powiedziałam pod nosem


Broken GameOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz