W ciszy obserwowałam wciąż pogrążonego w śnie Nathaniela. Była godzina ósma rano, oczy same zamykały mi się ze zmęczenia, jednak nie byłam w stanie ponownie zapaść w sen. Dlatego też ułożyłam się wygodniej na boku, rękę włożyłam pod głowę i w zamyśleniu patrzyłam to na unoszącą się klatkę piersiową chłopaka, to na jego wciąż zamknięte oczy.
Tak bardzo się cieszyłam, że pomimo całej tej chorej sytuacji i bólu, jaki w nim był, znalazł w sobie siłę, aby spokojnie usnąć i przespać całą noc. Cóż, przynajmniej miałam nadzieję, że faktycznie tak było.
Diaspro była złą osobą, która rozorała serce Nate'a w tak bardzo bolesny sposób, że nic nie było go w stanie całkowicie zaleczyć i choć może moja obecność mu w pewnym sensie pomagała, to byłam też boleśnie świadoma tego, że przebywając ze mną, przypominały mu się jego momenty z Diaspro. Bo to było nieuniknione. Kochał Diaspro i kochał też mnie, dlatego nie mógł nie porównywać, nie mógł w pełni zapomnieć. Ale nigdy w życiu nie miałam mu tego za złe.
Odruchowo przeniosłam spojrzenie na jego lekko uchylone wargi i od razu przypomniałam sobie moment ich pocałunku. Aż ścisnęło mnie w trzewiach na to wspomnienie. Sama myśl, że te usta całowały kogoś innego...
Wzdrygnęłam się i powoli odchyliłam kołdrę z zamiarem wstania. Już miałam zsunąć się z materaca, gdy poczułam na swoim ramieniu jego dłoń. Prąd przeszedł przez moje ciało. Od razu odwróciłam się w jego stronę i uśmiechnęłam się, widząc, że mi się przyglądał. Wzrok nadal miał nieco nietrzeźwy, a włosy kompletnie potargane, ale wyglądało to nawet uroczo i... boleśnie. Bo przypominało mi to o wczorajszym dniu.
Och, naprawdę od tego całego zdarzenia z Diaspro minęło zaledwie kilkanaście godzin? Czułam się, jakby to było wieki temu.
Wykonałam nieme polecenie chłopaka i położyłam się z powrotem na łóżku, nieco zmniejszając dzielący nas dystans. Nate powoli odgarnął moje włosy z twarzy.
— Powinieneś spać — wyszeptałam, łapiąc go za palce.
— Założę się, że ty położyłaś się znacznie później.
Nie mogłam zaprzeczyć, dlatego zmusiłam się do przewrócenia oczami.
— Przyszłam do ciebie o trzeciej. To wcale nie tak późno.
Uniósł lekko brwi i westchnął.
— Spałaś tylko pięć godzin — zauważył, wywołując tym u mnie śmiech. Zmarszczył brwi. — Co?
Pokręciłam głową i musnęłam jego policzek.
— Ty nawet pięć sekund po przebudzeniu jesteś w stanie wykalkulować takie rzeczy — jęknęłam, gdy przerzucił rękę przez moją talię. Poczułam ucisk w żołądku. Wyszczerzył lekko zęby i drugą ręką potarł oczy. — Ja nawet w południe ci tego tak szybko, a w dodatku poprawnie nie obliczę.
— Sama kiedyś powiedziałaś, że masz mnie po to, żebym wykonywał za ciebie rachunki.
Oburzona otworzyłam usta i ukłułam go paznokciem w klatkę piersiową.
— A od kiedy ty się tak słuchasz tego, co ja ci mówię, co? — powiedziałam rozbawiona i cicho pisnęłam, gdy jednym ruchem obrócił mnie na plecy i zawisł nade mną.
Gdy nasze ciała się o siebie obtarły, poczułam przyjemne mrowienie na skórze. Wbiłam wzrok w jego granatowe oczęta i ułożywszy dłoń na jego karku, przyciągnęłam go do siebie. Nie opierał się, tylko pocałował mnie raz, mocno i czule, zupełnie tak, jakby chciał przeprosić za to, co miało miejsce wczoraj. Jego skóra pachniała resztkami wody kolońskiej, a smak na języku był tak samo słodki i kuszący, jak za każdym razem.
CZYTASZ
Zduszony Krzyk
RomanceDRUGA CZĘŚĆ TRYLOGII ZDUSZONEJ Victoria cudem uniknęła śmierci z rąk matki. Topiona i pozbawiona powietrza sądziła, że to był jej ostatni dech. Nie spodziewała się, że dane jej będzie zaczerpnąć jeszcze trochę tlenu. Po chaotycznych zdarzeniach w je...