Nathaniel Brittle
Ojciec popatrzył na mnie z uniesionymi brwiami, a mama ciężko westchnęła. Już skierowałem się w stronę drzwi, jednak tata mnie zatrzymał.
— Ja cię tylko ostrzegam, synu. Jeden krzyk albo wybuch płaczu, a wejdę do was na górę i sam ją stąd wyniosę.
Skinąłem mu sztywno głową i darując sobie jakiekolwiek dyskusje, otworzyłem drzwi. Oczywiście stała w nich blondynka. Do twarzy miała przyklejony uśmiech. Uważnie jej się przyjrzałem, czując zniesmaczenie jej ubiorem.
— A tobie się pory roku nie pomyliły? — spytałem kąśliwie, patrząc na jej bordową spódniczkę, kabaretki i czarną bluzkę do pępka. Długie, blond włosy pozostawiła rozpuszczone, a oczy podkreśliła czarną kreską i tuszem do rzęs.
Za to, że wyglądała tak dobrze, nienawidziłem jej jeszcze bardziej.
— Liczyłam raczej na to, że mnie rozgrzejesz. — Puściła mi oczko i nie czekając na pozwolenie, weszła do środka.
— Bacz na słowa, bo nie jesteśmy sami — wyszeptałem tak cicho, aby tylko ona mogła mnie usłyszeć. Gdy pochyliłem się nad nią, ogromna ilość jej perfum przyprawiła mnie o zawrót głowy.
— Wyluzuj. — Przejechała długim paznokciem po moim policzku, po czym weszła w głąb domu. — Dzień dobry. — Gdy zwróciła się do moich rodziców, o mało nie wybuchłem śmiechem. Chyba już zapomniała, co zrobiła i prawdopodobnie nawet nie zdawała sobie sprawy z tego, jak bardzo jej nie lubili.
Moi rodzice niechętnie odwrócili się w jej stronę i posłali jej nieszczere uśmiechy. I choć moja mama zawsze starała się traktować wszystkich życzliwie i na równi, bez względu na to, jacy byli, to nie była w stanie ukryć zniesmaczenia do Diaspro. Ona zbyt bardzo zalazła im za skórę.
— Witaj, Diaspro — odparła po chwili, jednak wiedziałem, że zrobiła to z grzeczności, a nie z chęci. Widziałem, jak Diaspro została otaksowana przez moją rodzicielkę, a następnie przez tatę i niemalże słyszałem te obelgi, które krzątały się po ich głowach. — Sporo czasu minęło.
— Zaiste, pani Brittle.
O mało się nie wzdrygnąłem.
— Co cię sprowadza? Jak w Anglii?
— Nie ociepla się. — Wyszczerzyła zęby w sztucznym uśmiechu i popatrzyła na mojego tatę, który łypał ją wzrokiem. Na jej miejscu już dawno zapadłbym się pod ziemię. — Przyjechałam powspominać i zobaczyć się z Nate'em.
Mój ojciec nie powstrzymał parsknięcia.
— Idźcie już na górę, co? — Spojrzał na mnie wymownie, uporczywie unikając wzroku Diaspro. Widziałem w oczach blondynki pewien zawód. Ewidentnie chciała, aby moi rodzice zagrali w jej gierkę.
Szybko pokiwałem głową i niechętnie chwyciłem Diaspro za rękę. Szliśmy w milczeniu, a gdy w końcu zamknęły się za nami drzwi, wypuściłem wstrzymywane powietrze. Odwróciłem się przodem do dziewczyny, która stała z założonymi rękami oparta o drzwi.
— Więc? — spytałem cierpko, stojąc jakieś trzy metry od niej. Skrzyżowała kostki, w pełni opierając się o zamknięte drzwi, zupełnie tak, jakby nie dopuszczała do siebie myśli, że ktoś mógłby je otworzyć, a wówczas ona nie miałaby jak zachować równowagi.
Westchnęła i jakby słysząc moje pytanie, odepchnęła się od drzwi i podeszła bliżej mnie, chwytając za moją bluzę. Zacisnęła mocniej pięści na materiale i przyciągnęła mnie nieco bliżej, patrząc mi w oczy. Zacisnąłem mocniej szczękę, gdy jej oddech uderzył w moją twarz, a zapach spowił nozdrza. Za wszelką cenę usiłowałem nie wyobrażać sobie, że przede mną stała również blond włosa Victoria, nieco przyzwoiciej ubrana i niższa.
![](https://img.wattpad.com/cover/359527768-288-k202021.jpg)
CZYTASZ
Zduszony Krzyk
RomanceDRUGA CZĘŚĆ TRYLOGII ZDUSZONEJ Victoria cudem uniknęła śmierci z rąk matki. Topiona i pozbawiona powietrza sądziła, że to był jej ostatni dech. Nie spodziewała się, że dane jej będzie zaczerpnąć jeszcze trochę tlenu. Po chaotycznych zdarzeniach w je...