Rozdział 24 - Czym jest miłość?

151 18 1
                                    

To był drugi dzień odwożenia córki na rehabilitacje. Jechał właśnie przez miasto, kiedy odebrał telefon, którego najmniej się spodziewał.
- Dzień dobry, Polly - odezwał się niepewnie.
- Dzień dobry, panie Tornes. Mogę zająć chwilę?
- Oczywiście, stało się coś? - zacisnął dłoń mocniej na kierownicy, zastanawiając się, w jakiej sprawie przyjaciółka jego córki do niego dzwoni.
- Martwię się o Catherine - powiedziała z westchnieniem. Christopher nieco zwolnił, bojąc się swoich reakcji po usłyszeniu kontynuacji jej słów.
- Sprecyzuj - poprosił.
- Nie podoba mi się jej relacja z Bennettem - powiedziała wprost. Trener chwilę analizował jej słowa, wciąż nie rozumiejąc, o co dokładnie chodziło dziewczynie.
- Polly, dobrze wiesz, że federacja...
- Panie Tornes - przerwała mu, jakby nie chciała słyszeć jego wyjaśnień. - Catherine jest cudowną dziewczyną, on głupim idiotą. Zgadzamy się?
- Nie oceniałbym tak z drogi... - mruknął niepewnie, przypominając sobie ich ostatnią rozmowę. Polly to jednak nie obchodziło.
- Jestem osobiście zdania, że on jedyny jest winien jej wypadkowi. I dobrze, że Catherine ma na tyle dobre serduszko, by go tolerować, ale przestaje mi się podobać to, że ona zaczyna go bronić. Nie rozmawia ze mną, bo raz czy dwa wyraziłam swoje zdanie na ten temat. Panie Tornes, pan zna go najlepiej, czy człowiek jest się w stanie od tak zmienić?
- Wątpię - przyznał, a przed jego oczami stanął dawny Mason, egocentryk i gwiazdor.
- Proszę wybadać Catherine, może się mylę. Ona nie chce ze mną rozmawiać, a pan może czegoś się dowie. Martwię się - dodała z żalem. Christopher westchnął, parkując pod mieszkaniem córki. Spojrzał w górę w jej okno.
- Nie musisz się martwić, Polly. Wiem od niego, że gdy sytuacja Catherine sie poprawi, Mason wyjeżdża.
- Wyjeżdża? Na stałe? - zdziwiła się.
- Tak. Chce w Milwaukee rozpocząć nowy rozdział, zamykając za sobą ten z Chicago.
- To w sumie dobra wiadomość, trochę mnie pan uspokoił - powiedziała, wypuszczając ze świstem powietrze.
- Dlaczego się tak przejmujesz, Polly? - spytał trener, opuszczając pojazd.
- To moja najlepsza przyjaciółka, panie Tornes. Nie chcę, żeby rozdzielił nas facet, który nie jest nawet zaczątkiem materiału na chłopaka Catherine. Po wszystkim, co przeszła, zasługuje na najlepsze. Pragnę jej szczęścia - zapewniła. Christopher uśmiechnął się szczęśliwy, że jego córka ma taką przyjaciółkę. Pokłóciły się, bo Polly wyraziła swoje zdanie. Ale to przecież nic złego? Martwi się, to przejaw prawdziwej przyjaźni. Oby tylko zamieszana we wszystko Catherine to zrozumiała.
Christopher po zakończeniu rozmowy wpisał kod do domofonu i windą dostał się na szóste piętro. Tam już przy drzwiach przywitała go córka.
- Cześć tatku - uśmiechnęła się, zamykając kluczem drzwi.
- Cześć słońce - podszedł i ucałował jej skroń. - Jak poranek?
- Świetnie - odwróciła się, by na niego spojrzeć. - Kolejna porcja bólu, poświęcenia i zawziętości.
- Nie wiem czy się z tego cieszysz czy się boisz - stwierdził, śmiejąc się.
- Chyba i to i to - odpowiedziała, gdy wchodzili do windy. W milczeniu pokonali drogę do samochodu. Od Catherine biło ciepło, była uśmiechnięta, mimo brzydkiej pogody jej wesołe oczy poprawiały otoczenie. Pierwszy raz widział ją taką od czasu wypadku. Wszystko w końcu wracało na dobre tory.
- Co u Masona? - zagadnął, gdy jechali do kliniki.
- Nie wiem. Nie odzywa się od wczoraj - odpowiedziała lekko. Christopher mając gdzieś z tyłu głowy słowa przyjaciółki córki, zerknął na nią kątem oka.
- Nie dzwoniłaś?
- A po co? - zaśmiała się, przenosząc na niego wzrok. - Niech w spokoju pozałatwia rodzinne sprawy. To nie pies na uwięzi.
- Tak, rozumiem. Myślałem tylko, że interesuje cię, jak mu tam idzie - powiedział, podpuszczając ją. Dziewczyna swobodnie wzruszyła ramionami.
- Wróci, to opowie - stwierdziła krótko. Christopher zacisnął usta. Nie był zbyt dobrym szpiegiem, nie wiedział jak inaczej podejść córkę, dlatego zaniechał próby.
Dojechali do miejsca rehabilitacji, Catherine prawie tam frunęła, mimo że była o kulach. Ojciec obserwował z jaką swobodą się porusza, z jakim uśmiechem wita ją Kyle, z jaką werwą przystępowała do ćwiczeń.
Grzecznie czekał wyznaczony czas, po którym jego córka wyszła i mimo że wyglądała na bardzo zmęczoną, wciąż się uśmiechała.
- Widzę, że tata odwozi cię już drugi dzień. Gdzie twój dobry duch? - spytał Kyle, gdy stanęli w trójkę na korytarzu.
- Rodzinne sprawy, musiał mnie opuścić na kilka dni - wyjaśniła z uśmiechem.
- Rodzina ważna rzecz - skinął głową i uśmiechnął się do trenera. Christopher wyłapał interesujące go słowa.
- Dobry duch? - spojrzał pytająco na rehabilitanta.
- Tak go nazywam, od kiedy po poważnym załamaniu Catherine, jedynie on potrafił ją sprowadzić na właściwą drogę - powiedział, uśmiechając się przy tym ciągle. Pan Tornes zmarszczył brwi.
- Co takiego? - spytał zdziwiony.
- Catherine podczas rehabilitacji miewa bunty, na które byłem przygotowany i zawsze sobie z nimi radziłem. Ale było kilka takich, podczas których moje wieloletnie doświadczenie spaliło na panewce. Tylko Mason mógł przekonać Catherine - powiedział, uśmiechając się do dziewczyny. Ona odwzajemniła ten gest. Wtedy ojciec spojrzał na swoją córkę. Na szczęście wypisane na jej twarzy. W jego brzuchu pojawiło się nieprzyjemne kłucie.
Gdy się pożegnali i szli w stronę samochodu, kłucie nie ustawało. Ojciec w końcu spojrzał na córkę.
- Nie wiedziałem, że Bennett jest dla ciebie takim wsparciem - mruknął, obserwując jak zaczyna się znów uśmiechać.
- Jest czymś więcej, tato - przyznała, odwracając twarz w jego stronę. Nieprzyjemne kłucie się podwoiło na tyle, że Christopher musiał pohamować grymas.
- Co mam przez to rozumieć? - spytał, chcąc brzmieć spokojnie, ale wyszło bardziej surowo.
- Że jest przyjacielem. Takim prawdziwym - wyjaśniła swobodnie.
- Oby tylko o to chodziło - burknął, licząc, że córka nie usłyszy. Ale usłyszała. Nic jednak nie dała po sobie poznać. Przyzwyczajona, że całe jej otoczenie nienawidzi Masona za to, co zrobił. I jakaś jej część też go nienawidziła. Jednak chłopak dawał jej tyle, że powoli zapominała o tym, co złe. Nie zamierzała rozmawiać o tym z ojcem, mogłoby się skończyć kłótnią a ona sama nie rozumiała jeszcze swoich uczuć. Skupiała się na rehabilitacji. Choć sama przed sobą musiała przyznać - rehabilitacje u boku Masona były ciekawsze.
Już zaczynała uciekać myślami w lepsze miejsce, gdy ojciec postanowił nagle wrócić do tematu, w bardzo nieoczekiwany sposób.
- Wiesz, że stali cię na coś lepszego? - spytał. Córka spojrzała na niego z mieszkanka zaskoczenia ale też rozbawienia.
- O czym ty mówisz? - zapytała, mimo że doskonale wiedziała, o co mu chodziło. Christopher niezręcznie podrapał się w tył głowy, uciekając wzrokiem. Niby miał dorosłą córkę, związki nie były mu obce, ale mimo to ciężko było mu przeprowadzić rozmowę z Cathy.
Znalazł w sobie resztki odwagi i spojrzał w oczy dziewczynie, która przyglądała mu się intensywnie. Przychodziły mu do głowy różne opcje. "Zasługujesz na to, co najlepsze", "pojawi się w końcu ktoś, kto zmieni twoje życie" lub "twoja bratnia dusza gdzieś tam na ciebie czeka". Zamiast tego powiedział coś, co nie powinno w ogóle paść.
- Bradley by tego nie pochwalił.
- Słucham?! - wykrzyknęła zdziwiona, z jakiegoś powodu automatycznie się denerwując. - Jak śmiesz mówić takie rzeczy? Skąd wziąłeś odwagę, żeby mieszać w to nieżyjącego syna?!
Serce zaczęło boleśnie przyspieszać. Nie spodziewała się po ojcu takiego zachowania. Pomijając fakt, że zachowywał się tak, jakby Cath była w toksycznym związku, który ją niszczył. A nie była w żadnym związku. Nic jej nie łączyło z Masonem. Skąd ojcu przyszło do głowy coś takiego?
Christopher stropiła sie natychmiast, gdy zobaczył wzburzenie na twarzy córki.
- Wybacz, Cathy, nie tak to miało zabrzmieć - zaczął się usprawiedliwiać.
- A jak miało? Bo dla mnie wyszło jasno i klarownie. Zejdźcie z Masona, bo zrobił o wiele więcej, niż wy wszyscy razem wzięci - syknęła zdenerwowana i szybko przebierając kulami, ruszyła w stronę auta. Ona też się zagalopowała, ale celowo. To miało boleć. Doskonale zdawała sobie sprawę z tego, że ojciec dużo pracuje, nie był w stanie poświęcić jej tyle czasu, co nic nie robiący Mason. Tak samo Polly. Catherine powiedziała zbyt dużo, ale miała to gdzieś.

Poza boiskiemOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz