Rozdział 10 - Uczmy się na błędach

176 20 0
                                    

- Dlaczego przyjechaliśmy na stadion? - spytała Catherine, lekko zaniepokojona. Degins wymienił z Willsem znaczące spojrzenia, ale żaden z nich nie miał zamiaru odpowiadać, co tylko rozjuszyło dziewczynę. - Odpowiecie?
- Panno Tornes, proszę o chwilę cierpliwości - powiedział spokojnie Tom, pchając jej wózek. - Bez zbędnych pytań szybciej rozwiążemy ten problem. Przypominam, że lekarz pozwolił pani opuścić szpital jedynie na godzinę - zaznaczył, czym skutecznie uciszył Catherine, która była niezadowolona z takiego obrotu spraw. Przemierzyli długi korytarz w milczeniu, kierując się wprost na murawę. Jako pierwszy zauważył ich Christopher Tornes, który spojrzał na swoją córkę ze zdziwieniem. Podobnie jak ona na niego.
- Dlaczego jesteśmy na treningu Vivy? - spytała po raz kolejny, tym razem z wyraźnym niepokojem w głosie. Greg i Tom znowu wymienili znaczące spojrzenia. Catherine to wkurzało. Okej, rozmawiali na osobności kilka minut, ale to nie znaczyło, że mogli jej w to wszystko nie wtajemniczać.
- Córeczko? Co tu robisz? - Tornes podszedł do trójki gości, zatrzymując spojrzenie na córce, która siedziała na wózku inwalidzkim i z narastającą zgrozą patrzyła to na niego, to na boisko. Chwilę konsternacji przerwał przybyły niedawno gość, wyciągając rękę ku trenerowi.
- Dzień dobry, panie Tornes. Tom Degins, przedstawiciel federacji - oznajmił, ściskając dłoń zaskoczonego trenera. - Czy moglibyśmy przerwać trening i poprosić Masona Bennetta?
- Nie, błagam, nie mówcie mi, że to on... - Catherine pokręciła gwałtownie głową, gdy jej serce nieznośnie przyspieszyło. Z trudem łapała oddech licząc, że to wszystko okaże się tylko złym snem. Tom pochylił się nad dziewczyną i ścisnął jej ramię.
- Spokojnie. Jesteśmy tu, by rozwiać wątpliwości. Może to wszystko okaże się pomyłką, ponieważ pan Wills chce nas wyprowadzić w pole - oznajmił spokojnie.
- Ja tu jestem - powiedział z naciskiem Greg, krzyżując ręce na piersiach. W międzyczasie Christopher przyprowadził kapitana drużyny, który lekko pobladł na widok Grega Willsa. Mimo to stanął przed małą grupką.
- Ktoś mi wyjaśni, o co tu chodzi? - spytał rozdrażniony trener, obserwując każdego po kolei.
- Oczywiście, już wyjaśniam. - Tom odchrząknął i wyprostowawszy plecy, spojrzał na kapitana drużyny. - Nazywam się Tom Degins i jestem reprezentantem federacji. Przybyłem, żeby wyjaśnić problem niefortunnego wypadku panny Tornes i doszły mnie słuchy, że brał pan udział w tym haniebnym przedsięwzięciu - ogłosił. Po tych słowach wszystkie oczy skierowały się na Masona. Ten zaś patrzył tylko na Catherine. Dziewczyna walczyła ze łzami, przykładając pięść do ust, przygryzała kostki dłoni. Jej wzrok wyrażał okrutny ból, czyste niezrozumienie i... żal. Prawdziwy żal, który ugodził Bennetta w samo serce.
- Nie chciałem tego - mruknął prawie niedosłyszalnie.
- Czy to prawda, że zapłacił pan panu Gregowi Willsowi za faul, który miał miejsce kilka dni temu na boisku? - kolejne pytanie, po którym znów każdy spojrzał na Masona. Ten przeleciał wzrokiem po gipsie dziewczyny i zdał sobie sprawę, że jego głupie przekonania, wysokie ego i nieumiejętność poradzenia sobie z porażką zaprowadziły go o krok za daleko.
- Mason, odpowiedz. - Groźny głos trenera zabrzmiał, gdy nie padła żadna odpowiedź. Kapitan drużyny spuścił głowę z rezygnacją.
- Tak - szepnął.
- Mówiłem wam! - zawołał Greg, któremu zdecydowanie spadł kamień z serca. Catherine zacisnęła obie dłonie na wózku.
- Zrobiłeś to?! - krzyknęła.
- Tak, zrobiłem - przyznał nieco głośniej. Świat Catherine zawalił się po raz kolejny. Christopher został bez słowa, z niezrozumieniem obserwując swojego podopiecznego, podczas gdy przedstawiciel federacji obserwował ich zachowania w milczeniu.
Catherine mimowolnie spłynęły łzy po policzkach. Podniosła się na rękach, chcąc wstać i rzucić się na swojego wroga, ale bezsilnie upadła z powrotem.
- Ty chory idioto! - krzyknęła w jego kierunku. - Co złego ci zrobiłam?! Jakim prawem zniszczyłeś moje życie?!
- Nie chciałem tego zrobić. To miał być tylko niegroźny faul, żebyście nie wygrały meczu - wyjaśnił, krzywiąc się przy tym, ponieważ gdy powiedział to na głos, brzmiało to strasznie. Jak dziecko, które podcina nogę koledze, żeby ten nie dobiegł na metę.
- Niegroźny faul?! - zawołała głośniej, przywołując tym samym spojrzenie Noe, który zaczął podchodzić, zainteresowany krzykami. - Człowieku! Ja prawdopodobnie nigdy nie wrócę na boisko! Musieli składać mnie operacyjnie! Dzięki tobie może już nigdy nie zagram w piłkę! Jesteś świadomy tego, co zrobiłeś?! - krzyczała przez łzy. Każde jej słowo było dla Masona bolesne. Patrzył na nią ze smutkiem, tak naprawdę nie mając nic na swoje usprawiedliwienie. Zachował się jak ostatnia łajza.
- Przepraszam... - mruknął.
- W dupie mam twoje przepraszam! Zabiję cię, człowieku! Przysięgam! Za to, co zrobiłeś powinni na zawsze odebrać ci możliwość reprezentowania Ameryki!
- Co tu się dzieje? - spytał Noe, podchodząc ostrożnie. Catherine wbiła nienawidzący wzrok w kapitana drużyny.
- Pochwalisz się przyjacielowi, co zrobiłeś?! - spytała. Znowu cisza. Catherine parsknęła z obrzydzeniem. - Zapłacił gruby hajs żeby mnie sfaulowali!
- Nie zrobiłeś tego... - jęknął Noe, wytrzeszczając oczy na przyjaciela. Jego wyraz twarzy i postawa jednak świadczyły o jednym. - Dlatego chciałeś być na tym meczu... Dlatego nie wystraszyłeś się, gdy padł faul... - skrzydłowy z niedowierzaniem pokręcił głową, robiąc krok w tył.
- Nie tego chciałem - powiedział z mocą Mason, po czym spojrzał w oczy płaczącej dziewczynie. - Catherine, jest mi przykro...
- Zabierzcie mnie stąd, póki go nie zabiłam - wycedziła przez zęby. Ta prośba została spełniona od razu. Christopher podszedł do córki, nie patrząc nawet na swojego zawodnika. Rzucił krótkie „koniec treningu" i pchnął wózek Cath do wyjścia ze stadionu. Wtedy krok w stronę Masona zrobił Tom, zwracając na siebie uwagę.
- W twojej sprawie zbierze się rada. Za dwa dni zostaniesz poinformowany o konsekwencjach swoich czynów i podjęciu przez nas ostatecznej decyzji. Z doświadczenia jednak mogę ci powiedzieć, żebyś nie nastawiał się na szczęśliwe zakończenie.
- A co ze mną? - Greg nieśmiało podszedł. Wtedy Degins spojrzał na niego.
- Twój występek też zostanie poruszony na zebraniu federacji. Dajcie nam dwa dni. Kłaniam się - skinął lekko głową i opuścił boisko. Wills rzucił Masonowi twarde spojrzenie, po czym sam zniknął z pola widzenia. Mason stał, wpatrzony w jeden punkt i zastanawiał się, kiedy pycha i nienawiść przyćmiły mu logiczne myślenie. Zrozumiał swój błąd dopiero wtedy, gdy zobaczył dziewczynę na wózku. Doszło do niego, że pozbawił ją możliwości wykonywania sportu, który naprawdę kochała. I co z tego, że z nimi wygrały? Tak trudno było mu przyjąć fakt, że mogłyby być lepsze? Albo że po prostu miały lepszy dzień?
- Powiedz, że to wszystko było żartem - odezwał się srogo Noe. Mason odważnie spojrzał w jego kierunku.
- Niestety nie. Zapłaciłem Willsowi, żeby nie dopuścił do gola. Chciałem, żeby przegrały - przyznał. Odpowiedziała mu cisza. Po kilku sekundach Noe wziął niespodziewany dla Bennetta zamach i uderzył go pięścią w twarz. Ten nagły czyn spowodował, że Masona odrzuciło w tył, zachwiał się na własnych nogach i z trudem utrzymał równowagę.
- Kim ty jesteś, facet?! - krzyknął, podchodząc do niego raptownie. - Jakim trzeba być gnojem, żeby posunąć się do czegoś takiego?! Jak trzeba mieć nasrane w głowie?! - wrzasnął, po czym pchnął go mocno. Mason znów z trudem utrzymał się na nogach. Widział złość na twarzy przyjaciela. Tak samo prawdziwą, jak na twarzy dziewczyny, której zniszczył karierę. Wtedy zdał sobie sprawę z kolejnego faktu - nie myślał o drużynie. Co, jeśli federacja wyciągnie konsekwencje nie tylko względem niego?
- Noe, przepraszam! Zachowałem się jak ostatni debil, jestem tego świadom.
- Wiesz jak wiele razy to słyszałem? - zagrzmiał, wymierzając w niego palec wskazujący. - Mnóstwo! I za każdym razem to tylko czcze gadanie. Nic się nie zmienia, kompletnie nic!
- Gdybym mógł cofnąć czas nigdy bym tego nie zrobił! - zawołał z przekonaniem, na co Robbinson prychnął, śmiejąc się drwiąco.
- Wiesz co ja bym zrobił, gdybym mógł cofnąć czas? - spytał, świdrując go morderczym spojrzeniem. Zrobił krok w przód by uważnie spojrzeć przyjacielowi w oczy. - Po śmierci Bradleya odszedłbym z drużyny - wysyczał przez zęby, po czym odwrócił się na pięcie i zszedł z boiska.

Poza boiskiemOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz