Rozdział 27 - Spełnione zadanie

145 20 1
                                    

Święta to okres, który dla Catherine jest niebywale radosny. Ogólnie rzecz biorąc nie przepada za świętami, bez brata święta już nigdy nie były takie same. Jednak tym razem Kyle zrobił jej świąteczny prezent.
- Cóż, Cathy, widzimy się po świętach – uśmiechnął się, gdy skończyli kolejne rehabilitacje. – Twoja noga jest już na tyle sprawna, że możesz siadać za kółko.
- Naprawdę? – pisnęła radośnie, podskakując jednorazowo w miejscu. Widząc jej dziecięcą radość rehabilitant roześmiał się wesoło.
- Naprawdę. Nie potrzebujesz już anioła stróża – oznajmił, rzucając szybkie spojrzenie stojącemu obok Masonowi. – Uprzedzam twoje pytanie, na boisko jeszcze wrócić nie możesz – dodał szybko, gdy dziewczyna otwierała usta. Troszkę zmarkotniała, mimo że się tego spodziewała. Jednakże oczy jej się świeciły gdy doszły ją słuchy o względnej wolności.
- Słyszałeś, Mason? – spojrzała na chłopaka. – Mogę sama jeździć na rehabilitacje! Już nie będę zajmowała twojego czasu – wyszczerzyła zęby. Bennett jedynie uśmiechnął się w odpowiedzi. I nadszedł ten dzień... Odciął się, gdy Kyle i Catherine wymieniali jeszcze uprzejmości. Zaczął się zastanawiać, co to dla niego znaczyło? Ostatnie miesiące kręciły się tylko wokół piłkarki. Teraz nagle miało się to skończyć? Wiedział, że tak będzie a mimo to przyzwyczaił się do codziennych wizyt i obecności dziewczyny. Z trudem przyjął fakt, że wszystko chyliło się ku końcowi.
Kiedy wyszli z ośrodka rehabilitacji, Catherine natychmiast oświadczyła, że chce zobaczyć się z tatą. Mason więc odwiózł ją do domu a sam pojechał do przyjaciela. A raczej do stojącego za centrum lasu, gdzie Robbinson biegał.
Stanął przy jego aucie i zaczął zastanawiać się, czego tak naprawdę chciał? Pogodzenie się z rodzicami, jego decyzja o powrocie do Milwaukee, rozwinięcie tam na nowo kariery. To miało być proste a okazało się, że w praktyce stało się niebywale trudne. Rozmyślania przerwał Noe, który kończąc jogging, podbiegł do swojego samochodu i uśmiechnął się na powitanie.
- Oho, cóż to za niezadowolona mina? – spytał, podając mu rękę. Mason uścisnął mu dłoń i wzdrygnął się na widok przyjaciela, który biegał w lekkiej kurtce.
- Chciałem pogadać – rzucił.
- No, to widzę. Ale o czym? – spytał obecny kapitan, wyciągając ze swojego auta wodę.
- Catherine robi postępy, może jeździć na rehabilitacje sama – oznajmił. Noe upił kilka łyków, co spowodowało krótką ciszę. Później przetarł wierzchem dłoni usta i spojrzał na przyjaciela.
- To dobre wiadomości, twoje zadanie się kończy. Federacja na pewno teraz będzie pytać, jak przebiegała twoja opieka nad Cath.
- Chuj z tą federacją – fuknął, irytując się. Noe marszcząc brwi, przyjrzał się rozdrażnionemu przyjacielowi.
- Mason, o co biega?
- Z jakiegoś powodu nie mam ochoty wyjeżdżać z Chicago – mruknął cicho. Noe uśmiechnął się przebiegle.
- Mam ci powiedzieć, jaki to powód?
- Nie musisz.
- Dobrze, ale nadal nie rozumiem twojego problemu – wzruszył ramionami. Wtedy Bennett spojrzał na swojego przyjaciela.
- Z jednej strony chciałbym zostać, rozłąka z nią może mnie dobić. A z drugiej uważam niezmiennie, że zasługuje na coś lepszego.
- Pierdolenie – Noe machnął ręką. – Może sam powinieneś ją o to zapytać, zamiast samotnie podejmować decyzję?
- Pewnie masz rację... Chociaż, co mnie tu czeka? Obserwować jej powrót na boisko? Waszą grę? To dobije mnie bardziej niż wyjazd – przyznał, krzywiąc się. – Poza tym nie poinformowałem jej o wyprowadzce.
- Jeszcze jej nie powiedziałeś?! – zawołał zdziwiony piłkarz, wytrzeszczając oczy.
- Nie było okazji.
- Świetnie – prychnął. – Zostaw to wszystko na ostatnią chwilę – rzucił ironicznie.
- Chryste, Noe – warknął Mason, łapiąc się za głowę. – Nie powiedziałem jej o tym bo wciąż się nad tym zastanawiam. W głowie podjąłem decyzję już dawno, uważam, że tak trzeba. Ale w sercu... - urwał, starając się dobrze dobrać słowa. – Mam mętlik.
- Nic dziwnego – Noe wzruszył ramionami. – Ale ja nie mam zamiaru podejmować za ciebie decyzji. To ty musisz uznać, jak postąpić. Jednak jeśli chcesz znać moje zdanie, z chęcią udzielę ci rady – powiedział. Mason spojrzał na niego pytająco.
- Jaka to rada?
- Porozmawiaj z nią.

Poza boiskiemOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz