Catherine mocno się zdziwiła, gdy kolejnym przystankiem tego dnia okazał się stadion. Na parkingu roiło się od samochodów, kibice żwawo szli do wejścia.
- Dlaczego stadion? – spytała. Mason zerknął na zegarek umieszczony na nadgarstku, po czym spojrzał na swoją towarzyszkę.
- Za dwadzieścia minut twoja drużyna gra mecz. To trochę słabe, żeby pani kapitan przy tym nie było. Pomijając fakt, że w przeciągu tych niecałych trzech tygodni ominęłaś dwa mecze – uniósł brew, patrząc na nią karcąco. Catherine zerknęła przez szybę na wejście dla kibiców i westchnęła. Nie bała się, nawet czuła przyjemny dreszczyk emocji. Ale w samotności odmawiała tego sobie zapominając o tym, jak kocha ten sport. Z gipsem czy bez – to nadal było przyjemnością.
- Jestem gotowa to naprawić – skinęła pewnie głową, uśmiechając się do niego.
- To chciałem usłyszeć – mrugnął do niej i opuścił pojazd, by po kilku sekundach usadzić ją na wózku inwalidzkim. Wspólnie skierowali się bocznym wejściem dla piłkarzy i gdy tylko przekroczyli próg, zatrzymał ich ochroniarz.
- Wejście dla kibiców jest z drugiej strony – poinformował oschle.
- To jest Catherine Tornes – wskazał siedzącą dziewczynę. – Kapitan drużyny Fire Chicago, która dzisiaj gra swój mecz. Chyba w drodze wyjątku nie każe nam pan oglądać meczu z trybun? – spytał. Ochroniarz uważnie przyjrzał się Catherine, której wzrok wręcz błagał.
- Dobrze, w drodze wyjątku – ugiąwszy się, spojrzał na Bennetta. – A pan to?
- Osobisty opiekun panienki Tornes – odpowiedział bez zająknięcia.
- W porządku – stróż skinął głową. – Znacie kierunek?
- Jak własne mieszkanie – powiedział z zadowoleniem Mason.
- Poinformujcie sędziego o swojej obecności, żebym nie miał nieprzyjemności.
- Ma się rozumieć. Dziękujemy – chłopak zasalutował i pchnął wózek przed siebie. Po przejściu kilkunastu kroków Catherine odwróciła głowę i spojrzała w górę na piłkarza.
- Osobisty opiekun? – syknęła z pretensją.
- Cicho – skarcił ją od razu. – Podziałało.
Przed wejściem na stadion znów ich zatrzymali. Mason powtórzył dokładnie to samo. Przybyły na miejsce sędzia poznał Catherine i wyraził zgodę, by razem z Masonem oglądała mecz z ławki, razem z zawodnikami rezerwowymi i trenerem.
Na dziewczynę każdy patrzył ze współczuciem a na Masona, z wyrzutem. Cathy nie czuła się z tym źle. Wręcz przeciwnie, dzięki temu miała pewność, że Bennetta kara dopadnie wszędzie.
- Dzień dobry, trenerze – odezwała się do stojącego tyłem Stefana Wilnera. Mężczyzna odwrócił się i na jej widok prawie podskoczył.
- Boże, dziecko – jęknął i bez uprzedzenia pochylił się i mocno ją przytulił. – Jak dobrze, że tu jesteś! Dziewczynom na pewno przyda się twoja obecność – uśmiechnął się do niej promiennie, patrzył z radością, jak na długo niewidziane dziecko. Wszystko prysło, gdy trener wyprostował się i zmierzył Masona tak oceniającym spojrzeniem, że chłopak się pod nim skulił.
Każdy mógł wyrażać swoją opinię i myśleć jak najgorzej o Bennecie, każdy też wiedział o decyzji federacji, więc tym bardziej wszyscy patrzyli na niego jak na karalucha, robiącego wszystko pod przymusem, ale w najbliższym gronie Catherine nie było to potrzebne. Podskórnie wyczuła, że mimo wszystko, Mason naprawdę się starał. A nie tylko dlatego, że chciał wrócić jak najszybciej do sportu.
- To dzięki Masonowi tutaj jestem, trenerze – przyznała odważnie, tymi słowami przywołując na powrót jego zdziwione spojrzenie. – Przepraszam, że nie było mnie na poprzednich meczach. Nie miałam ochoty ani siły. Dopiero Mason wyciągnął mnie z domu.
- Przynajmniej jedna dobra rzecz w oceanie pomyłek – powiedział, patrząc znów na chłopaka. Bennett nie miał zamiaru tego komentować, a nawet jakby chciał, nie wiedział jak. Wilner machnął ręką w stronę ławek. – Usiądźcie.
- Czy mogę zobaczyć się z dziewczynami? – spytała, zanim Mason zdążył pchnąć jej wózek.
- Jasne, są w szatni, drogę znasz – trener uśmiechnął się do niej. Wtedy piłkarz położył dłoń na ramieniu Tornes i pochylił się, by spojrzeć jej w oczy.
- Iść z tobą? – spytał cicho. Może to było na pokaz, a może niekoniecznie, ale w tych trzech słowach Cath wyczuła tyle troski, że nie mogła się nie uśmiechnąć. W porywie emocji chwyciła jego dłoń, spoczywającą na jej ramieniu i ścisnęła lekko.
- Nie trzeba, poradzę sobie – odpowiedziała. Wymienili porozumiewawcze uśmiechy, po czym Catherine ruszyła do szatni i Mason stanął naprzeciw jej trenera, który całym ciałem dawał o sobie znać, że ma do niego jeszcze dwa słowa.
- Szybko ci wybaczyła – mruknął Wilner. Mason uniósł odważnie głowę i hardo spojrzał mężczyźnie w oczy, chowając dłonie do kieszeni spodni.
- Nie wybaczyła. I pewnie nigdy tego nie zrobi. Jest dobrze wychowana, z grzeczności mnie toleruje – powiedział szczerze, czego zdecydowanie nie spodziewał się selekcjoner.
- Dziwi cię to?
- W żadnym wypadku. Jestem na to przygotowany – odpowiedział, po raz kolejny pozostawiając Stefana bez słowa. Obserwował chłopaka, który śmiało mu się przyglądał, jakby zupełnie nic nie miał do ukrycia.
- Ta wasza relacja... - urwał, nie wiedząc jak kontynuować zdanie.
- Powtarzam. Po prostu się tolerujemy. Nie będziemy obrzucać się non stop mięsem i obelgami.
- Jeśli zrobisz jej krzywdę...
- Tak, wiem – przerwał mu, odwracając wzrok i śmiejąc się pod nosem. – Kolejka do zabicia mnie jest dość długa, proszę się w niej ustawić – uśmiechnął się, poklepał go po ramieniu i, wyminąwszy go, usiadł na ławce.
CZYTASZ
Poza boiskiem
ChickLitCatherine jest odnoszącą sukcesy piłkarką. Talent odziedziczyła po bracie, który zginął w wypadku. Dziewczyna ciężko znosi stratę ale stara się trzymać i skupić na zbliżających się igrzyskach. Krótko przed zawodami poznaje kapitana jednej z najlepsz...