Rozdział 14 - Pies z kotem?

144 17 0
                                    

Catherine coraz gorzej czuła się w domu. Zamknięta w czterech ścianach na własną prośbę próbowała uporać sobie z niechęcią do wyjścia z mieszkania. Ta ciągle była silniejsza. Brak możliwości treningów ją dobijała.
Polly dzwoniła codziennie pytając o jej samopoczucie. Przyjaciółka jednak wciąż odpowiadała jej, że wszystko jest super. Studentka wpadała, ale ostatni czas był pełen nawału na studiach więc ze smutkiem rejestrowała puste opakowania po pizzy czy fast foodach. Próbowała wyciągnąć piłkarkę na spacer ale ta wciąż odmawiała. Polly w końcu stwierdziła, że nie będzie robić nic na siłę, jeśli zainteresowana sama tego nie chciała.
Koleżanki z drużyny też wciąż dzwoniły, nie pozwalając zapomnieć o swojej obecności. Zapraszały na trening, mecze, ale Catherine wewnętrznie nie miała na to najmniejszej ochoty. Wolała siedzieć zamknięta w domu niż obserwować wszystko z ławki.
Ojciec też próbował, ale bez powodzenia. Wciąż powtarzał córce, że nie może tak żyć. Jednak jej odpowiedź była wciąż ta sama: „wszystko się zmieni gdy ściągną mi gips". W to wierzyła. Liczyła, że życie zacznie się naprawiać gdy wróci możliwość panowania nad nogą.
Pewnego dnia, gdy oglądała jeden z wielu seriali, ktoś zadzwonił do drzwi. Zmarszczyła brwi nie spodziewając się gości. Mimo niechęci zawołała:
- Otwarte!
Usłyszała jak otwierają się drzwi, później zamykają. Następnie pewne kroki. Gdy gość wszedł do salonu, Catherine wytrzeszczyła oczy.
- Nie przypominam sobie, żebym dzwoniła – mruknęła, na widok Masona Bennetta.
- Bo nie dzwoniłaś – odpowiedział, kładąc na szklanym stole reklamówkę z pysznie pachnącym jedzeniem. Catherine przełknęła ślinę, na chwilę ignorując smakowite zapachy wydobywające się z worka i spojrzała na piłkarza.
- Więc po co przyszedłeś? – spytała.
- W pierwszej kolejności chciałbym, żebyś zjadła coś, co nie jest pizzą, chińszczyzną czy hamburgerem – skrzywił się, obserwując zebrane w jednym miejscu puste pudełka po jedzeniu. Lekko zawstydzona dziewczyna odgarnęła włosy za ucho.
- Skąd wiedziałeś, że...
- Mam swoich tajnych informatorów – przerwał jej, uśmiechając się tajemniczo. Catherine sceptycznie uniosła brew ale chłopak zignorował to i zaczął wyciągać z reklamówki pudełka z jedzeniem. Oczy jej się zaświeciły na widok domowego obiadu.
- Wygląda pysznie – przyznała niechętnie.
- Czyli zjesz ze mną? – znów się uśmiechnął i skierował w stronę kuchni, zachowując się, jakby był u siebie. Metodą prób i błędów odnalazł dwa widelce oraz dwa noże, po czym wrócił do dziewczyny. Podał jej sztućce i bez słów usiadł na kanapie, podsuwając jej wskazaną dla niej porcję.
- Nie musiałeś – burknęła, gdy prawie kończyli jeść.
- Prawda.
- A jednak to zrobiłeś.
- Cath, mogłabyś przestać stwierdzać oczywiste fakty? – spytał, odkładając na bok sztućce. Z zadowoleniem poklepawszy się po brzuchu, opadł na oparcie sofy.
- Jaki jest cel twojej wizyty poza chęcią nakarmienia mnie? – zapytała, kierując na niego swój wzrok.
- Nie odzywasz się, nie dajesz znaku życia a wiem, że jest ci ciężko – przyznał.
- Nie obraź się ale nie należysz do osób, z którymi chciałabym się tym dzielić – uśmiechnęła się kwaśno odkładając widelec i odsuwając od siebie puste pudełko po jedzeniu.
- Catherine, jestem zobligowany do pomocy i...
- Tak, tak, wiem – teraz ona mu przerwała, przewracając oczami. – Federacja bez tego nie zmniejszy ci kary. Będziesz mi pomagał nawet, gdybym nie chciała. Mógłbyś przestać przypominać mi o tym za każdym razem? – spytała z irytacją, celowo uciekając wzrokiem. Nie miała ochoty na niego patrzeć. Mimo tego, co jej powiedział, wciąż czuła, że robił to tylko z przymusu. Z jakiegoś powodu nie potrafiła myśleć inaczej. To ją dołowało.
Mason pochylił się do przodu by lepiej ją widzieć.
- Nie oczekuję wybaczenia. Jedynie sytuacji, w której po powrocie do pełnej sprawności przejdzie ci ochota zrzucenia mnie z najbliższego mostu – powiedział. Catherine mimowolnie się uśmiechnęła, więc Bennett zrobił to samo.
- Zgoda – mruknęła, choć tylko dlatego, żeby skończyć ten temat. Wtedy Mason wstał i klasnął w dłonie.
- Świetnie. Więc pośpieszmy się, bo mamy na dziś napięty plan.
- Słucham? – otworzyła szerzej oczy.
- Nie chcę słyszeć protestów. Nawet one nie uchronią cię od wyjścia z domu – zagroził, patrząc na nią z góry. – Najpierw tu posprzątajmy – dodał, rozglądając się. – Gdzie masz worki?
- W szafce pod zlewem – odpowiedziała niechętnie, choć było to jej na rękę. Nie miała pojęcia, kiedy ona byłaby w stanie ogarnąć ten bajzel. Mason skinął głową i ruszył do kuchni. Odnalazł worki i bez zbędnych słów zaczął sprzątać puste opakowania po jedzeniu. W porównaniu do Catherine uwinął się ekspresowo, już po kilku sekundach zawiązany worek był gotowy do wyniesienia. Następnie zabrał brudne naczynia ze stołu, kanapy, komody i innych miejsc, gdzie natknął się na podobne znaleziska.
Cathy ruszyła za nim do kuchni i z szokiem wymalowanym na twarzy rejestrowała jego ruchy.
- Będziesz mył teraz gary? – spytała zaskoczona a on spojrzał na nią jak na wariatkę.
- Widziałaś, ile tu brudu? Chyba nie sądzisz, że to zostawię. Ty sama nie dasz rady tego zrobić – stwierdził, po czym odkręcił wodę, wziął gąbkę z płynem i zaczął myć talerze. Catherine czuła się beznadziejnie z tą sytuacją. Ta niemoc doprowadzała ją do obłędu. Mimo tego obserwowała Bennetta ze skrywanym zainteresowaniem. Znała go jako egocentrycznego piłkarzyka, który nie sięgał dalej, niż za czubek własnego nosa. Laluś z idealną blond fryzurą zapatrzony w siebie. Teraz ten laluś bez niezadowolenia na twarzy mył brudne naczynia w jej kuchni. Dziewczyna uśmiechnęła się delikatnie. Federacja federacją, ale na pewno nie kazali mu sprzątać jej mieszkania.
- Rozumiem, że taki widok to rzadkość, ale czy mogłabyś przestać się tak gapić? Obiecuję, że jeszcze kiedyś przyjdę umyć ci naczynia – powiedział nie patrząc na nią. Nie dało się nie czuć jej wzroku i zauważył to nawet nie odwracając głowy. Catherine spłonęła rumieńcem i od razu wykonała polecenie.
- Wybacz – mruknęła.
- Wybaczam – odpowiedział od razu i zerknął na nią. – Idź się przebrać. Albo wiesz co? Czekaj – zakręcił wodę, zbliżył się do niej i wciągnął nosem powietrze. Catherine cofnęła głowę zdziwiona, obserwując jego poczynania.
- Co ty...
- Kiedy ty się kąpałaś? – spytał bez ogródek. Dziewczyną aż szarpnęło.
- Świnia – syknęła.
- Tak, to już kiedyś ustaliliśmy, ale pytam poważnie – spojrzał jej w oczy.
- Wybacz, że z gipsem na prawie całej nodze nie mam ochoty ani możliwości pachnieć jak polna łąka – warknęła. Mason zaśmiał się.
- Spokojnie, zaraz to ogarniemy – oznajmił, po czym wyprostował się i wznowił płukanie naczyń. Catherine zamrugała pospiesznie.
- Niby jak?
- Pomogę ci się umyć.
- Chyba cię pokrzywiło – wypaliła oburzona, odwróciła wózek i samotnie skierowała się do łazienki.
- Nie stawiaj się, małpeczko. Zaraz do ciebie przyjdę – usłyszała za plecami. Przeszedł ją nieprzyjemny dreszcz, nawet poczuła strach, więc przyspieszyła, by jak najprędzej w samotności doprowadzić się do porządku. Wjechała do niewielkiej łazienki by przejrzeć się w lustrze, te jednak było za wysoko. Opierając się o umywalkę wstała z wózka i jęknęła z niezadowoleniem, na widok swoich włosów w opłakanym stanie. Chwyciła też brzeg koszulki i powąchała ją. Okej, może nie była to bluzka pierwszej świeżości ale bez przesady. Chociaż musiała przyznać Masonowi rację w jednym – naprawdę przydałaby się kąpiel. Zwykle jej toaleta wyglądała tak, że nawet nie wchodziła pod prysznic, tym bardziej do wanny, bo nie dawała rady wykonać tego samotnie. Najczęściej pomagała jej Polly, gdy miała czas. Przy niej dziewczyna się nie wstydziła i bez przeszkód mogły wykonać choć część zabiegów pielęgnacyjnych.
- To co, działamy? – spytał Mason, stając w progu. Catherine podskoczyła zaskoczona i prawie padła jak długa, nie spodziewając się tu chłopaka tak szybko. Mocniej chwyciła umywalkę by się nie przewrócić, po czym rzuciła mu złowrogie spojrzenie.
- Niby jak chcesz to zrobić? – fuknęła zdenerwowana. Wtedy Mason, z zadowolonym uśmiechem, wyciągnął zza pleców worek na śmieci. Wciąż nic nie rozumiejąca Cath spojrzała na niego zdziwiona. – Worek na śmieci – stwierdziła trafnie.
- Cóż za błyskotliwość – zakpił z uśmiechem, na co dziewczyna zazgrzytała zębami. – Dokładnie owiniemy workiem twój gips, żeby przypadkiem nie zmókł. Potem wsadzę cię do wanny i dokładnie cię wyszorujemy.
- Czasem się zastanawiam, czy ty się słyszysz? Czy zanim coś powiesz, dociera to do twojego małego mózgu, czy nie bardzo? – syknęła marszcząc brwi w złości. Niezrażony Mason za to wciąż się uśmiechał.
- Twój opór w żadnym wypadku nie zmieni mojej decyzji, jak i planów.
- Zapomnij, człowieku, że się przy tobie rozbiorę.
- Spoko, możesz zostać w bieliźnie – wzruszył ramionami. – A teraz rozbieraj się – zażądał. Jego brak skrępowania i otwartość wstrząsnęła Tornes. Patrzyła na niego jak na idiotę nie mogąc znaleźć logicznego słowa odpowiedzi. Nawet protesty wydawały się bezsensowne.
- Nie ma mowy – odpowiedziała automatycznie. Mason wywrócił ostentacyjnie oczami i oparł się o framugę.
- Okej, w takim razie pójdziesz w miasto śmierdząca i z tłustymi włosami.
- Chyba pisane jest mi więzienie – szepnęła, próbując uspokoić nerwy. Bennett przekrzywił głowę.
- Dlaczego?
- Bo jak cię zabiję, to na pewno mnie posadzą – syknęła. Mason znów uśmiechnął się promiennie.
- Życzę powodzenia. A póki nie posuniesz się do aż tak mocnego kroku to daj sobie pomóc. Wyglądaj dobrze podczas aresztowania – podszedł do niej i wyciągnął rękę. Catherine chwilę obserwowała jego dłoń zastanawiając się, kiedy będzie miała kolejną szansę tak naprawdę się wykąpać? Pal sześć jego obecność...
Niechętnie podała mu rękę a on pomógł usiąść jej na wózek. Dziewczyna z lekką dozą wstydu ściągnęła z siebie bluzkę i luźnie szorty – z pomocą Masona. Gdy została w bieliźnie czuła się jakby była naga. Unikała patrzenia na chłopaka bojąc się, że spłonie ze wstydu. Ten jednak, jak na dżentelmena przystało, wcale nie dał jej tego odczuć. Zachowywał się jak profesjonalny pielęgniarz. Puścił ciepłą wodę, a gdy ta niespiesznie wypełniała wannę, założył na nogę Catherine worek i dokładnie owinął gips w taki sposób, by woda nie miała możliwości dostać się do środka.
- Okej, panienka gotowa do kąpieli – wygłosił zadowolony, napotykając rozdrażnione spojrzenie dziewczyny. Jednak nie przejął się tym zbytnio. Następnie bez ostrzeżenia wziął Cathy na ręce i ostrożnie włożył ją do wanny.
- Prawa noga w górze. Dokładnie. Oprzyj ją tutaj, żeby się nie zmoczyła – wskazał brzeg wanny więc Catherine zrobiła, co kazał.
- Dzięki – powiedziała, kiedy ciepła woda opanowała jej ciało. Uśmiechnęła się błogo dochodząc do wniosku, że tęskniła za taką możliwością kąpieli.
- Możesz spokojnie się rozebrać, ja wyjdę. Poczekam na zewnątrz. Jeśli będziesz potrzebowała pomocy to wołaj – uśmiechnął się i nie czekając na odpowiedź, opuścił łazienkę. Catherine chwilę jeszcze obserwowała zamknięte drzwi jakby w strachu, że zaraz wróci. Liczyła jednak, że aż taką świnią nie był. Zdjęła biustonosz i z większym trudem majtki, żeby z niepohamowaną radością umyć dokładnie całe ciało.
Podczas zbawczej kąpieli Mason zrobił małą rundkę po niewielkim mieszkaniu, przyglądając się wszystkiemu z zainteresowaniem. Oczywiście odwiedził też sypialnię, która była otwarta na oścież. Nie bał się, że go ktoś przyłapie, bo niby jak Catherine miała to zrobić. Rozejrzał się ostrożnie, rejestrując przytulne pomieszczenie. Łóżko z wieloma poduszkami, dwa misie, wielka szafa, komódki. Podszedł do szafki przy łóżku i pochylił się. Obok lampki stały w ramkach dwa zdjęcia. Na jednym była z ojcem. W tle jakieś góry, oni uśmiechnięci, przytulali się. Na kolejnym była prawdopodobnie z matką. Kobieta bardzo podobna do Catherine trzymała malutką dziewczynę na rękach. Mason uśmiechnął się delikatnie czując bijącą miłość z tych dwóch zdjęć.
Wyprostował się, chcąc wyjść z sypialni i wtedy jego oczom ukazało się zdjęcie na ścianie. Dwa razy większe niż te w ramkach. Na fotografii była Catherine z bratem. Oboje się śmiali. Stali na boisku, on trzymał ją na rękach, ona kurczowo trzymała się jego szyi, przytulając go. Miała na sobie za dużą koszulkę, w której zawsze grał Bradley. Mason podszedł bliżej by uważniej przyjrzeć się zdjęciu. Wiedział jak wyglądał Bradley, jak wygląda Cath, ale nigdy nie miał możliwości widzieć ich razem. A teraz nie mógł przestać patrzeć na zdjęcie, od którego biło bratersko-siostrzane uczucie. Obok zdjęcia wisiała ów koszulka, w której grał, z jego podpisem. Bennett podszedł jeszcze bliżej i przeczytał dedykację na bluzce: „Kiedyś ty będziesz podpisywać takie koszulki. Kocham cię najmocniej na świecie, siostrzyczko. Twój Brad."
- Dostałam ją od niego po wygranym meczu, po którym przeszli do ekstraklasy. – Mason aż podskoczył, słysząc głos Catherine. Raptownie się odwrócił i spostrzegł, że siedzi na wózku w ręczniku, z mokrymi włosami i wciąż z workiem na gipsie. Tępo wpatruje się w koszulkę za szkłem. Nie odezwał się, lekko zdziwiony, że dziewczyna nie zrugała go za wejście do jej sypialni.
- Twój brat był doskonałym piłkarzem – skomentował w końcu, odchrząkując.
- Wiem – odpowiedziała, uśmiechając się. W końcu przeniosła na niego wzrok.
- Jak wyszłaś z wanny? – zapytał, podchodząc do niej.
- Nie jestem aż taka beznadziejna. Ręce mam sprawne, drugą nogę też – oznajmiła, pomachawszy lewą nogą. Mason uśmiechnął się do niej. – W każdym razie dziękuję ci za pomoc – dodała zupełnie szczerze. Nie miała pojęcia dlaczego się nie zdenerwowała, gdy nakryła go w tak intymnym pomieszczeniu, jakim jest sypialnia. Gdy zobaczyła jego zaintrygowane spojrzenie wpatrzone w zdjęcie i w koszulkę, z jakiegoś powodu odechciało jej się krzyczeć.
- Do usług – odpowiedział, uśmiechając się przyjaźnie. Chwilę później zdał sobie sprawę z sytuacji, w której się znaleźli. Ze zmieszaniem podrapał się w tył głowy. – Przepraszam, że tak tu wszedłem.
- Nie gniewam się.
- Na pewno?
- Na pewno – skinęła głową, uśmiechając się przy tym lekko. Mason spojrzał na jej włosy. Na krople wody, które opadały na jej ramiona, spływały w dół i wsiąkały w ręcznik. Zawiesił się na krótką chwilę, dopóki Catherine nie zawróciła wózka, by wyjechać z sypialni.
- Pomóc ci jakoś? – spytał, idąc za nią.
- Na razie nie. Ale zawołam, gdy będziesz potrzebny – uśmiechnęła się do niego przez ramię i zniknęła z powrotem w łazience. Mason stanął, zamykając za nią drzwi i spuścił głowę. Wziął głęboki wdech i uświadomił sobie, że nie warto było oceniać i krytykować ludzi. Nigdy nie wiemy, jaką drogą idą i przez jakie piekło musieli przejść. 

Poza boiskiemOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz