32

103 5 1
                                    

Siedziałam w domowym dresie, na twarzy nałożoną miałam maseczkę i czytałam przy lampce nocnej książkę. Gdy powoli przekładałam kolejną stronę książki, usłyszałam głośne pukanie do drzwi.  Zerwałam się z łóżka, zarzuciłam szlafrok i zdjęłam maseczkę, rzucając ją tym samym do kosza i szybkimi krokami podchodząc do drzwi, w które ktoś nastarczycie i z dużą siłą wciąż uderzał. Patrząc w wizjer, zobaczyłam sylwetkę znanego mi wysokiego mężczyzny. Przekręciłam kluczyk w drzwiach i otwierając je na oścież, zobaczyłam, że Sebastian uśmiechnął się na mój widok. W odróżnieniu od wszystkich jego stylizacji ta wyglądała co najmniej niechlujne - szare lekko przedarte dresy, brudne trampki i na dodatek jego biała bluzka umazana była jakimś sosem. Cały obraz nie zgrywał się ze słabym uśmieszkiem Sebastiana. Jego śnieżnobiałe zęby wyglądały perfekcyjnie. Patrząc na jego żałosną sylwetkę założyłam ręce na klatce i zmrużyłam brwi, sygnalizując, że oczekuje wyjaśnień.
- Hej - Tylko tyle powiedział Sebastian i jakby nigdy nic przekroczył próg, omijając mnie jednym krokiem. Gdy wszedł do środka, znów rozejrzał się po apartamencie i usiadł na kanapie,
- Czy mogę wiedzieć, co ty wyprawiasz? - Powiedziałam zdenerwowana, wciąż stojąc w progu. Był późny wieczór, a on tak po prostu tutaj przychodził bez słowa. Tydzień się do mnie nie odzywał, kompletnie bez powodu, a teraz siadał na mojej kanapie i patrzy w ścianę. On był wariatem.
- Przepraszam - Sebastian spojrzał na mnie, mówiąc te słowa - masz czas?
- Nie, nie mam - opowiedziałam zdenerwowana, zatrzaskując drzwi i podchodząc do niego bliżej - Nie odzywałeś się do mnie przez tydzień, zachowywałeś się jak skończony dupek, a teraz przychodzisz do mnie w środku nocy, wchodzisz mi do mieszkania, mówisz, przepraszam i pytasz, czy mam czas. Co z tobą Price?
Gdy zobaczyłam jednak jego minę, zdałam sobie sprawę, że nie odpyskuje mi w żaden dla siebie typowy sposób, zniżył natomiast głowę, oparł łokcie na kolanach, a dłonie położył na czole i popatrzył w podłogę.
- Po co przyszedłeś? - Zapytałam trochę łagodniej.
- Chodź ze mną - powiedział, po czym zerwał się  z miejsca i na mnie pop
- Co takiego? - Sebastian zdjął skórzaną kurtkę z mojego wieszaka w kuchni i podał mi ją delikatnie - Leah Proszę
-Najpierw wyjaśnij mi, czemu zachowywałeś się tak okropnie odkąd wróciliśmy do miasta- Mój zawzięty głos, jasno dał mu do zrozumienia, że jeśli się nie wytłumaczy, to nigdzie z nim nie pójdę. Chłopak westchnął, oblizał wargę i popatrzył prosto na mnie.
-W porządku - Sebastian potarł się po skroniach i usiadł na podłodze, opierając się o ścianę -  Poczułem, że mogę być naprawdę szczęśliwy, uważałem, że zasługuje na szczęście, uwierzyłem, że zasługuję na ciebie. Wspomniałaś wtedy o rodzinie, a ja znów poczułem się jak dziecko, poczułem, że to, co mam teraz, jest jakąś krótką iluzją. Nie chciałem cię stracić, nie chciałem...
-Dlatego robiłeś wszystko, żebym cię znienawidziła - prychnęłam
-Pomyślałem, że wtedy, mniej zaboli, gdy aż tak się nie przywiążę, ale wiesz co? Było za późno. Próbowałem  cię odtrącać, ale chyba nie dam rady - Spojrzałam na niego rozkojarzona, nie wiedziałam, co mam mu odpowiedzieć i co mam myśleć.
-To, co idziemy? - Powiedziałam, nie odniosłam się do jego słów, nie miałam pojęcia, jak mogłabym się odnieść. Zarzuciłam kurtkę, i otworzyłam drzwi
-Jesteś niemożliwa - Zaśmiał się i wstał z podłogi, wychodząc za mną. Gdy stanęłam przed budynkiem, zorientowałam się, że o ścianę oparty jest jego motor...
- I ja mam na to wsiąść?
- Tak
- Nie ma mowy, boję się - Oczami wyobraźni, widziałam już nasz wypadek, i nie było nawet opcji, że z nim wsiądę.
- Będziesz ze mną, nic ci się nie stanie - zaśmiał się Sebastian, zdejmując go z nóżki i łapiąc kierownicę w dłonie.
- fakt, że będą z tobą wcale nie pomaga
Sebastian podał mi kask, który miał przymocowany do tylnej części motocykla
-A gdzie twój kask? - Dopytałam, nie dostrzegając drugiej sztuki.
-Nie mam
-No to nigdzie nie jedziemy
-Leah, proszę
-A co jak coś ci się stanie?
-Nic się nie stanie - Powtórzył Sebastian łagodnie
-A jak dostaniesz mandat ?
-Naprawdę Leah? - spojrzał na mnie  z politowaniem
-Sebastian, to głupie z twojej strony, że oddajesz mi kask
-Jak by coś ci się stało to ja i tak bym sam się dobił, więc nie jest mi potrzebny.
- No nie wiem, czy to dobry pomysł - odezwałam się w momencie w którym, Sebastian, ignorując moje słowa, wsiadł okrakiem na czarny sportowy motor.
- Będę jechał powoli - powiedział zniecierpliwiony
- Obiecujesz?
- Obiecuje - założyłam niezbyt sprawnie kask i popatrzyłam na niego przerażona
- Co znowu? - Westchnął, a ja domyślałam się, że powoli traci cierpliwość
- Za co będę się trzymać? - Zapytałam spanikowana, zdając sobie sprawę, że nie mam pojęcia, jak w ogóle jeździ się na motorze, chociażby w roli pasażera.
- Za mnie?
- Co takiego? - Po części,  miałam przeczucie, że tak właśnie może się zdarzyć, ale dopóki mi tego jasno nie uświadomił, nie przyjmowałam tego do wiadomości.
- Leah proszę wsiadaj już - Zacisnął dłonie na kierownicy i spojrzał na mnie.
Ostatecznie wsiadłam niezręcznie na motor. Wsiadłam za nim i mocno do niego przylgnęłam, objęłam go na wysokości mostka. Pod rękami poczułam jego brzuch  i skłamałbym gdybym powiedziała, że mi się to nie podobało.  Będąc tak blisko niego, dało się również ukryć, że jego zapach sprawiał, że szalałam. Gdy odpadł silnik i ruszył z miejsca, przytuliłam go jeszcze mocniej, trochę obawiałam się, że go uduszę, ale Sebastian nie narzekał, ja natomiast od razu zaczęłam marudzić,
-Miałeś jechać wolno - krzyknęłam mu do ucha, aby na pewno mnie usłyszał, ponieważ motor był dosyć głośny.
- Leah gdybym jechał wolniej to stanowiłoby to zagrożenie na drodze
-Już stanowisz zagrożenie, zwolnij do cholery  - Sebastian zaśmiał się, ale nie zwolnił. Przemierzaliśmy ulice Manhattanu, w pewnym momencie wjeżdżają na most prowadzący do Brooklynu.
- Gdzie mnie wywozisz?
- Zobaczysz - odkrzyknął chłopak, a ja wciąż mocno go przytulałam w obawie o upadek. W pewnym momencie wyobraziłam siebie upadającą o beton i rozbijając sobie głowę, przeraziła mnie ta myśl, więc zamknęłam oczy i jeszcze mocniej zacisnęłam swoje ręce. W momencie, w którym Sebastian zatrzymał się na światłach, doznałam chwili wytchnienia. Utrzymywał on motor nogami, które rozłożył na betonie, sięgnął dłońmi do moich kostek, które po prostu zaczął lekko po nich smyrać. Pieszczota ta nawet mi się podobała, wciąż jednak nie mogłam pozbyć się obaw o moje życie. Gdy światła  zaświeciły się na zielono, Sebastian ruszył z impetem przed siebie.
- Oszalałeś ? - krzyknęłam. Jechaliśmy naprawdę długo. Przemierzaliśmy trochę mniej ekskluzywne ulice Brooklynu i naprawdę byłam w szoku, gdy motor  się zatrzymał, a Sebastian w końcu wyłączył silnik. Rozejrzałam się wokół, wszystko wyglądało zwyczajnie trochę brudno i gdyby ktoś mi powiedział, że Sebastian Price wyciągnie mnie tutaj w środku nocy, nigdy bym nie uwierzyła.
- Gdzie jesteśmy? - zapytałam, rozglądając się pustych ulicach z rozrzuconymi wszędzie śmieciami.
- W najlepszym miejscu na świecie - Sebastian uśmiechnął się, otworzył mały schowek w siedzeniu, wyciągając tym samym  niebieski koc i podszedł pod drzwi do budynku.
- Co ty wyprawiasz? - Zapytałam przerażona, pół głosem, gdy odkryłam, że Sebastian zaczął majstrować coś w zamku, który natychmiast się otworzył. Popatrzył w moją stronę i zakręcił dużym kluczem, chowając go do kieszeni. Gdy to zrobił, upewnił się drugą ręką,  czy na pewno tam jest. Tak jakby traktował ten kluczyk jak największy skarb. Otworzył drzwi na oścież i stanął w progu drzwi. Moim oczom ukazały się strome schody i całkowita ciemność
-Panie przodem - powiedział w moją stronę.
- Od kiedy z ciebie taki dżentelmen? - Podeszłam niepewnie bliżej, spoglądając tym samym niepewnie w górę
- Od momentu, w którym jakiś bezdomny z nich spadł, a jego ciało możliwe, że jeszcze tam leży - jego całkowicie poważny głos, świadczył, że to naprawdę się wydarzyło. Spojrzał na mnie, jakby czekając na moją reakcję. Odsunęłam się lekko od drzwi, będąc pewna, że nie ma opcji, że wejdę tam pierwsza - Żartuję
- Nie wierzę ci - stwierdziłam - idź pierwszy - Poleciłam mu
- Co ja z tobą mam Leah? - Wyrzucił chłopak i obchodząc moją sylwetkę, wszedł do budynku, wspinając się tym samym na drewniane schody. 
-Idziesz? - zapytał gdy stałam przerażona i wciąż trzymałam drzwi, aby te się nie zamknęły
- Dlaczego ja tutaj z tobą przyszłam - Powiedziałam do siebie i również weszłam do budynku, wyciągając telefon, aby włączyć w nim latarkę i choć trochę rozświetlić drogę na górę.
- Bo jakbyś się nie wypierała, masz do mnie słabość - Powiedziałam, a ja głośno prychnęłam. Gdy Sebastian wszedł trochę wyżej, również do niego dołączyłam, budynek miał naprawdę dużo pięter. Gdy wspięłam się na samą górę, ledwo co mogłam oddychać. Sebastian otworzył drzwi, poczułam powiew zimnego powietrza i zobaczyłam, że znajdujemy się na dachu budynku.
- Piękne jest to miejsce - Westchnął łagodnie, a ja popatrzyłam na niego zdziwiona, ponieważ ten dach wyglądał naprawdę przeciętnie. Znajdował się jednak na nim mały daszek, pod którym stała stara kanapa. Miasto było dosyć dobrze widoczne, ale to. co było najpiękniejsze to jednak widok, który dostrzegłam patrząc w górę - Te gwiazdy są piękne - miliony małych światełek na niebie.
- w całym Manhattanie nie ma ładniejszego miejsca - powiedział, po czym sprawnym ruchem wyciągnął kanapę, jakby nic nie ważyła na środek dachu, rozłożył ją jeszcze szybciej i usiadł na niej w milczeniu. Chwile rozglądnęłam się po otoczeniu i usidłam obok niego, a on przykrył mnie kocem. Było dosyć zimno, więc to, że Sebastian wziął ze sobą koc nabierało sensu
- Dziękuje - powiedziałam, dociskając się szczelniej narzutką

Tylko kilka randek Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz