8. Emily

750 33 4
                                    

   Mam wrażenie , że utknęłam w jakimś niekończącym się koszmarze. Mój świat się zapętlił. Nic nie widzę, ani nie słyszę. Jestem na dnie piekła. Istnieje tylko obezwładniający ból i ciemność.
Każda komórka mojego ciała rozpada się wciąż i wciąż na nowo. Walczę aby utrzymać  wszystkie elementy swojego ciała w całości i się nie rozpaść. Mój umysł karze mnie za mój upór. Jest tylko gorzej.  Płonę w wiecznym ogniu. Pragnę uciec od tego bólu, od tych płomieni.
Niestety nie mam kontroli nad własnym ciałem, nad moimi ścięgnami, mięśniami czy kośćmi. Dryfuję w nicości, w której jest jedynie ten niewyobrażalny chaos. Ból swoimi lepkimi mackami okleił me ciał. Moje gardło jest zdarte od niemego krzyku, czuję jakby ostre szkła przesuwały się po moich strunach głosowych. Nie mogę krzyczeć Jestem bezsilna, zamieniam się w popiół.
Niestety w momencie, w którym stoję na granicy swojej wytrzymałości. Na granicy, za którą jest upragniona wolności i spokój. Gdy myślę, że gorzej być już nie może. W moje ciało uderza kolejna fala nieludzkiego bólu. Czuję języki gorącej magmy wkradające się podstępnie w moje wnętrze. Znów płonę. Płomienie topią moje ciało, kości.  Lawa łączy się z mymi organami. Boleśnie je scala. Czy to ta kara o której wiecznie powtarzał mi Lucjan. Czy w końcu przyszło mi cierpieć za swoje narodziny. 

...Ogłusza mnie drwiący śmiech, znów ze mnie szydzi. Słyszę go wyraźnie. Widzę świecące z nienawiści oczy...

Te bolesne tortury powracają cyklicznie. Nie chcą się skończyć. Żywy ogień wciąż na nowo przepala moje ciało.

   W pewnym momencie przestaje walczyć. Mam już wszystkiego dość. Poddaję się. Koniec.
Jestem wolna. Nareszcie mogę odpocząć. W końcu nie czuję nic. Spokój. Bezkres błogiej nicości.

                    *****

   Z czarnej otchłani dochodzi do mnie cichy niski głos. Głos, którego nie znam ale ufam mu bezgranicznie. Wiem, że mnie ochroni, wybawi z nicości.
Stanowi dla mnie kotwicę. Kotwicę bez, której nie potrafię już istnieć.

- No mała zaskocz w końcu, nie poddawaj się tak łatwo. Walcz....

- Walcz ! ... Proszę.

  Dzięki tajemniczemu głosowi małe ziarnko nadziei na lepsze życie zaczyna kiełkować w mym martwym sercu. Dam radę. Muszę.

                    *****

   Nareszcie czuję spokój. Ból gdzieś odszedł. Nie tęsknię za nim. Zresztą kto normalny tęskniłby za bólem.
Moje ciało jest bardzo ciężkie. Nie mam siły. Boje się wykonać jakiś ruch. Ruch spowoduje, że się rozpadnę. Moje wszystkie kończyny są jak z ołowiu. Pragnę jedynie spać i śnić. Sen jest moja ucieczka.  Pragnę znów poczuć rozgrzewające promienie słońca i zapach łąki na wiosnę.

                    *****

   Z pewnym zaskoczeniem odkrywam, że w końcu mam kontrolę nad własnym ciałem. Poruszam delikatni palcami.
Powoli otwieram oczy. Światło strasznie razi mnie w oczy. Prawdopodobnie jest środek dnia. 
Mrugam kilka razy aby odzyskać ostrości widzenia.
   Znajduję się w jakimś małym pomieszczeniu. To chyba ... stara chata. Wnętrze praktycznie jest puste. Ściany naruszone są zębem czasu. Leżę na jakimś łóżku, obok stoi poszarzały taboret. Po drugiej stronie pokoju znajduje się stół z dwoma krzesłami. Jest jeszcze ściana z kominkiem, w którym pali się ogień, a obok na podłodze jest posłanie z kocy. Oprócz zapachu dymu wyczuwam w pomieszczeniu jeszcze zapach czegoś... Czegoś co znam, co kojarzy mi się z bezpieczeństwem... to zapach mchu, lasu i .... Hmm ... nie mogę sobie tego  przypomnieć . Wiem jednak, że nic mi tu nie grozi. Ten zapach mnie otula i uspokaja.

Pierwsza (TOM 1)Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz