21. Emily

514 28 0
                                    

Stałam w tej przeklętej szafie i nie mogłam się ruszyć. Ręce mi się strasznie trzęsły. Bezmyślnie patrzyłam się na stosy ubrań. W akcie desperacji wplotłem ręce we włosy.

-Emily przebierz się, wyłącz myślenie. Na to przyjdzie jeszcze czas.... On tam stoi i czeka.... Co ja właściwie chciałam... dobrze po kolei. Najpierw Alice, później on - pomyślałam.

Wzięłam dwa uspakajające wdechy. Niestety nic mi to nie pomogło. Strasznie szumiało mi w uszach, a moje serce wciąż nierówno biło.
Odruchowo sięgnęłam po jakieś czarne obcisłe spodnie i bluzkę w tym samym kolorze. Może dzięki tej barwie, w nocy będę mniej rzucać się w oczy. Byłam wdzięczna losowi, że za pierwszym razem trafiłam na bluzkę z długimi rękawami. Musiałam koniecznie zakryć swoje ręce.

Moje chaotyczne myśli powróciły - Co ja przed chwilą zamierzałam zrobić ... on ...ja .. my.. nie to jest niemożliwe i... STOP !... idę bo zwariuję... rusz jedną nogę za drugą Emily.

Gdy wreszcie wyszłam na zewnątrz, Logan stał na dole schodów wejściowych. Opierał się o ich barierkę a dłonie boleśnie wcisnął w przednie kieszenie spodni. Gdy stanęłam na szczycie tych nieszczęsnych schodów jego wzrok, który właśnie utkwiony był w jakimś nieistotnym punkcie na ziemi przeniósł się na moje nogi. Powoli i leniwie jego oczy wędrowały ku górze, aż zatrzymał się na mojej twarzy. Chwilę tak stał i obserwował mnie niczym myśliwy swoją zdobycz. Był strasznie poważny i opanowany. Ewidentnie nad czymś się zastanawiał. Znów widziałam w nim niezwyciężonego i mistycznego Alfę.
Nic nie mówiąc wyciągnął jedną rękę z kieszeni i poruszył nią w zapraszającym geście. Chciał abym zeszła ze schodów i dołączyła do niego. W milczeniu ruszyliśmy przed siebie. Po kilku minutach ciszy dogonił nas Ben z Sisi, obok nich szła piękna ciemnowłosa kobieta.

- Alfo -cała trójka jak zwykle przywitała swojego przywódcę.

- y...Emily poznaj moją żonę Sonię, Soniu to jest Emily. -po długiej chwili Ben w końcu postanowił zakończyć tą bolesną dla wszystkich ciszę, która nad nami zawisła niczym chmura gradowa. - y...Mam nadzieję, że w tym roku nie będzie padać -dodał cicho.

- Tato a ja lubię jak pada. Kwiatki mają co jesc. Zreśtą pada co loku , więc to taka fajna tradycja, że deszczyk na koniec gasi nam ogniśko, a my uciekamy do domu. Prawda wójku.

- Tak Sisi. Masz rację tradycja to tradycja. - Logan odezwał się zachrypniętym głosem, po raz pierwszy od wydarzenia w bibliotece.

Niestety nadal był strasznie poważny i zamyślony.

Nagle popatrzył na mnie jakby sobie coś ważnego przypomniał - Emily na polanie na pewno wyczujesz ludzi. Jest to Rick, narzeczony Alice i jego mały brat Tom. Jeśli miałabyś z tym jakiś problem to możesz zgłosić to Benowi lub przyjdź do mnie. Najwyżej wrócimy do ... do domu.

Spanikowałam.

- Ludzie ! Ale , że co ... tacy prawdziwi !?- włączył mi się jakiś tajemniczy alarm w głowie.

Cała się spięłam. Jednak dałam znać Loganowi, że dotarły do mnie jego słowa.
Nagle zaczęłam się przeraźliwie bać. Obawiałam się, że mogę zawieść jego jak i Alice. Bardzo tego nie chciałam. Momentalnie wszystkie moje poprzednie problemy wydały się nic nie znaczące, w ułamku sekundy uleciały z mojej głowy. Wiedziałam, że od teraz muszę się bardzo kontrolować. W końcu nie wiedziałam jak moje ciało zareaguje na tak znaczące dla naszego gatunku istoty.

- Emily pamiętaj robisz to dla Alice i Logana. Najwyżej nie oddychaj. Jakoś dasz radę to przetrwać. Nie zawiedź ich !!- pomyślałam.

Staliśmy właśnie na środku pięknej i dużej polany. Ludzie jeszcze tu nie dotarli. Za plecami miałam las, a przede mną znajdowało się piękne i niczym nie zmącone jezioro, za którym miały swój początek wysokie góry. Cały otaczający nas świat odbijał się w gładkiej tafli jeziora. Widok ten zapierał dech w piersiach. Powoli robiło się ciemno i nad nami zaczęły pojawiać się liczne gwiazdy. To miejsce było wręcz idealne. Najprawdopodobniej wszyscy z wioski już tu byli. Rozmawiali między sobą. Najwidoczniej z rozpaleniem ognia czekali na pojawienie się Logana, który już zbliżał się do wielkiego stosu drewna. Po krótkiej chwili ogień radośnie skakał po suchym drewnie.
Do Logana co chwilę podchodzili jacyś zmienni. Każdy z nich chciał zamienić z nim choć kilka słów. Mężczyzna cierpliwie i z wielką uwagą ich wysłuchiwał.

Pierwsza (TOM 1)Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz