Zapadł już zmrok. Dokładnie równo po godzinie stałam wyszykowana przed domem Bena.
Założyłam na siebie jakąś ciemno zieloną sukienkę Alice. O dziwo jej materiał dawał mi duże poczucie komfortu pomimo, że jej krój delikatnie opinał się na całym mym ciele. Miałam nadzieję, że tym razem dziewczyna będzie ze mnie dumna.Miałam jeszcze dziesięć minut do wyznaczonego terminu. Podeszłam do drzwi wejściowych, a moja ręka zawiśla sztywno w powietrzu. Była kilka centymetrów od ich powierzchni. Coś mnie powstrzymywało, nie mogłam odważyć się aby zapukać.
Standardowo podsłuchiwałam właśnie co dzieje się w środku. W domu była już obecna Alice z Rickiem, oraz Tom. Dodatkowo z Sisi bawiła się spora grupka nieznanych mi dzieci należących do innych zmiennych. Wszyscy razem żartowali z porozwieszanych wszędzie kolorowych balonów. Najwidoczniej Ben przekroczył granicę zdrowego rozsądku.
Strasznie obawiałam się wejść tam sama. Wciąż nie było tu Logana, który w szpitalu skutecznie odciągał moją uwagę od ludzi. Stojąc tu, nadal słyszałam cudowny śpiew ludzkiej krwi. Po moim pocałunku z Alfą historia z kłusownikami nie wywołała już u mnie ponownej histerii. Oczywiście byłam na nich zła, pragnęłam się zemścić ale pamięć o tym wydarzeniu już mnie tak nie wyniszczyła.
Teraz, gdy stałam samotnie przed tymi drzwiami, obawiałam się ponownego kontaktu z ludźmi. Pojawił się u mnie nieracjonalny strach, że przeszłość znów mnie dopadnie. Strasznie zwątpiłam w siebie. Nie wiedziałam, czy będąc w tak małym pomieszczeniu nie zaatakują mnie ze zdwojoną siłą demony z mojej przeszłości.Ze zdziwieniem odkryłam , że brakuje mi obecności Logana. Zapragnęłam aby był tu przy mnie, aby znów był mym źródłem spokoju.
Właśnie do mnie dotarło jak bardzo za nim tęskniłam. Nie widziałam już go prawie od tygodnia.- Zapukasz, czy będziemy tak stali. - usłyszałam znajomy i bardzo ochrypły głos.
Wzięłam głęboki wdech. To był on, jego wspaniały zapach ponownie wniknął w moje płuca i rozlał się po całym mym ciele. Nareszcie poczułam upragniony spokój. Nagle wszystko wróciło na swój idealnie dopasowany tor. Odwróciłam się aby spojrzeć na mojego współlokatora.
Przede mną, ukryta w ciemności, stała dwu metrowa postać. Zrobił krok w moją stronę. Cały ubrany był na czarno. Doskonale wtapiał się w otaczający nas mrok. Z powodu założonego na głowę kaptura widziałam jedynie świecące na złoto refleksy, które ewidentnie zdobiły teraz jego ukryte w cieniu kaptura oczy. Poczułam na sobie siłę jego przeszywającego mnie na wskroś wzroku.- Część - powiedziałam szepcząc. Dziwne ale tylko na tyle było mnie stać.
- Część.- usłyszałam od niego to samo słowo. Był bardzo zmęczony.
- Logan coś się stało? - moja reakcja była wręcz automatyczna. Czułam, że coś go trapi. Jakby przełączyły mi się jakieś trybiki. Zbliżyłam się do niego o jeden krok.
Mężczyzna zrobił automatyczny krok w tył - Emily- wypowiedział miękko moje imię. - Miałem po prostu trudne sześć dni. Wszystko jest w najlepszym porządku. Zapukasz?
- Tak jasne. - nie wiem czemu ale coś ukrywał. To co działo się w środku tego domu przestało mieć dla mnie znaczenie. Coś było nie tak, tym razem to ja chciałam mu jakoś pomóc.
Zapukałam, a w drzwiach przywitał nas wesoły Ben.
- No nareszcie, następnym razem wyślę po was całą hordę kaszojadów. Jeszcze chwila, a dostaniemy przez was świra. Szczeniakom spadł cukier, a tort i świeczki czekają.Najwidoczniej Logan postanowił dziś zmienić strategię. Milczał.
- Przepraszamy - uśmiechnęłam się do Bena i weszliśmy razem do środka.Po przywitaniu usiadłam na wyznaczonym przez Sisi miejscu. Była to dwuosobowa, mała kanapa. Wszystkie inny miejsca siedzące były już zajęte. W końcu po chwili zastanawiania się obok mnie usiadł wciąż milczący Logan. Nikt nie zwracał na niego najmniejszej uwagi. Jakby byli świadomi jego obecnego stanu i czekali na dogodną chwilę. Siedząc tak blisko niego czułam, że był mocno spięty, biło od niego jeszcze więcej ciepła niż zazwyczaj. Wciąż krył się za tym przeklętym kapturem.
CZYTASZ
Pierwsza (TOM 1)
Werewolf„Nagle naszła mnie nieodparta ochota aby znów dotknąć jego oznaczeń. Dosłownie przyzywały mnie do siebie. Były jak magnez przyciągający mnie do niego. Zagryzłam dolną wargę i wyciągnęłam rękę w jedynym i możliwym, w tej chwili kierunku. Logan przes...