Zanim otworzyłam oczy poczułam się jakbym cofnęła się w czasie. Znów tak jak parę miesięcy temu miałam po co żyć. Było to bardzo dziwne uczucie. Przez ułamek sekundy poczułam się jakbym była w tej małej chacie, jakby nie istniał czas po.
Zewsząd otulał mnie znajomy, przyjemny zapach. Mech i las z domieszką letniego ciepłego deszczu, dzięki tym nutom znów poczułam się pewnie. Przez chwilę miałam wrażenie, że mogę zwolnić i oddychać pełną piersią.
Najprawdopodobniej leżałam w jakimś miękkim łóżku. Pragnęłam jednak delektować się tym rozkosznym spokojem, tak długo na ile mogłam. Na kilka ulotnych sekund zapomniałam o ucieczce.
Doskonale zdawałam sobie sprawę, że ta błoga chwila nie może trwać wiecznie. W pomieszczeniu tym razem wyczułam kogoś jeszcze, prawdopodobnie była to ta sama osoba, która opiekowała się mną w tamtej chacie. Zgadzał się zapach i ten cichy melodyjny rytm serca. Nieznajomy oddychał rytmicznie i biło od niego wyczuwalne w pokoju, bardzo uspakajające ciepło. Jego sen był najwidoczniej spokojny i odprężający.
Miałam więc jeszcze sporo czasu.
Po otworzeniu oczu stwierdziłam, że jest jeszcze środek nocy. W pokoju panowała ciemność i niczym nie zmącona cisza.
Starałam zachowywać się bardzo ostrożnie i co najważniejsze cicho. Musiałam rozeznać się w obecnej sytuacji.
Najwidoczniej ten ktoś przeszukał mój dobytek i na szafce, obok łóżka pozostawił moje ostatnie worki z krwią. Jeden drobny szczegół wydał mi się bardzo znajomy i o dziwo miły. Obok worków leżała karteczka z napisem smacznego, a obok na podłodze stały moje buty. Ten mały napis i charakter pisma potwierdził moją teorię o chacie.
Nauczona ostatnimi wydarzeniami, tak na wszelki wypadek, postanowiłam przygotować się na ewentualną ucieczkę. Założyłam buty i spakowałam swój skromny dobytek. Niestety drzwi były zamknięte, czyli tym razem byłam więźniem i musiałam poczekać na pobudkę tego olbrzyma na fotelu. Nie pozostało mi nic innego jak usiąść na łóżku i w miarę spokojnie czekać co przyniesie mi nadchodzący dzień.Oczekując na wielką niewiadomą i dla zajęcia czymś mych myśli, dokładnie przyjrzałam się mojemu tajemniczemu „współlokatorowi".
W rogu pokoju, obok okna, spał na fotelu młody mężczyzna. Wnioskując po dość nieludzkim ułożeniu śpiącego, fotel jest niewyobrażalnie niewygodny. Pierwsza moja myśl na widok jego splątanego ciała była taka, że ogromnie współczuję jogo zbolałym mięśniom. Ból po takiej nocy byłby dla mnie nie do zniesienia.
Tak na oko mój towarzysz musiał mieć ponad dwadzieścia lat. W tym świetle jego bałagan na głowie rozświetlały pasemka włosów, które były rozjaśnione przez częste przebywanie na słońcu. Zresztą prawdopodobnie mężczyzna był po lecie dość mocno opalony, więc świeże powietrze nie było mu straszne. Z postury ... hmm ... był duży i na pewno wysoki. Obecnie, w tej plątaninie kończyn ciężko było to określić. Na pewno był zrelaksowany. Twarz zasłaniała mu ręką.
-Przynajmniej on jeden się wyśpi... pomimo zajmowanej przez niego pozycji-pomyślałam.Czekając, oparłam się o chłodną ścianę i spokojnie wdychałam ten relaksujący mnie zapach. Tak bardzo tęskniłam za względnym spokojem i stabilnością. Każde zakończenie nerwowe w mym ciele czuło teraz niewyobrażalną ulgę, jakby układ nerwowy nareszcie się resetował.
Czas nieubłaganie uciekał. Moja rozrywką na ten moment stała się obserwacja pojawiających się promieni słońca, które powoli prześlizgiwały się po pogniecionej koszuli mężczyzny. Światło podkreślało zaznaczoną pod ubraniem budowę jego mięśni.
Lada moment mój spokój się skończy. Zegar nieubłaganie tykał. Wioska, w której się znajdowaliśmy powoli budziła się do życia.W końcu wiedziałam, że lada moment tajemniczy mężczyzna się obudzi. Świadczyło o tym jego przyspieszone tętno jak i oddech. Wreszcie poruszył się dość leniwie, jakby każdy mięsień musiał boleśnie wskoczyć na swoje wcześniej wyznaczone miejsce. Był zaspany i powolny, jakby nie czół zagrożenia z mojej strony.
Nasze oczy spotkały się.
Uderzyła mnie myśl, że ten osobnik przede mną ma piękne soczyście zielone oczy. Kolor ich przypominał mi młode liście na wiosnę. Był młody, miał lekki zarost i wyrazistą szczękę.
Gdy tak na mnie patrzył jego oczy zaświeciły radością i ciepłem. Nie wiedzieć czemu sprawiał wrażenie bardzo zadowolonego. Było to dość śmieszną zważając na okoliczności w jakich się znajdowaliśmy. Jednak dzięki temu poczułam się spokojniej, jakbym była na swoim miejscu.
Czekałam aż mężczyzna w końcu się odezwie, a on jedynie wciąż mi się przyglądał. Świdrował mnie tymi wesołymi oczyma.W końcu nie wytrzymałam. Musiałam przerwać tą krępującą mnie ciszę - To ty by... -nie dokończyłam.
Podniósł rękę aby mnie uciszyć.
- Czy już jadłaś? Wiesz śniadanie to najważniejszy posiłek dnia - powiedział niskim i zachrypniętym od spania głosem.Wzdłuż kręgosłupa przeszły mnie miłe ciarki. Na początku nie rozumiałam o co mu chodzi.
Siedzimy zamknięci w jakimś szpitalnym pokoju. Wnioskując po jego wyglądzie i po alarmie w mojej głowie jesteśmy całkiem obcymi i wrogimi dla siebie rasami a ten tu pyta mnie o śniadanie.
Przecząco pokręciłam głową.
W tym momencie postukał w swój telefon i uśmiechnął się do mnie.
- To może zrobimy tak. Na chwilę wyjdę za te drzwi. A ty tu na spokojnie wypijesz śniadanko. Chyba, że chcesz abym zjadł swoje jedzenie przy tobie, w tym pokoje, a nie za drzwiami. Co ty na to?Dał mi czas na decyzję.
- Możesz czuć się jak u siebie - lekko uśmiechnęłam się do niego.Nieznajomy sprawiał wrażenie jakby zawiesił się na moment, następnie potrząsnął głową na boki.
- Zaraz wracam, a ty mi nigdzie nie uciekaj.Szybko po jego zniknięciu wypiłam swoją przedostatnią porcję krwi. Pijąc swój żelazny zapas pocieszałam się, że energia z tego posiłku może być dla mnie w najbliższej przyszłości bardzo pomocna.
Chłopak wrócił z tacą, na której znajdował się kopiec jedzenia. Gdzie on to chciał zmieścić, ile czasu mieliśmy tu siedzieć. Przyglądając mi się z wielką uwagą zasiadł do swojego lekkiego śniadanka.
Po dłuższej ciszy i pochłonięciu o dziwo wszystkich pokarmów wziął kilka głębokich wdechów.- Nazywam się Logan Macduff i znajdujesz się na moim terenie. Mamy więc... mały problem, który musimy wspólnie wyjaśnić.
- Czy to ty byłeś ze mną w tamtej chacie ?
- Tak. Powiesz mi jak masz na imię?
- Nazywam się Emily Hannay. Chciałam ci podziękować za ... za wytrwałość i za to, że mnie wtedy nie zostawiłeś - ostatnie słowa wypowiedziałam prawie szeptem.
Odpowiedział mi szczerym uśmiechem i kiwnięciem głowy. Po chwili zadał kolejne pytanie.
- Chyba troszkę zboczyłaś ze swojego kursu. Co tu robisz Emily ? - moje imię wypowiadane przez niego brzmiało bardzo miękko i ... chyba ładnie.Wiedziałam, że w końcu będziemy musieli rozpocząć ten temat.
- Nie wiem od czego zacząć.
- Może od samego początku - zaproponował.
- Musiałam uciekać. Wszyscy jednocześnie postanowili mnie zabić. Jedynie Jakub wyciągnął do mnie pomocną dłoń, znasz go może? - szybko ciągnęłam swój monolog. - To on wspomniał, że jedynym ratunkiem dla mnie jest jakieś miejsce za Olimpia. Mam tu mapę. - wyjęłam ją z plecaka i wskazałam czerwony krzyżyk- Wiesz może gdzie jest to miejsce lub co tam jest? Proszę, wypuścisz mnie? Nic nikomu nie zrobię, obiecuję? Za chwilkę nawet nie będziesz pamiętać, że tu byłam. Przysięgam już nigdy mnie nie zobaczysz, nie będę sprawiać problemów? Wskaż mi tylko drogę i zniknę ci na zawsze z oczu. Obiecuję - patrzyłam mu prosto w oczy. Bardzo chciałam aby mi uwierzył.
Zdenerwowany zawarczał. W końcu odezwał się do mnie z wyczuwalnym gniewem w głosie. Jednocześnie brał uspakajające wdechy i wydechy -Ktoś próbuje cię zabić, dlaczego? Co się stało?
- Byłam na pewnej uroczystości i... jak zwykle wszystko spieprzyłam - moje ramiona opadły w rezygnacji - mam tak od urodzenia. Zaczynam już się do tego przyzwyczajać. No więc Jakub mówił, że jedynie tam będę bezpieczna. Czy mogę już iść, proszę wypuść mnie.
- Niestety nie znam tego typa ale chętnie dowiem się kto to taki. - zmrużył oczy jakby wytrwale się nad czymś zastanawiał - Porozmawiamy o nim kiedy indziej. Odnośnie twojej podróży, to jesteś już na miejscu. Znajdujesz się w miejscu zaznaczonym na tej twojej mapie.
- Oo... - zaniemówiłam na dłuższą chwilę.
W końcu, po chwili która trwała wieczność, odezwałam się szepcząc - I co teraz?- Teraz.... Teraz, porozmawiamy na inny temat Emily - odpowiedział mi poważnym tonem.
~~~~~~~~~~
Mile widziane gwiazdeczki ;) tak dla większego zmotywowania mnie do pisania.
A tak na prawdę, to dzięki nim będę wiedzieć czy choć troszkę podoba Wam się moja opowieść.
Z góry za to dziękuję.
Pozdrawiam cieplutko.
CZYTASZ
Pierwsza (TOM 1)
Werewolf„Nagle naszła mnie nieodparta ochota aby znów dotknąć jego oznaczeń. Dosłownie przyzywały mnie do siebie. Były jak magnez przyciągający mnie do niego. Zagryzłam dolną wargę i wyciągnęłam rękę w jedynym i możliwym, w tej chwili kierunku. Logan przes...