Od dłuższego czasu czekałam w pełni wyszykowana. W każdym momencie ktoś mógł tu przyjść i zabrać mnie na uroczystość. Nie mogłam doczekać się tej chwili. Siedziałam jak na szpilkach. Mój żołądek przypominał ciasno zwinięty węzeł. Lekko drżącymi rękami wytrwale obciągałam w dół rękawy czarnego płaszcza. Moje ruchy były nerwowe. Od spełnienia mych marzeń dzieliło mnie już tylko kilkadziesiąt minut. Słońce zbliżało się do swojego zenitu.
W każdej chwili mógł nadejść ten długo wyczekiwany moment. Nagle głuchą ciszę, niczym grzmot pioruna, przerwało głośne uderzenie w drzwi. Drewniana przegroda lekko zadrżała.- Nareszcie -pomyślałam.
Osoba, która stała za drzwiami długo nie czekała na moje zaproszenie. Bez mojego zaproszenia drzwi do pokoju otworzyły się. Tajemniczy gość zajrzał do środka. Właśnie patrzyłam na blond czuprynę. Chłopak, który wczoraj tak głośno wypowiadał się na korytarzu patrzył mi prosto w oczy. Nie uszło mojej uwadze, że i jego obowiązała sztywna reguła dotycząca ubioru.
-Heeej, pięknooka. Jestem Filip, gotowa aby zmierzyć się z przeznaczeniem- w ogromnym uśmiechu wyszczerzył do mnie ostre kły. - Oo widzę, że jesteś już gotowa, super. No to co zrywamy ten plasterek.... Myk, myk i po bólu. A później zrobimy ci imprezkę życia. - mrugnął do mnie zalotnie.
- Yy...Cześć Filip- powiedziałam cicho- tak myk, myk i miejmy to już z głowy. Jestem gotowa. - strasznie byłam spięta. Ledwo co mówiłam. Dla kamuflażu i podniesienia siebie na duchu lekko uśmiechnęłam się do chłopaka.
Po raz setny, tego dnia, poprawiłam te przeklęte rękawy. Wstałam z łóżka i udałam się za blondynem. Moje nogi były ociężałe, jednak serce wyrywało się do przodu. Byłam mocno zestresowana. Cała ceremonia miała skupić się dziś tylko na mnie. Nie było możliwości skryć się za kimś innym. Trema zaczęła mnie paraliżować. Wszyscy wiedzieli o mojej odmienności. Zresztą co tu było do ukrycia. To dzięki mojej dacie urodzin, wszyscy ponownie musieli dziś się zebrać w tym właśnie miejscu. Strasznie bałam się swojego pecha. Bałam się , że znów coś zawalę. W utrzymaniu względnego spokoju nie pomagało mi uporczywe przeczucie. Już na starcie nie jest idealnie. Nie wiem czy to z nerwów, ale w miejscach, w których przebiegały moje ślady poczułam miliony wbijających się szpilek. Ból narastał. Starałam sobie wmówić, że to jedynie podrażnianie skóry. Od dłuższego czasu wytrwale walczyłam z unoszącymi się rękawami.
Oboje szliśmy ramię w ramię. Filip w końcu wyczuł, że musi wprowadzać mnie w jednostajny ruch do przodu. Inaczej dojście do celu zajmie nam za duża czasu. Trzymał rękę na mych plecach i delikatnie popychał w znanym sobie kierunku. Mój towarzysz wyprowadził mnie na zewnątrz. Świerze powietrze dodało mi nowych sił, które tak bardzo były mi potrzebne. Wzięłam oczyszczający wdech i wydech. Umysł powoli dostosowywał się do obecnej sytuacji.
Równym krokiem i tym razem oddaleni lekko od siebie kierowaliśmy się w stronę starych dębów. Tych, które do tej pory podziwiałam z mego okna. Okazało się, że pod swymi koronami skrzętnie skrywają okazały amfiteatr. Cała budowla wykonana była z pięknego, jasnego piaskowca.
Na widowni zgromadził się już duży tłum. Wszyscy ubrani byli w podobne do mojego płaszcze. Z tą różnicą, że mój był gładki i bez zdobień, a ich nie. Cała reszta nosił okrycia misternie zdobione symbolami klanów. Niektórzy mieli runy władzy, taki nosiła między innymi Natasza z Albertem. Inni natomiast posiadali ornamenty przedstawiające opiekę, ochronę czy mądrości. W większości przypadków przeważał motyw wojny i zniszczenia.
Moje ręce zaczęły drżeć. Zaraz nastąpi tak długo wyczekiwana przeze mnie chwila prawdy.
W końcu Filip uznał, że najwyższy czas się pożegnać.
Nachylił się do mojego ucha i wyszeptał.-Powodzenia.
Nie spoglądając już więcej na mnie kiwnął głową w kierunku Nataszy. Chłopak odszedł w jej stronę. Gdy dotarł do celu, dziewczyna uśmiechając się lekko i założyła mu na ramiona czarny płaszcz z motywem ochrony i mądrości.
CZYTASZ
Pierwsza (TOM 1)
Werewolf„Nagle naszła mnie nieodparta ochota aby znów dotknąć jego oznaczeń. Dosłownie przyzywały mnie do siebie. Były jak magnez przyciągający mnie do niego. Zagryzłam dolną wargę i wyciągnęłam rękę w jedynym i możliwym, w tej chwili kierunku. Logan przes...