15. Alice

568 30 0
                                    

   Mój olbrzymi brat wciąż siedział na tym chwiejącym się taboreciku. Wyglądał okropnie. Logan to bardzo wysoki meżczyzną. Jak przystało na Alfę naszego stada posiada posturę, dzięki której może ujarzmić największe nieposłuszne jednostki. Jednak w tej chwili miałam przed sobą chłopca, który ma znów dziesięć lat. Mój niezniszczalny brat był w totalnej rozsypce.
Od dłuższego już czasu zauważyliśmy, że dzieje się z nim coś niedobrego. Jego zachowanie było nietypowe, w porównaniu z tym jakim był człowiekiem do tej pory. Przypuszczaliśmy, że za bardzo martwi się wzmożonymi, w ostatnich miesiącach, atakami wampirów. Prawie nigdy nie było go w domu. Ciągle uczestniczył w misjach przy granicy. Cała nasza rodzina widziała jego ośli upór, jakby chciał rozwiązać nierozwiązywalny problem matematyczny. Każdego dnia sam borykał się z czymś, z czym nie chciał się z nami podzielić. Nie raz słyszałam od powracających chłopców, a nawet od Ricka, że dziwnie się zachowuje. Wiecznie czegoś szukał, wypatrywał, milczał. Jednak nie przypuszczałam, że problem może leżeć gdzieś indziej. Najwidoczniej na tym łóżku znajdowała się osoba, która była odpowiedzialna za jego przemianę.

                    *****

   Byłam już prawie w wiosce kiedy wraz z silnym podmuchem wiatru doleciał do mnie znajomy zapach Logana. Bardzo się zdziwiłam. Doskonale wiedziałam, że w tej chwili powinien być na patrolu przy granicy. Co on tu robił? Ma jakieś problemy?
Ten zapach był jednak subtelnie inny. Dziwnie podobny ale z lekką nutą kwiatów. Musiałam koniecznie to sprawdzić.
   Dobiegłam do polany gdzie często bawiły się dzieciaki z naszego stada. To tu ślad był najwyraźniejszy. Niestety na jej środku znajdował się nieźle rozwścieczony niedźwiedź. Atakował właśnie jakąś leżącą pod drzewem młodą kobietę. Po widocznych wszędzie śladach walki domyślałam się, że dziewczyna od dłuższego czasu wytrwale walczyła ze swoim przeciwnikiem. Niestety, coś poszło nie tak i najwyraźniej straciła przytomność. Instynktownie chcąc ją ratować uwolniła moją wilczycę. Starałam się odpędzić rozzłoszczonego przeciwnika. Niedźwiedź bardzo szybko pojął z kim ma teraz do czynienia i szybko uciekł.
   W momencie, w którym zobaczyłam w czyjej obronie walczyłam byłam w ogromnym szoku. Oczywiście węch mnie nie mylił to ona pachniała moim bratem. Jednak sytuacja była wręcz szokująca. Miałam tu do czynienia z prawdziwym wampirem. Co gorsze, znajdowała się na naszym terenie. To nie miało żadnego sensu. Sytuację należało wyjaśnić.
W pierwszej kolejności musiałam ją zabrać do mojego szpitala. Następnie należało zawiadomić Logana.
Jak dziewczyna się ocknie musimy dowiedzieć się w jaki sposób dotarła aż tu. Dla naszego bezpieczeństwa potrzebowaliśmy pilnych odpowiedzi. Należało dowiedzieć się z czym i z kim mamy tu do czynienia.

                    *****

   Postanowiłam odezwać się jako pierwsza. Bałam się, że jeśli nasz tato rozpocznie tą rozmowę to ci dwaj naładowani testosteronem faceci mogą nie zapanować nad swoimi emocjami. Nie raz byłam świadkiem ich wybuchów. Nie mieliśmy na to czasu.

- Kto to jest Logan?

- Nie wiem.- odpowiedział cicho, tym dziwnie zachrypniętym głosem. Jego ramiona opadły.

-Jak to nie wiesz?

-Nie wiem Alice, naprawdę nie wiem , znalazłem ją jesienią w lesie. Miałem już wracać do domu , kiedy... kiedy wyczułem tych ludzi i...

- Czy to była zemsta za to co zrobiła?

- Co ? Jaka zemsta ? Nieee! Ludzie byli bezpieczni, odeszli. Znalazłem ją na polanie pod resztkami jelenia. Natknęła się na kłusowników. Wszędzie były truchła gnijącej zwierzyny. Chyba ją torturowali, była ... była strasznie okaleczona. Myślałem, że nie żyje i chciałem odejść ale... później wzięła ten jeden pieprzony oddech i okazało się że żyje. -popatrzył się na mnie - Co miałem zrobić. Jesteś lekarzem więc mnie chyba rozumiesz. Zresztą nie mogłem jej tak zostawić. Powiązaliby mój zapach z jej ciałem. Nie daleko były siedliska wampirów. Wybuchła by kolejna wojna... wybrałem mniejsze zło. Przeniosłem ją do bardziej bezpieczniejszego miejsca - w końcu po dłuższej ciszy znów się odezwał.
- Jej rany nie chciały się goić. Zrobiłem to co potrafiłem. Przemywałem rany i oparzenia swoją krwią. W końcu, po małym kryzysie, gdy jej serce stanęło, jej stan zaczął się poprawiać.

Pierwsza (TOM 1)Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz