- Teraz.... Teraz, porozmawiamy na inny temat Emily - odpowiedział mi poważnym tonem.
- Czy wiesz coś na temat znaków, które masz na swoich rękach -po dłuższym milczeniu zadał mi w końcu kolejne pytanie.- Sądzę, że są to ślady po jakiś obrażeniach. Musiałam je zdobyć przed naszym pierwszym spotkaniem. Niestety nie pamiętam kto mi to zrobił. Jak się obudziłam to już je miałam. Pokrywają oba moje przedramiona. - podwinęłam rękawy bluzy i z uwagą zaczęłam się im przyglądać. Gdy delikatnie je dotykałam usłyszałam jak Logan na moment przestał oddychać, a jego serce nierówno zabiło.
- Czasami te zadrapania przypominają mi pnącze, które trzyma mnie w całości, tak abym się nie rozpadła na drobne kawałeczki. Sądzę, że po części są też powodem moich kłopotów. Wiesz wampiry zazwyczaj mają niczym nie skalaną skórę. Na ale ja , to ja- wzruszyłam ramionami. -Czyli ja plus to, równa się mała katastrofa. Wiesz, nawet nie doszłam do najważniejszej części ceremonii. W momencie, w którym wampiry zobaczyły te ślady rozpętało się piekło. Wszyscy zaczęli wariować.- nie wiem czemu ale powiedziałam mu o jednym z najgorszych momentów mojego życia.-Co masz na myśli mówiąc, że ty to ty ?
-Nie chce teraz o tym rozmawiać. Powiedzmy, że od urodzenia mam lekko pod górkę.
Z zaciśniętą mocno szczęką, dłońmi powoli przetarł twarz. Ewidentnie zastanawiał się nad czymś - Do jakiego klanu należysz ?
- Nie wiem ... tak jak mówiłam nie doszłam do tej części ceremonii. Nie było na to czasu i... dogodnej sposobności.
- Czyli nie znasz swojej przynależności - stwierdził fakt. - Chyba domyślam się jaki był tego powód. Niestety te znamiona mają w sobie coś, co ewidentnie przypomina im o mnie. Masz na sobie, jakby to dobrze ująć... moją wizytówkę - tajemniczo odparł Logan. -Emily muszę ci coś pokazać. Mogę podejść ? - spytał łagodnie.
Kiwnęłam głową na znak zgody.
Powoli zbliżył się do mnie. Wyglądał jakby podchodził do dzikiej i płochliwej zwierzyny. Poczułam przyjemne ciepło bijące od jego ciała.
Bardzo powoli, aż do wysokości łokci, podciągnął rękawy swojej błękitnej koszuli. To było niesamowite. Na umięśnionych rękach miał podobne ślady co ja, były wręcz identyczne. Jego jednak były wyraźniejsze i sprawiały wrażenie żywych. Miałam nieodparte wrażenie, że jeśli dotknę chociaż jednego małego listka, z tej misternej konstrukcji, to się poruszy niczym muśnięty delikatnym porywem wiatru. Usiadł przede mną na łóżku.-Widzisz, to chyba moja wina. Oczywiście nie zrobiłem tego specjalnie. Przysięgam nie chciałem narobić ci problemów. Biorę srebrny księżyc na świadka , że z całych sił starałem się utrzymać cię prze życiu. Najprawdopodobniej jest to efektem ubocznym mych działań. Moja siostra Alice wciąż pracuje nad rozwikłaniem tej zagadki. Musimy koniecznie dowiedzieć się dlaczego to się wydarzyło. Na razie niestety nic nie wiemy. Przykro mi, że miałaś z tego powodu problemy.
To było wręcz niesamowite. Nagle w pomieszczeniu zrobiło się jeszcze cieplej. W palcach poczułam mrowienie. Miałam przeogromna ochotę dotknąć jego oznaczeń. Nie mogłam się powstrzymać. W końcu pchana tą żądzą lekko nachyliłam się w kierunku Logana.
To było jakbym śniła na jawie. Owiał mnie jego hipnotyzujący zapach. Wyciągnęłam przed siebie rękę i lekko palcami musnęłam jego ślady. Pierwszy raz dotykałam kogoś innego niż wampira. Jego skóra była ciepła i taka miękka. W ułamku sekundy wydarzyło się to co wcześniej przypuszczałam. Pod palcami poczułam lekkie drżenie liści. Lekko falowały jak woda w jeziorze.
Logan cicho westchnął i zamknął na chwilę oczy. Czy on właśnie zamruczał.
Mężczyzna w widoczny sposób spiął swoje ciało. Po chwili, otworzył oczy ale ich barwa była teraz inna. Przybrała odcień głębokiej zieleni, a wokół źrenic miał złote plamki. Jakby promienie słońca znalazły swoje schronienie w jego oczach.
Widać było, że ze wszystkich sił stara się uspokoić. Mięśnie jego szczęki były napięte, oddychał nie równo.- Przepraszam, nie chciałam cię zdenerwować.- szybko oddaliłam się od niego.
- Nie przepraszaj mnie Emily ...nie... nie jestem zdenerwowany. -wziął dwa uspakajające wdechy, po których jego oczy wróciły do stanu poprzedniego. - Już jest dobrze.
Z lekkim oporem powrócił na swoje miejsce.- Czyli teraz musimy czekać na twoją siostrę ? To co będziemy robić ? - dla załagodzenia poprzedniej sytuacji zmieniłam temat i uśmiechnęłam się do niego.
Znowu wziął głęboki i nerwowy wdech.
- Na pewno koniecznie musimy stąd wyjść. Emily jeszcze trochę, a na pewno zwariuję w tym małym pomieszczeniu.- nerwowo przeczesał palcami swoje rozczochrane włosy tworząc na głowie jeszcze większy bałagan.- Ale wiesz, że tam są zmienni. Chyba mnie nie polubią.- powiedziałam te słowa tonem jakbym zdradzała największą tajemnicę.
- Dziewczyno od kilkunastu godzin siedzisz w tej małej klitce, z najgroźniejszym przedstawicielem obcej ci rasy. A ty zastanawiasz się nad tym, że jak wyjdziesz to cię nie polubią. - lekko się uśmiechnął. - Nie martw się o to. Wczoraj poinformowałem wszystkich, że po rozmowie wyjdziemy na zewnątrz. W końcu wszyscy powoli będziemy zmuszeni do tego przywyknąć, a na to niestety potrzeba czasu. Cały czas masz być przy mnie, nigdzie nie odchodzisz. Zrozumiałaś ? Na noc niestety wracamy tu.
-Dobrze. - zdenerwowana miętoliłam poszewkę kołdry - Ale ja muszę polować, muszę coś jeść.
- Mała nie martw się o to, już się tym zajęłam. - po tych słowach wstał i podszedł do drzwi -Zapraszam w me skromne progi.
- Ale... ale ja nie wiem czy jestem gotowa - nagle dopadły mnie watpliwości.
Zastanawiałam się czy nie powinnam zabrać ze sobą, tak na wszelki wypadek, plecaka. A co jeśli będę musiała uciekać. Ten moment gdy tu siedzieliśmy był wspaniały. Przez chwilę mogłam odpocząć. Niestety od teraz znów musiałam być gotowa na ewentualną ucieczkę.
Logan widząc jak nerwowo ściskam swój nędzny dobytek powiedział - Twój plecak będzie tu bezpieczny. Emily za dużo myślisz. Rusz w końcu ten kościsty tyłek i idziemy się przewietrzyć. - puścił do mnie oczko. W tym momencie wyglądał jak mały chłopiec.
CZYTASZ
Pierwsza (TOM 1)
Werewolf„Nagle naszła mnie nieodparta ochota aby znów dotknąć jego oznaczeń. Dosłownie przyzywały mnie do siebie. Były jak magnez przyciągający mnie do niego. Zagryzłam dolną wargę i wyciągnęłam rękę w jedynym i możliwym, w tej chwili kierunku. Logan przes...