14. Logan

538 31 0
                                    

Długim korytarzem, w końcu, dotarłem na izbę przyjęć. Widząc stojącego ojca, a obok Alice znacznie się uspokoiłem. Oboje stali odwróceni do mnie plecami. Byli bardzo skupieni, na kimś kto najwidoczniej bardziej potrzebował ich uwagi.
W całym pomieszczeniu unosił się świeży i obezwładniający zapach leśnych fiołków. Doskonale pamiętam ich zapach. Moja mama szaleje na ich punkcie. Jak byliśmy mali to razem z Alice, w ramach prezentów, zawsze robiliśmy dla niej małe bukieciki z tych kwiatków.
Ta dwójka nawet nie zauważyła mojej obecności w tym pomieszczeniu.
Nie chcąc odwracać ich uwagi, usiadłem na taborecie, pod ścianą. Cierpliwie czekałem, delektując się panującą w pokoju cudowną wonią.
Z uwagą śledziłem ich ruchy. Słuchałem co mają do powiedzenia. Czekałem jedynie na dogodną chwilę aby wtrącić się do rozmowy i uzyskać odpowiedź co tu się dzieje.

-Alice musisz szybko znaleść jakieś miejsce do wkłucia. Musimy jej podać płyny, niestety nie mamy nic innego. Może to jej pomoże, a przynajmniej mam taką nadzieję, że jej to nie zaszkodzi.

-Wiem tato, wiem. -Siostra z maksymalnym skupieniem na twarzy zaczęła oglądać ręce swojej pacjentki. Po chwili drżącym głosem powiedziała. -To nie może być prawda ... -wstrzymała oddech- zobacz...

- Alice... co on najlepszego zrobił.- Ojciec wypowiedział te słowa niemal niesłyszalnie. W tym właśnie momencie zrobił krok ku mojej siostrze i odsłonił mi widok na szpitalne łóżko.

Wtedy zszokowany odkryłam, że na tym cholernym łóżku leży... ona! Kobieta, która od tak dawna mnie torturuje. Sytuacja sprzed pół roku znów się powtórzyła. Nic nie rozumiałem. Znów ją widziałem, dlaczego?

Teraz jednak byłem w stu procentach pewien, że to nie sen. Oprócz mnie był tu ojciec, z Alice. Stali przy niej. Ta tajemnicza mała istota znów leżała przede mną nieprzytomna. Czy ona nie ma żadnego instynktu samozachowawczego. Kolejny raz znalazła się w złym miejscu i czasie. Najwyraźniej ponownie wpakowała się w jakieś tarapaty. -Może przyciąga nieszczęścia jak magnez? -Zastanawiałem się równolegle nad powodem jej problemów.

Jakąś część mnie cieszyła się na jej widok jak małe dziecko. Moje marzenie wreszcie się ziściło. Znów ponownie ją zabaczyłem. Tak długo męczyły mnie pytania kim się stała. Co robi ?
Teraz wszystkiego mogłem się dowiedzieć. Była na moim terenie i nigdzie jak na razie się nie wybierała. Skoro się tu znalazła, to tak łatwo nie dam jej już odejść... jakoś tylko, będę musiał uspokoić moich ludzi.

Znów rozproszył mnie ten zapach. Te fiołki to musiała być ona.

Mój wilk nieustannie wyrywał się do niej. Chciał podejść i sprawdzić jej obrażenia. Pragnął, tak samo jak ja upewnić się, że nic jej nie zagraża.
Jednak musiałem postępować ostrożnie i powoli. Alice jest naszym lekarzem, więc byłem absolutnie pewien iż jej pacjentka otrzymała należytą opiekę.

Po pierwszym szoku w końcu odezwałem się do najbliższych.
- Musicie jedynie kontrolować bicie jej serca, lubi czasami stanąć- mój zachrypnięty głos zaskoczył mnie jak i dwójkę przede mną.
Zastygli w bezruchu. Dziwnie się na mnie patrzyli. W ich oczach malował się wielki szok.

W końcu ojciec nie wytrzymał- Synu... coś ty uczynił?

Długo znosiłem jego pytający wzrok, w którym kryła się tak znana mi nagana. Po dużym wdechu i wydechu nareszcie odezwałem się do nich.
To był najwyższy czas wyjaśnić im moją jak i jej krótką historię.

- Dobrze zamknijcie drzwi. Wyjaśnię wam wszystko.
————— Wiem, troszkę króciutki ale musiałam go opublikować. Nie mogłam się powstrzymać :)

Pierwsza (TOM 1)Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz