Było już dobrze po południu. W pokoju nie było żadnego zegarka, jednak jego wnętrze zapożyczyło barwy od cudownego zachodu słońca. Nasza gwiazda powoli kończyła swoją codzienną pracę.
Niestety do tej pory nikt nie zapukał do mych drzwi. Nie było żadnego chętnego. Może Natasza jeszcze nie wróciła, może jej się coś stało. Martwiłam się o nią. Miałam ogromną nadzieję, że z samego rana wejdzie tu radosnym krokiem i opowie mi jak się jej tu żyje. Miałam tyle pytań. Niestety dalej byłam sama. Za najwierniejszych towarzyszy miałam jedynie stare drzewa za oknem.W końcu z ostatnimi promieniami słońca z zadumy wyrwał mnie dźwięk pukania do drzwi. Lekko zdenerwowana szybko chwyciłam za chłodną klamkę. Ze zdziwieniem odkryłam, że za drzwiami stoi mój zielony pasikonik. Byłam mocno zdziwiona.
-Dzień dobry Jakubie. Miło jest Cię znowu widzieć. -Moje słowa wywołały u niego lekki półuśmiech. Mężczyzna widocznie się rozluźnił.
-Przy ... Przyniosłem ci kolację i szatę na jutro. - jąkając się lekko wyciągnął przed siebie ręce z podarkami. -Albert kazał ci przekazać, że uroczystość rozpocznie się jutro. Punktualnie o godzinie dwunastej. A i nie obawiaj się spóźnienia. Przyjdzie tu ktoś po ciebie.
-Wej... -nie dokończyłam.
W sekundę po tym jak Jakub skończył mówić na korytarzu zrobiło się lekkie zamieszanie. Długim korytarzem szła w naszą stronę grupa młodych wampirów. Wyglądali zjawiskowo. Wszyscy ubrani byli w podobne, przylegające do ciała skórzane uniformy. Przypominali myśliwych, którzy zeszli z pola walki. Wszyscy byli wzburzeni i lekko nerwowi.
- Następnym razem rozszarpiemy te pieprzone psy. Dalibyśmy sobie z nimi radę. Cholera. Brakowało nam jeszcze jednej małej minuty, ale ten tchórz Johny musiał znów coś spieprzyć. - jedyny blondyn z grupy, z furią w głosie, wyżalał się do reszty- Wystarczyła chwila, chwila naszej nieuwagi i ten cholerny pies nadrobił ich straty. Skąd on się tam wziął. Nie rozumiem, przecież miało go tam nie być. Ponoć była na niego zaplanowana jakaś zasadzka. Mark rozumiesz coś z tego. -Nie czekając na odpowiedź kolegi kontynuował dalej . -Cholera...Mam wrażenie, że w dalszym ciągu czuję jego smród. Nataszo musisz w końcu coś z tym idiotą zrobić. Johny tylko nas ośmiesza. Tak dalej być nie można. Chcesz samodzielnie rządzić to w końcu to zrób. Masz nasze pełne poparcie. Inaczej już po nas. Innego wyjście nie widzimy.
Wtedy usłyszałam znajomy, melodyjny głos. Głos który stracił swoje ciepło. Teraz był zimny i oschły.- Misiaczku wszystko po kolei. Mam plan spokojnie. Jeszcze tego psa dorwiemy. Johnym się nie martw, dziś rano załatwiłam sprawę. A co do kąpieli to nasz rację, chyba aż tu przywlekliśmy ten odór.
Wtedy ja zobaczyłam. Jej styl znacznie się różnił od tego co zapamiętałam. Miała na sobie krótki skórzany gorset oraz dopasowane do niego spodnie. Niczym druga skóra ubrania opinało jej zgrabne ciało. Na stopach nosiła piękne wysokie szpilki. Poruszała się zwinnie jak kocica. Widać było, że jest w swoim żywiole. Zmieniła się. Nie była już tą samą osobą. Idealnie pasowała do swoich znajomych. Jej oczy były inne, nie takie jak zapamiętałam. Teraz widać był w nich mrok i złość. W końcu nastał moment w którym mnie zauważyły.
- Chłopcy nie czekajcie na mnie. Zaraz do was dołączę. Ma tu ... coś do załatwienia.- stanęła przede mną.
Chwilę odczekała zanim się odezwała.-Witaj Emily, widzę że nareszcie do nas dotarłaś. Coś kiepsko wyglądasz. Jak tam Lucjusz i jego nędzna chołota.
Jej ton był zimny i oschły. Wpatrywałam się w jej oczy, starając się odnaleźć w nich dziewczynę którą znałam. W końcu się odezwałam.- Widzę , że pobyt tutaj ci służy. - skłamałam-Zmieniłaś się. Wiesz, cały dzień czekałam na ciebie. Myślałam, że mnie odwiedzisz.
- Oj, moja droga Emily byłam troszkę... zajęta. - przez moment oglądała swoje paznokcie. -Wiesz dowiedziałam się tu, że życie nie kręci się tylko wkoło jednej osoby. Kochanie jesteś dużą dziewczynką dasz sobie radę , nie potrzebujesz teraz mojej asysty. Nie dramatyzuj mi tu.
Zrobiła krok w moją stronę i dotknęła mojej brody - A i usteczka zamykamy, nie ładnie tak stać z otwartą buzią. Wiesz Emily w końcu miałam możliwość rozkwitnąć. Twój ojczulek znikł, ty też więc ... nikt mnie nie ograniczał. Jedyny plus naszej znajomości był taki że chroniłaś mnie przed tym tyranem. Teraz nareszcie czuję że żyję. Mam to co chciałam , w końcu mam władzę. Dla twojej informacji dostałam się do klanu stolicy. Za jakiś czas będę w radzie króla. Nareszcie czuję, że jestem w odpowiednim miejscu i czasie. Mój potencjał w końcu może być dobrze wykorzystany. - cmoknęła mnie w policzek.
Następnie spojrzała na mężczyznę stojącego obok i kiwnęła głową - Jakubie miło cię widzieć.
Mój poważny ale zzieleniały na twarzy pasikonik spiął się w sobie.
-Pani - i pochylił głowę na znak szacunku .W tym samym momencie Natasza zrobiła krok do tyłu i ruszyła w swoją stronę.
W mojej głowie była pustka. Byłam oszołomiona.Z tego stanu wyrwał mnie głos mężczyzny.
-Emily twoja szata, proszę. - wręczył mi ją i delikatnie wepchnął do mojego pokoju zamykając za mną drzwi.Stałam ciągle w tym samym miejscu. Z obezwładniającego odrętwienia wyrwał mnie poranny śpiew ptaków.
-Emily coś tu nie gra. Znasz ją szesnaście lat. Dużo razem przeszłyście. Natasza nie mogła od tak się zmienić w kilka miesięcy. Weź głęboki wdech .... Ok a teraz wydech. Idź zrób swoje , a później na spokojnie z nią porozmawiasz i to najlepiej bez świadków.
Szybko opróżniłam puchar i zabrałam się za przygotowania do ceremonii.Po szybkim prysznicu założyłam na siebie ceremonialna szatę. Była olśniewająca pierwsza warstwa składała się z purpurowej jedwabnej halki. Na to szła delikatna, zwiewna jak chmurka suknie. Była lekka i półprzezroczysta. Sprawiała wrażenie, że lekko umówi się nad pierwszą warstwą. Cały zestaw miękko zakończony był małym trenem.
Niestety miałam jeden duży problem. Suknia ma rękawy do łokci. Nie ukrywały śladów na mych rękach. Przy tej sukni i kolorze mojej skóry ślady wydawał się jeszcze bardziej wyraźne.
Cieszyłam się jednak, że do zestawu dołączono czarny, aksamitny płaszcz. Miałam nadzieję, że będę mogła pozostać w nim przez całą ceremonię. A moje urazy pozostaną moją tajemnicą.Gotowa czekałam na uroczystość.
CZYTASZ
Pierwsza (TOM 1)
Werewolf„Nagle naszła mnie nieodparta ochota aby znów dotknąć jego oznaczeń. Dosłownie przyzywały mnie do siebie. Były jak magnez przyciągający mnie do niego. Zagryzłam dolną wargę i wyciągnęłam rękę w jedynym i możliwym, w tej chwili kierunku. Logan przes...