prologue; l e g e n d s

510 41 21
                                    












[ 🎶 League of Legends —
Legends Never Die (Alan Walker Remix)]

[ 🎶 League of Legends — Legends Never Die (Alan Walker Remix)]

Ups! Ten obraz nie jest zgodny z naszymi wytycznymi. Aby kontynuować, spróbuj go usunąć lub użyć innego.



ŚWIAT POZNAŁ WIELE
RÓŻNYCH LEGEND.
Jedną z nich była historia AWATARA,
władcy wszystkich czterech żywiołów;
WODY, ZIEMI, OGNIA I POWIETRZA.

Opowiadano o nim dzieciom dla pokrzepienia ich małych serc i ściśniętych ze strachu gardeł. Bezsprzecznie odpowiadała za to trwająca od wielu lat okrutna wojna. W tym czasie, Naród Ognia przyniósł innym ogromne cierpienie. Chciał zapanować nad całym światem i nie dzielić się władzą z nikim prócz siebie. To właśnie wspomniany wyżej Awatar miał uratować świat i ochronić go przed niszczycielską siłą Narodu Ognia. To był jego odwieczny obowiązek. Pilnowanie równowagi. Jednak oczekiwany u Nomadów Powietrza, Władca Czterech Żywiołów przepadł całkowicie, albo, jak mówili inni nie narodził się już wcale. Wszystkich magów powietrza wybito. Wtem wojna zebrała swe żniwa i trwała aż po dziś dzień. To była historia opowiadana z ust od babki do matki, od dziadka do ojca i tak dalej. Mimo że niektórzy stracili nadzieję to  powtarzanie historii o niegdysiejszych czynach awatarów pozwalało im trzymać się wiary, że Strażnik Pokoju jeszcze nie zapomniał o ludzkim świecie. Niektórzy wierzyli że jeszcze przybędzie, że cykl nie został wcale przerwany.

⠀ ⠀ ⠀ ⠀ ⠀ ⠀ ⠀ ⠀ ── ⋆⋅☆⋅⋆ ──

Wśród ludzi rodziły się różne historie, legendy wymyślone lub niewymyślone. Powstały, aby pokrzepić serce, bądź zapamiętać coś, co miało wkrótce zostać całkowicie zapomniane. Powstały, aby utrwalić pamięć na jakiś temat.

Niewielu jednak dostało szansę usłyszeć historię dziecka mającego przyjść na świat z matki pochodzącej z Plemienia Wody i ojca mającego w sobie krew legendarnych Sprzymierzonych ze Światem Duchów — niemalże wymarłych z powodu krwi przelanej, nim jeszcze zaplanowano tę wojnę. Zostali niemalże w większości wyeliminowani lub zmuszeni do ukrycia się w różnych częściach świata. Prześladowani musieli żyć na uboczu, w sekrecie. 

Tak zwani Sprzymierzeni Świata Duchów byli pomocnikami awatara w jego rozumieniu tamtego świata, lecz wszyscy przepadli. Ich dokładne obowiązki i umiejętności nie były już znane temu światu. Pozostały tylko domysły, bądź znane powszechnie prawdy na ich temat; otóż świat duchów był dla nich otwarty, bądź w połowie otwarty. Świat, który zwykle rozpościerał się przede wszystkim przed awatarem, pozwalał odwiedzać się pewnemu ludowi osiedlonemu na bliżej nieokreślonej wyspie, która zapewne już nie istniała. Mirari znała tę historię na pamięć.

Matka i ojciec opowiadali jej ją do snu, gdy jeszcze była małą dziewczynką. Opowieść, w której wielki władca pewnej nacji z powodu usłyszanej niegdyś przepowiedni zapragnął zdobyć potomka klanu Suijin. Członkowie tego klanu nie należeli do żadnego konkretnego państwa. Uważano ich za bardzo uduchowionych ludzi. Zatroskani losem swego potomka rodzice postanowili pokrzyżować szyki temuż władcy, odmawiając zgody na jakikolwiek układ. Zamierzali pokrzyżować mu wszelkie plany. Uciekli w nocy, gdy na niebie widniała pełnia księżyca. Wspomagani przez duchy ukryli się w odległym miejscu, gdzie pozostali bezpieczni, a przynajmniej dwoje z nich...

Ich dalsze losy pozostały nieznane, dlatego pojawiało się pytanie, czy zdołali przetrwać?
Czy zdołali się uratować? Co w tej legendzie było prawdziwe, a co zwyczajnie zmyślone? A może cała była niczym, jak tylko wymysłem rodziców, chcących utulić ukochaną córeczkę do snu?

— Mamo, myślisz, że to dziecko z legendy odnalazło szczęście? Czy dobrze mu się żyło, choć zmagał się z takimi trudami? — zapytała pewnego dnia Mirari, podczas tej samej historii.

Lubiła jej słuchać najbardziej ze wszystkich opowiadanych przez mamę i tatę. Mimo powtarzalności nadal czerpała przy tym radość. Zadawała coraz nowsze i wymyślne pytania, chcąc dowiedzieć się, co wydarzyło się dalej, ale mama zwykle udzielała nieco wymijających odpowiedzi.

Była wówczas małą dziewczynką z czerwonymi włosami spiętymi w dwa warkocze, noszącą o wiele za duży płaszcz. W końcu na Biegunie Północnym było bardzo zimno. Miała duże błękitne oczy z brązowymi plamkami, przypatrujące się wszystkiemu z ciekawością.

— Być może któregoś dnia je odnajdzie — odparła z delikatnym uśmiechem mama. — Jeśli tylko nie straci wiary w cuda, bo cuda się zdarzają. Świat, życie... są pełne niespodzianek. Pamiętaj, zawsze trzeba próbować dostrzegać światło, tam, gdzie wije się ciemność, moja mała rebeliantko.

Matka ucałowała ją czule w czoło, a dziewczynka uśmiechnęła się i po samą szyję zatopiła w ciepłej kołdrze. Sprawdziła jeszcze, czy Soo, aby na pewno wylegiwał się w jej nogach.

Zapamiętała, co mawiał niegdyś tata. Mama też wiele razy powtórzyła to określenie. Mała czerwona łasiczka nieistniejąca dla oczu nikogo poza Mirari. Jej własne duchowe odbicie.


W KAŻDEJ LEGENDZIE
było trochę prawdy,
odrobina KŁAMSTWA i szczypta
UKRYTEJ NADZIEJI na lepsze jutro.



🤍

Ups! Ten obraz nie jest zgodny z naszymi wytycznymi. Aby kontynuować, spróbuj go usunąć lub użyć innego.









🤍

MIRACLE. melodia słońca i oceanu || ATLA   Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz