~Rozdział 1~

973 22 0
                                    


Elizabeth
właśnie siedziałam przy grobie mojej mamy, gdy usłyszałam strzał i czyjeś głosy.
List, który pisałam, wypadł mi z rąk, brudząc się przy okazji, lecz nie zwracałam na to zbyt wielkiej uwagi, ponieważ chłopak był już jakieś dziesięć metrów ode mnie.
- Yyy... cześć, laleczko, co tu robisz sama?
Co ja mam mu odpowiedzieć? Cześć, siedzę sobie przy grobie mojej mamy, bo mój własny ojciec nie chce mi poświęcić chociaż minuty?
- Hej?... siedzę i uczę się.
Kreatywnie na sto procent uwierzy, że się uczę, jak nawet nie mam książek przy sobie.
- Aha - powiedział, kopiąc coś, co było za nim, gdy zauważył, że spoglądam w tamtą stronę.
Za jego nogami leżał worek, w którym ktoś był.
Gdy chłopak zauważył, że wór się porusza, znów w niego kopnął i można było usłyszeć ciche jęknięcie. Nie, on wcale nie chciał go pochować żywcem.
- A...a...a ty co tutaj robisz?
- Przyszedłem odpocząć, tutaj najłatwiej się skupić i pomyśleć - odpowiedział bez zająknięcia. - A powiesz mi, laleczko, jak się nazywasz? - spytał nachylając się nade mną.
- Yyy... a co? - zapytałam, zauważając, że cała się trzęsę.
- A tak pytam. Wszystko w porządku, laleczko? Cała się trzęsiesz, zimno ci? - szepnął z ewidentną troską w głosie.
- Yyy... tak, zimno mi, będę się już zbierać - powiedziałam, gwałtownie się podnosząc. Od razu tego pożałowałam, bo w mojej głowie się zakręciło, przez co prawie się wywróciłam . Jak zrobiło mi się lepiej i w głowie mi nie wirowało, zdałam sobie sprawę, że tajemniczy chłopak o pięknych zielonych oczach usiadł obok mnie, patrząc na mnie z troską i gładząc kciukiem moją dłoń. Automatycznie odskoczyłam, wystraszona, przez co zielonooki się speszył.
- Już w porządku, laleczko? - zapytał także wstając.
- Tak, dziękuję i przepraszam - powiedziałam, czując, że rumieniec zalewa moje odkryte policzki. Na szczęście mogę to zrzucić na październikową pogodę.
- Nie ma za co. A powiesz mi, jak się nazywasz? - zapytał, nie dając za wygraną.
- Elizabeth, a ty? - zapytałam, już trochę się rozluźniając.
- Archer, miło poznać - powiedział, mierząc mnie uważnym wzrokiem.
- Aha, no to dobrze, ja już się będę zbierać - powiedziałam, ruszając w stronę wyjścia z cmentarza.
- A będziesz tu jutro? - zapytał, a ja gwałtownie się zatrzymałam, spoglądając na niego.
- Yyy... chyba tak, a co? - zapytałam, uważnie mu się przyglądając.
- Nic, tylko pytam - odpowiedział niewinnie.
- Aha, no to, pa - powiedziałam, znów się zawstydzając.
- Pa, laleczko - szepnął, gdy się odeszłam jeszcze bardziej.
Gdy weszłam do domu, poczułam nieprzyjemny zapach alkoholu, więc wzięłam tylko pieniądze i poszłam do sklepu z zamiarem zrobienia zakupów na obiad. Lecz, jak na moje szczęście przystało, spotkałam Archera.
- O, laleczko, dzień dobry po raz drugi, gdzie idziemy? - powiedział, idąc ramię w ramię ze mną.
- Do sklepu na zakupy - powiedziałam oschle, trochę od niechcenia i z zmęczenia tym dniem.
- No to dobrze, co będziesz gotować? - spytał.
- Jeszcze nie wiem, coś szybkiego, bo nie mam zbyt wiele czasu, jeszcze muszę iść do pracy.
- Aha, myślałaś może o spaghetti?
- Nie wiem, daj mi spokój, nie mam teraz głowy na trudne pytania - krzyknęłam, przyspieszając.
- Przepraszam, nie chciałem cię wyprowadzić z równowagi.
- Nic się nie stało, to ja przepraszam, że na ciebie nakrzyczałam

Mafia wifeOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz