~Rozdział 7~

203 10 0
                                    

Elizabeth
Gdy się ubrałam, zeszłam na dół, gdzie byli wszyscy. Szybko zjadłam i poszłam w stronę drzwi wejściowych.

- Gdzie idziesz, Lee? Już od nas uciekasz? - zapytał mnie Archer.

- Idę do szkoły, nie chcę się spóźnić pierwszego dnia.

- Chodź, odwiozę cię.

- Dobrze, tylko nie wiem, jak tam dojechać.

- Spokojnie, damy radę. A o której kończysz?

- Czternasta dwadzieścia pięć.

- Dobrze, przyjadę po ciebie, i jeszcze dzisiaj musimy jechać po najważniejsze rzeczy do twojego domu.

- Dobrze, ale chodź, bo się spóźnimy, serio.

Gdy dojechaliśmy, pożegnałam się z Archerem i weszłam do budynku. Z tego, co wiedziałam, należałam do klasy trzeciej C.

- Hej, przepraszam, którędy dostanę się do sekretariatu?

- Hej, chodź tędy. Nazywam się Rosalie, chodzę do trzeciej C i jestem przewodniczącą szkoły.

- Jestem Elizabeth i też będę chodzić do trzeciej C.

Gdy weszłam do sekretariatu, odebrałam plan lekcji i udałam się do sali. Usiadłam sama w ławce na środku, a mój telefon zawibrował.

Archer Johnson: Odwróć się do tyłu :)

- Co ty tu robisz?

- Jak to co? Przyszedłem na lekcje. Mogę się dosiąść?

- Tak, jasne, chodź.

- Witajcie - powiedział nauczyciel, wchodząc do klasy.

- Dzień dobry - powiedziała klasa, wstając, w tym także my.
•••
Wjechaliśmy do garażu i wyszliśmy z samochodu.

- Hej, już jesteśmy - krzyknął Archer.

- Chodźcie do kuchni, bo zaraz jemy obiad.

- Już, tylko się przebiorę i odłożę rzeczy, dobrze? - zapytałam Clary.

- Dobrze, tylko szybko, bo zaraz wszyscy będą się zbierać.

Wyszłam po schodach na górę i weszłam do sypialni. Za mną wszedł Archer. Podeszłam do szafy i wyjęłam czarne dresy i bluzę Archer'a w tym samym kolorze.

- Nie obrazisz się, jak sobie pożyczę bluzę, prawda?

- Nie, nie obrażę się.
A przemyślałaś moją propozycję?

- Tak.

- To jaka jest odpowiedź?

- Tak, zostanę twoją dziewczyną, ale proszę, na razie nie mów nic twojemu rodzeństwu, ok?

- Dobrze, nie zamierzałem. Idziemy, bo skończy się to tak, że moja mama tu przyjdzie, bo długo nie przychodziliśmy.

- Tak, chodź.

Gdy zeszliśmy, w jadalni słychać było gwar rozmów.

- Archer, słońce, podasz mi pieczywo z chlebaka? - zapytała Clara.

- Tak, jasne.

Usiedliśmy obok siebie, a ja poczułam ciepłą dłoń Archer'a na mojej.

- Co robisz? Chcesz, żeby nas nakryli?

- Wszystko w porządku, Elizabeth? Jesteś jakaś wystraszona? - zapytała Tessa.

- Co? Tak, jasne, po prostu mam jutro sprawdzian i nie wiem, czy uda mi się go napisać na sto procent.

- Jak chcesz, mogę załatwić ci, żebyś jutro tego nie pisała - powiedział Gilbert.

- Nie, dziękuję, dam radę. Pouczę się jeszcze i będzie.

- Jak chcesz, to możesz się iść pouczyć do sali biologicznej na ósmym piętrze.

- Jest winda?

- Tak, jasne.

- Jak dobrze.

Po obiedzie pomogłam posprzątać mamie Archer'a i poszłam do pokoju. Gdy weszłam do środka, zobaczyłam Archer'a leżącego na łóżku z zamkniętymi oczami, więc tylko po cichu wzięłam podręcznik od biologii i poszłam na ósme piętro, lecz gdy doszłam do drzwi, zatrzymał mnie głos Archer'a.

- Dokąd idziesz?

- Na ósme piętro uczyć się na sprawdzian, a co?

- Nic, tak tylko pytam.

Wyszłam z pokoju i podeszłam do windy przy schodach. Weszłam do sali i usiadłam przy biurku. Otworzyłam podręcznik i zeszyt i zaczęłam pisać. Po jakiś dwóch godzinach dołączył do mnie chłopak.

- Lee, dalej się uczysz? Nie idziesz z nami zjeść?

- A która jest godzina?

- Siedemnasta czterdzieści.

- Poczekaj, spakuję się i zejdę.

Gdy zeszliśmy na dół, usiedliśmy do stołu, a ja powtarzałam sobie moje ukochane tętnice.

- Boże, nie zdam, za trudne to - powiedziałam pod nosem, a moje oczy zaszły łzami.

- Hej, nie płacz, wszystko będzie dobrze, na pewno zdasz - powiedział, przytulając mnie.

Czułam wzrok wszystkich na sobie.

- Przepraszam, zaraz przyjdę - powiedziałam, wstając od stołu i idąc do schodów.

- Zostaw ją, potrzebuje trochę przestrzeni. Zaraz po nią pójdziesz - powiedział Gilbert.

Mafia wifeOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz