~Rozdział 26~

70 6 4
                                    

Elizabeth
-A ta Linda, to jakaś twoja była czy coś?– zapytałam, wysiadając z samochodu i stając  przy furtce od cmentarza, czekając, aż chłopak do mnie dołączy.
-Linda to ta dziewczyna, która oskarżyła mnie o molestowanie – szepnął, chwytając mnie za rękę i ruszając w stronę grobu.


Śp.
Gabriela Elizabeth Evans
*04.10.1985
✞ 20.10.2010
Na zawsze w naszej pamięci.

-Czyli imię masz po mamie?– zapytał Archer, uważnie przyglądając się marmurowej płycie.
-Nie do końca. Moja babcia zmarła przy porodzie, nazywała się Elizabeth, a zawsze podobało się jej imię Gabriela. To nazwali moją mamę Gabriela Elizabeth, a żeby zachować to imię w rodzinie, nazwali tak też mnie.


•••
Wyszłam na taras i położyłam się na leżaku, zamykając oczy. Blask księżyca oświetlał moją twarz. Usłyszałam, że drzwi się otwierają, otworzyłam lekko oczy, widząc Archer'a idącego w moją stronę. Rozluźniłam się i delikatnie uśmiechnęłam, co odwzajemnił. Podniosłam się do siadu, zrzucając nogi żeby , zrobić miejsce. Chłopak usiadł obok, zarzucając rękę na moje barki, przyciągnął mnie do siebie i przerzucił na swoje kolana. Najpierw uznałam to za romantyczne, do momentu, aż się nie podniósł i ruszył w stronę basenu.
-Nie, Archi, proszę! Ta woda jest lodowata!– błagałam, lecz było już za późno. Wskoczył do basenu.

Wynurzyłam się i spojrzałam na uśmiechniętego chłopaka.
-Nienawidzę cię– syknęłam, stając naprzeciwko niego.
-Też cię kocham – powiedział i przyciągnął mnie do siebie, łącząc nasze usta w delikatnym pocałunku.

Odsunęliśmy się od siebie, słysząc gwizdy i klaskanie. Spojrzeliśmy w stronę balkonu, gdzie stali Dylan i Nicholas.
-Mój mały braciszek ma już dziewczynę!– krzyknął Nicholas, wycierając nieistniejącą łzę.
-A oni zdają sobie sprawę, że dwudziestego drugiego lutego minie pięć miesięcy, odkąd jesteśmy razem?
– szepnęłam.
-Wiecie, że jesteśmy już razem prawie pięć miesięcy?
-Ależ ten czas leci– powiedział Dylan, opierając ramię na barku brata.
-No, już jedną nogą w grobie zaśmiałam się, słysząc ich rozmowę.

-Chodź, bo się zimno robi– szepnął, ciągnąc mnie za rękę w stronę schodów.
-Weźcie się przydajcie i rzucicie ręcznik!– powiedział przyciągając mnie do siebie.
-Wiesz, że podobno przytulanie powoduje, że jest ci cieplej?– szepnął.
-Powiedziałeś mi to jako ciekawostkę, czy po prostu chciałeś się przytulić?
-Jedno i drugie.
- Nie w twarz!– syknęłam.
-Sorki!– krzyknął Dylan na odchodne.

Weszliśmy do środka, ruszając w stronę schodów. Usłyszeliśmy krzyk Clary:
-Myłam podłogi! Panele spuchną!
-Sorki, mamo, wpadliśmy do basenu. Chcieliśmy wrócić posprzątać, jak się przebierzemy – powiedział, ruszając dalej. –Przebierzemy się i jedziemy po kwiaty.
-Po co ci kwiaty o dwudziestej trzeciej?
-Zawsze działały, jak coś zrobiłem.

Weszliśmy do pokoju, zmieniliśmy ubranie i ruszyliśmy w stronę garażu.
-Gdzie jedziecie?
-Na przejażdżkę, wrócimy do godziny.
-Dobra, jedźcie ostrożnie.

Wyjechaliśmy z garażu. Po piętnastu minutach byliśmy w centrum. Weszliśmy do małego sklepu, w którym siedziała blondynka. Gdy nas zobaczyła, od razu się uśmiechnęła.
-Dobry wieczór! W czym mogę pomóc?
-Dobry wieczór, Isabell. Masz może gipsówki i stokrotki?
-Gipsówki mam. Dać ci bukiet?
-Tak, jeden bukiet gipsówek, a stokrotki są?
-Nie mam, ale mam za to rumianek. Wygląda tak samo, tylko jest duży.
-To daj jeden bukiet rumianku i jeden gipsówek.
-Dobrze.

Kobieta podała nam dwa bukiety. Wyszliśmy z budynku i wsiedliśmy do samochodu. Wjechaliśmy do garażu i wysiedliśmy. Clara siedziała w salonie z kubkiem herbaty, pochłonięta rozmową z Tess, nie zauważyła, że wyszliśmy.
-Mamo?
Co się stało, Archer?
-Proszę, to dla ciebie.
-O Boże, dziękuję! A z jakiej to okazji?
-Na przeprosiny.
-Oj, chodź tu! Przecież wiesz, że się nie gniewam.

Kobieta przytuliła chłopaka. A do pomieszczenia wszedł Gilbert z synami.
-Jak wiecie lub nie wiecie, Mona jest w szpitalu. Zadzwonił do mnie lekarz i powiedział, że po głębszych badaniach okazuje się, że ma raka jelita grubego IV stopnia.
-O kurwa...– wyrwało mi się. – Przepraszam, po prostu IV stopień jest niewyleczalny.

Mafia wifeOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz