~Rozdział 8~

194 9 0
                                    

Archer

Po dziesięciu minutach wszedłem , do swojego pokoju zobaczyłem zapłakaną Lee na balkonie, z podręcznikiem w ręce.

– Hej, wszystko w porządku? – zapytałem.

– Hej, tak, uczę się – powiedziała, ocierając policzek.

– Idziesz z nami zjeść?

– Uczę się, zjem później, mam nadzieję, że to nie problem?

– Chodź, proszę, na pewno zdasz.

– Dobra, ale jak zjemy, idę się uczyć dalej.

– Jak zjemy, to cię przepytam, okej?

– Dobra – powiedziała zrezygnowana, wstając z huśtawki.

Zeszliśmy po schodach do jadalni i usiedliśmy do stołu.

– Na pewno w porządku? – zapytałem, przybliżając się bliżej niej, żeby tylko ona słyszała.

– Tak, dziękuję – odpowiedziała, a ja przyciągnąłem ją do swojego boku.

Poczułem, jak się spięła, ale nie odsunąłem się, bo czułem, że tego potrzebowała.

Po kolacji pomogliśmy mojej mamie w posprzątaniu i poszliśmy na górę.

Wziąłem podręcznik i usiadłem na łóżku.

– Do czego służy tętnica wspólna? – zapytałem niespodziewanie.

– Pełni funkcję chemoreceptora, wrażliwego na zmiany ciśnienia parcjalnego tlenu we krwi – odpowiedziała, nawet na mnie nie patrząc.

– I czym się tak stresujesz? Nawet sekundy się nie zastanowiłaś nad odpowiedzią.

– Skoro tak mówisz, idziesz na balkon?

– Tak, chodź.

Wyszliśmy na balkon i stanęliśmy przy barierce. Spojrzałem na twarz Elizabeth, oświeconą delikatną poświatą księżyca.

Po chwili Lee spojrzała na mnie i złapaliśmy kontakt wzrokowy. Zrobiłem jeden krok w stronę dziewczyny, nachyliłem się nad nią i połączyłem nasze usta w delikatnym pocałunku. Od razu go odwzajemniła.

Po chwili drzwi do mojego pokoju się otworzyły, a do niego wszedł Harry, Nicolas, Dylan i Charlie.

– Ej, Eliza, wszystko w... – zaczął Harry, lecz nie skończył, bo zobaczył nas na balkonie, lecz ich nie usłyszeliśmy, bo mieliśmy przymknięte drzwi.

– Dobra, chodź, nie będziemy im przeszkadzać – powiedział Dylan, odwracając się na pięcie i wychodząc, ciągnąc za sobą braci.

Po chwili odsunąłem się od Elizy i przytuliłem ją.

– Kocham cię – szepnąłem jej do ucha.

– Ja ciebie też. A przywieźli moje rzeczy z domu?

– Chyba są w garażu, chodź, zapytamy się mojego taty.

Zeszliśmy do salonu, gdzie byli wszyscy. Podszedłem do taty i usiadłem obok niego.

– Hej, tato, przywieźli już może rzeczy Elizabeth?

– Tak, są w moim samochodzie, chodźcie, pójdziemy po nie.

– Nicolas, Charlie, Dylan, Harry, chodźcie, idziemy po rzeczy Elizabeth, bo trochę tego jest.

Wstaliśmy i poszliśmy.

– Poczekaj tu, zaraz ci wszystko przyniosą.

Poszliśmy do garażu, gdzie stał samochód, w którym były sześć kartonów. Wnieśliśmy je na górę, położyliśmy obok garderoby i zeszliśmy do salonu.

– Idziesz na górę? – zapytałem, nachylając się nad nią.

– Tak, jasne, zaraz przyjdę – powiedziała, spoglądając na mnie.

– Okej.

Weszłem do garderoby, wziąłem czarne spodenki i białą koszulkę i poszedłem do łazienki. Po pięciu minutach wyszedłem, zauważyłem Lee siedzącą na łóżku z ubraniami w ręce.

– Idziesz jeszcze do łazienki?

– Nie, jak chcesz, to wchodź.

Wstała i ruszyła do łazienki.

– Chcesz obejrzeć później jakiś film?

– Tak, możemy.

Usiadłem na to samo miejsce, gdzie siedziała Lee. Zgasiłem światło, położyłem się na łóżku i włączyłem Netflixa.

– Co chcesz oglądać? – zapytałem, gdy wyszła z łazienki.

– Mi to obojętne, byleby tylko nie jakieś romansidło przesłodzone – powiedziała, podchodząc do łóżka.

Odsunąłem się tak, żeby miała miejsce, i ją przytuliłem.

Po jakichś dziesięciu minutach filmu Elizabeth zasnęła w moich ramionach.

Mafia wifeOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz