~Rozdział 15~

117 5 0
                                    

Elizabeth

Po otrzymaniu wypisu ruszyliśmy w stronę samochodu. Wyjechaliśmy z parkingu i kierowaliśmy się w stronę domu.
-Idziemy doglądać Vaiane? - spytałam.
-Tak, tylko dojedziemy do domu i zjemy kolację.
-A idziemy jutro ostatni raz do szkoły?
-Tak, nie mogą o nas tak szybko zapomnieć.
-Może po prostu puścimy na lekcji religii? Bo nauczyciela matematyki, z tego co mi wiadomo, wyrzucono. Zaczniemy puszczać piosenkę i udawać, że mama dzwoni. Już nawet wiem jaką:
the thrill
Ksiądz jak to usłyszy to się przeżegna
-Musimy to zrobić - powiedział, parkując. Podszedł do moich drzwi i je otworzył.
-Będziesz jadła grzanki?
-Tak, jasne. Potrzebujesz pomocy?
-Nie, dziękuję. Ty sobie tylko usiądź, ja się wszystkim zajmę. Usiadłam przy wyspie i przyglądałam się jego zgrabnym palcom, jak robił jedzenie. Po pięciu minutach wyjął kanapki z opiekacza, ułożył je na talerzach i wziął je w stronę schodów.
-Idziesz?
-Tak.
Wstałam i poszłam za chłopakiem. Wszedł do pokoju i usiadł na kanapie obok łóżka, położył talerze z jedzeniem. Weszłam do garderoby. Ściągałam niebieskie dżinsy i ubrałam czarne spodenki i biały top, a na to bluzę z The North Face. Podeszłam do chłopaka i usiadłam obok niego. Zaczął włączać Disney+ a później film, którego nie zdążyliśmy skończyć. Gdy zjedliśmy, położyliśmy się na łóżku.
-Myszko, obejrzymy jutro po szkole "Roszpunkę", dobrze?
-Dobrze. Odpowiedziałam i przymknęłam oczy.
Słyszałam spokojne bicie serca chłopaka. Ktoś wszedł do pokoju.
-Czego nie wiesz, Dylan?
-Przyszedłem się dowiedzieć, czemu go pobiłeś.
-Pobiłem go, ponieważ wszyscy wiecie, że Elizabeth to moja dziewczyna, a i tak traktujecie ją, jakby była jakimś popychadłem. I już nie wytrzymałem. Coś jeszcze, bo znowu mi podnosisz ciśnienie.
Chłopak nic więcej nie powiedział, tylko wyszedł z pokoju.
-Przynieść ci okład? - spytałam, podnosząc się.
- Jakbyś mogła, byłbym bardzo wdzięczny.
Wstałam i poszłam do kuchni. Wyciągałam z zamrażarki żel chłodzący, który był delikatnie zamarznięty, prawdopodobnie przed chwilą wsadzony.
Do kuchni weszła Clara.
- Hej, proszę panią, przepraszam, mogę wziąć jeden okład dla Archera?
- Tak, jasne. Wrzuciłam tam sześć dla nich, po trzy, bo oboje muszą je przykładać. Tylko proszę, jak się rozmrozi do końca, wrzuć go do zamrażarki.
- Dobrze, dziękuję - powiedziałam i wyszłam.

Udałam się do naszej łazienki, wzięłam cienki ręcznik i owinęłam wkład.
Podeszłam do chłopaka i delikatnie przyłożyłam ręcznik do jego żeber.
- Spokojnie, musisz się przyzwyczaić do zimna. Przez chwilę może piec.
- Spokojnie, myszko, przecież nic mi nie będzie - powiedział i złożył delikatny pocałunek na czubku mojej głowy.
- Rano muszę ci zmienić opatrunek.
Harry najwidoczniej musi mieć twardy łeb, jak zadałeś mu dwa ciosy i rozwaliłeś sobie knykcie.
Chłopak zaczął cicho się śmiać.
- No i co się śmiejesz? - powiedziałam, nachylając się nad nim.
Chłopak cmoknął mnie w usta i położył się znów na łóżku.
- Jesteś naprawdę urocza, jak się złościsz.

Podniosłam się i opadłam na lewą stronę, ułożyłam głowę na boku Archera.
- Dobranoc - szepnęłam, szczelniej przykrywając się kołdrą.
- Śpij dobrze, myszko.

Rano obudziłam się wtulona w chłopaka.
- Hej, wstałaś już? Idziemy na śniadanie?
- Tak, chodź. Jeszcze zmienię ci opatrunek.Usiądź na toalecie.

Usiadłam na podłodze i zaczęłam delikatnie rozwiązywać bandaż.
Przemyłam ranę, przyłożyłam gaziki do rany i obwinęłam rękę opatrunkiem.
- Zaciśnij pięści.

Gdy to zrobił, związałam na supeł.
Podniosłam się i usiadłam okrakiem na Archerze.
Zdjęłam plastry z twarzy i brzucha.
Przemyłam wszystkie rany i z powrotem zakleiłam.

Wstałam i wyszłam z łazienki.
Udałam się w stronę garderoby, ubrałam czarne, obcisłe dżinsy i czarną bluzę Archera.
- No, chodź, się ubieraj, bo się spóźnimy do szkoły.

Mafia wifeOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz