~Rozdział 35~

45 3 0
                                    

Archer

-Ale szmata! - powiedziałem wkurzony, podchodząc do Ricka.
-Kto?
-Jakaś Frankie dzwoniła do Lee. Pierwsze, co jej spytała, to czy nie chce z nią spędzić wakacji, bo tamci przyjaciele ją zostawili, a całą szkołę ją dręczyła. Jak odpowiedziała jej „nie", to ona jej powiedziała, że nie wie.
Jak to możliwe, że jeszcze nie zostawiłem Lee? I ją zwyzywała! No niech się cieszy, że nie spieszy mi się teraz do las Vegas , bo jej te kudły powyrywam.
-A jak ma na nazwisko?
-Nie mam pojęcia, a ma to jakieś znaczenie?
-Tak, muszę wiedzieć, Eliza! - krzyknął, podchodząc do dziewczyny.
-Coś się stało?
-Jak miała na nazwisko, Frankie?
-Thomas.
-Boże!
-A co?
-No nic, to moja była.
-Współczuję.
-Ja sobie też - szepnął, klepiąc dziewczynę po ramieniu.
-Lee, chodź na sekundę.
-Coś się stało?
-Widziałaś foto Dump Ricka?
-Nie, na Instagramie?
-Tak, oznaczył nas.
Dziewczyna włączyła aplikację i zaczęła przeglądać nagrania. Na pierwszym znajdowaliśmy się my, śpiewający na karaoke. Na następnym ja z chłopakiem, śpiewając piosenkę przy zachodzie słońca. Dalej był filmik nas jedzących kebaby, opartych o moje zielone Porsche, upapranych sosem, ale uśmiechniętych od ucha do ucha.
Po tym bardzo pięknym nagraniu naszym oczom ukazała się wymiotująca Iris, której włosy trzymała odwrócona w stronę kamery Elizabeth.

-Nie wiem, czy chcę sobie tę chwilę przypominać - szepnęła, patrząc na filmik.
-Ci patrz na następne.
Naszym oczom ukazało się zdjęcie uśmiechniętej Iris ze starszym panem. -Najwidoczniej w pośpiechu, jak biegła zrobić zadanie, wzięła telefon Ricka zamiast swojego.

-Pewnie tak, jedziemy już? - zapytałem, zarzucając ramię na barki dziewczyny. - Nie chce mi się już tu siedzieć, a jak trzeba będzie, to pojadę po Ricka.
-No, możemy, tylko mu powiedz.
-Okey.
Podeszłem do uśmiechniętego chłopaka, patrzącego na uśmiechniętą Kendall. Zacząłem do niego mówić, ale on nie zwracał na mnie uwagi.

-Rick, no słuchasz mnie?
-Co do mnie mówiłeś?
-Mówiłem ci, że jadę z Lee do domu. Jak trzeba będzie po ciebie przyjechać, to dzwoń.
-Już?
-Tak. Też jedziesz, czy jeszcze zostaniesz?
-Nie, no ja też jadę, tylko poczekaj chwilę, bo Ken mówiła, że, nie chce jej się już tu siedzieć, to może też pojedzie.
-Okey, tylko szybko.
Po około dwóch minutach podszedł do mnie chłopak z Kendall.

-Możemy się zabrać z wami do domu?
-Tak, chodźcie, jedziemy na maka?
-Okey, dla mnie bez znaczenia, a dla ciebie, Rick? - powiedziała, podchodząc do Lee. - Hejka, Eliza, nie widziałam cię dzisiaj nigdzie - szepnęła, przytulając ją.
-Heja, to co, jedziemy?
-Tak, chodźmy - powiedziałem, otwierając samochód. Zatrzymałem się, aby ściągnąć bluzę.
-Lee.
-Co się stało?
-Trzymaj bluzę, widzę, że ci zimno.
-Dzięki.
Weszliśmy do środka, gdzie znajdowali się już Rick z Kendall.
Wyjechaliśmy na ulicę i skręciłem w inną stronę niż nasze domy.

-Archi, a gdzie ty jedziesz? - zapytała Lee, spoglądając zza okna.
-A bo ci nie mówiłem, jedziemy jeszcze na Maka, nie chce mi się gotować, a mam ochotę na chemiczne jedzenie.
Zatrzymaliśmy się przed dużym znakiem z ogromnym, żółtym M. Wysiadłem z auta i otworzyłem drzwi dziewczynie.

-Co byś zjadła?
-Kendall, bierzemy na pół nuggetsy?
-Ile?
-Dwadzieścia?
-Tak.
-To co, Archi, Po Big Macu?
-A czy dzik sra w lesie?
Po zamówieniu wyszliśmy na dwór. Podszedłem do krawężnika i na nim usiadłem. Lee zrobiła to samo.
Wgryzłem się w bułkę, a wtedy Rick powiedział:

-Ej, dlaczego niewidome dzieci kochają bułki z makiem? Bo na każdej jest inna historia.
Mimo że ten żart nie był śmieszny, niemal się udławiłem kawałkiem mięsa.

-Boże, weź - krzyknęła Ken, próbując się nie zaśmiać.
Za to właśnie uwielbiałem Ricka, nieważne, co by się stało, on i tak potrafił poprawić humor.
-Ej, co wy na to, abyśmy jutro wypożyczyli rowery i jechali na Gubałówkę? - zapytała Ken, siadając obok mnie.
-Dla mnie brzmi świetnie, a dla ciebie, Lee? - zapytałem, spoglądając na dziewczynę.
-Dla mnie brzmi spoko.
-Dla mnie też, to napiszcie ktoś na grupie o to, bo mi się telefon wyładował.
Włączyłem Messengera i wszedłem na grupę „Gumisie" i napisałem:
Archer Johnson: Jedziemy jutro na Gubałówkę rowerami, jedziecie z nami?
Arron Walker: Ja i Iris jedziemy, a skąd weźmiecie rowery?
Elizabeth Evans: Wypożyczymy.
Rick Anders: To jedziemy wszyscy o 13:30 u Johnsonów.

Mafia wifeOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz