~Rozdział 3~

398 11 0
                                    


Elizabeth
O godzinie dziewiętnastej siedziałam na huśtawce przed domem, czekając na telefon od Archera, lecz się go nie doczekałam, bo Archer usiadł obok mnie.
- Hej Lee, gotowa?
- O mój Boże, ale mnie wystraszyłeś.
Tak, jestem gotowa, to co masz zamiar robić?
- Szczerze, to nie wiem, uwielbiam spontan, więc masz jakieś pomysły?
- Nie wiem, może pójdziemy do kawiarni, jest zimno, więc idealna będzie gorąca czekolada. Możemy wziąć na wynos i przejść się po parku.
- To brzmi jak idealna randka.
- To jest dla Ciebie randka?
- Tak, to wygląda.
- Jak chcesz, to może być to randka.
- No to moja droga Lee, zapraszam na randkę, bo zamkną nam kawiarnię - powiedział, wyciągając dłoń w moją stronę.
- No to idziemy - powiedziałam, biorąc jego dłoń w swoją.
- Jedziemy - poprawił mnie, otwierając mi drzwi.
Gdy weszliśmy do kawiarni, usiedliśmy na uroczych fotelach. Gdy się rozsiadłyśmy, podeszła do nas staruszka.
- Jaka urocza z was para, mogę wam coś podać? - zapytała, a my oboje spojrzeliśmy na siebie.
- Dziękujemy, ale niestety jeszcze nie jesteśmy parą. Możemy prosić dwie gorące czekolady z piankami na wynos? - powiedział.
- Dobrze, zaraz wam przyniosę.
- Jeszcze? - spytałam, gdy odeszła.
- Nie wiem, jak ty, ale spodobałaś mi się na cmentarzu, jak taka niewinna myszka, nie wiedziała co zrobić.
- Jezu, proszę, nie przypominaj.
- Proszę, mam nadzieję, że będzie smakować.
- Dziękujemy, do widzenia - powiedział.
- To co teraz idziemy do parku?
- Tak, chodźmy.
- Jakieś plany jeszcze, czy nie?
- Wymyśl coś, przepraszam, ważny telefon, muszę odebrać - powiedział, odchodząc kawałek od mnie.
- Tak, tato, co się dzieje?
- Gdzie ty jesteś?- Mówi
-Mówiłem ci, że jestem z Lee.
-Kiedy będziesz?
-Za pół godziny.
-Dobrze. A coś się dzieje?
-Masz zlecenie.
-Gdzie jest to zlecenie?
-Dom jednorodzinny, starszy mężczyzna. Ma córkę jedynaczkę na ulicy las Vegas  Boulevard.
-Nazywa się James Evans?- powiedział z przerażeniem.
-Tak, skąd wiedziałeś?
-Bo jego córka to moja przyjaciółka.
-No, widzisz, będzie łatwiej.
-A co tak, to z nią zrobimy?
-Poczekaj, zrobimy inaczej, porwiemy ją. Później jej ojcu zadamy pytanie, czy woli zapłacić, czy oddać nam córkę.

-Dobra, wrócę, to będziemy rozmawiać.
-Ok.
-Pa.
-Wszystko w porządku?
-Tak.
-Dobrze.
-Idziemy stąd?
-Tak, jest mi strasznie zimno.
-To co, nie mówiłaś, dałbym ci moją kurtkę.
-Bo zimno mi od tego stania.
-Trzymaj - powiedział, okrywając mnie swoją kurtką.
-A tobie nie będzie zimno?
-Nie, chodźmy.
-Dobrze.
-A idziemy gdzieś jeszcze?
-A chcesz?
-Jak ty chcesz, to możemy.
-Zbliża się godzina dwudziesta , więc drogi są opustoszałe, jak chcesz, to ci pokażę, co to cacko potrafi.
-No to idziemy.
-Zapraszam, moja droga, do samochodu.
-Jaki z ciebie gentlemen.
-Jak całe moje rodzeństwo.
-Masz rodzeństwo?
-Tak, aż sześcioro braci.
-O Jezu, a jak się nazywają?
-Najstarszy to John, ma dwadzieścia dziewięć lat i ma narzeczoną Tess. Po nim jest Charlie, ma dwadzieścia siedem i ma dziewczynę Olivie. Później Nikolas, który ma dwadzieścia pięć lat, jego dziewczyną jest Lily. Jest też Dylan, ma dwadzieścia trzy lata, jego dziewczyną jest Ellen, i Harry, ma dziewiętnaście lat i ma dziewczynę Monę, i
ja, Archer, mam siedemnaście lat.
-O, czyli jesteśmy w takim samym wieku.
-No.
-To jedziemy pod napis Las Vegas?
-Pod napis las Vegas - krzyknął, rozkładając dach.
-Dobra, dość amerykańskiego vibe'u.
Bo jest zimno jak cholera - powiedział, zamykając dach. Podróż minęła bardzo szybko, posiedzieliśmy może dziesięć minut, bo Archer musiał wracać do domu, bo znowu miał spotkanie.

Mafia wifeOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz