~Rozdział 27~

82 5 5
                                    

Archer
-Harry wie? - spytałem, spoglądając na braci. Brakowało tylko jego.
-Tak, dowiedział się jako pierwszy.
Spojrzałem w stronę wystraszonej Lee i bez słowa ruszyłem w stronę pokoju, chwytając ją za rękę. Gdy weszliśmy do środka, przyciągnąłem dziewczynę do siebie. A po jej policzkach popłynęły łzy. Przetarłem je palcami i zamknąłem oczy, czując łzy pod powiekami. Próbowałem je odgonić, lecz mi się nie udało. Pierwsza łza popłynęła po moim policzku, spadając na głowę dziewczyny.
-Wszystko w porządku?
-Tak, po prostu boję się o Harry'ego. Jak Mona umrze, to on się załamie. Wiem z doświadczenia, bo jak ty byłaś w śpiączce, nie mogłem sobie poradzić. A my mamy to chyba genetyczne, że strasznie się do ludzi przywiązujemy
nie wiemy, co może mu przyjść do głowy.
-Spokojnie, twój ojciec na pewno zadba, żeby nic mu się nie stało.
-Mam taką nadzieję. Boże, zapomniałem ci coś dać - powiedziałem, podając dziewczynie kwiaty. - Wiem, że to nie stokrotki, ale jak słyszałaś, nie było ich.
-Nie, no rumianek też lubię - powiedziała i złączyła nasze usta w pocałunku.
-Teraz naprawdę zarządzam przejażdżkę!
Wyszliśmy z pomieszczenia i wróciliśmy do garażu, przy okazji informując innych, że jedziemy. Gdy wyjechaliśmy poza posesję, odezwałem się:
-Zacząłem szukać mieszkania.
-Co?
-Szukam mieszkania. Pasuje się przenieść na swoje. Pracuję w firmie ojca, wiesz o tym, bo nieraz pracowałem zdalnie.
-I gdzie byś się wyprowadził?
-Myślałem nad plażą w Vegas.
-I co, zostawiasz mnie samą? - spytała oburzona.
-A co, nie przeprowadzisz się ze mną?
-Skoro nalegasz.
-Wracając, jak już znajdziemy mieszkanie, pomieszkamy dwa lata, bo już kupiłem działkę i w przyszłym tygodniu zaczynają budowę. Jak nie umiem w dekorowanie, to ty się zajmiesz wnętrzem. Zrobimy po twojemu, byleby ściany w każdym pomieszczeniu nie były różowe.
-Kochany, jak już, to ściany będą czarne z dębem.
-Jak sobie życzysz, a pamiętaj, że jeszcze mamy domek w Zakopanem.
-Kiedy wylatujemy?
-Dwudziestego szóstego czerwca, bo dwudziestego ósmego zaczyna się Opener. We wrześniu podpiszemy umowę i się przeprowadzimy.
Zatrzymałem się przed wzgórzem. Wysiadłem z samochodu, otworzyłem drzwi dziewczyny i wyciągnąłem koc z bagażnika. Chwyciłem ją za rękę i weszliśmy do małego lasku prowadzącego do działki. Rozłożyłem koc i usiadłem na nim, spoglądając na panoramę miasta
-czyj to jest dom?-zapytała pokazując na malutki domek
-Pamiętasz ciocię, do której mieliśmy iść na gorącą czekoladę? To ona, to jest wejście od ulicy. Jakbyśmy poszli za dom, moglibyśmy dojść do nas, do willi – wytłumaczyłem.
-Tak, ostatnio myślałam nad naszym pierwszym spotkaniem i zastanawiam się, po co niesiesz trupa na cmentarz, skoro są tam kamery?
-Lucas hakuje kamery, a ja lub Harry wywozimy ciała i zakopujemy na cmentarzu, gdy na kamerach jest obraz nagrany parę godzin wcześniej. Gdy się poznaliśmy, trafiło na mnie. Widząc twoją mimikę twarzy, gdy zdałaś sobie sprawę, że mam zwłoki, wystraszyłem się o ciebie i musiałem odwołać akcję. Przyjechał John i go pochował, a ja poszedłem na spacer i sobie pomyślałem, że śmiesznie by było, jakbym cię spotkał, i się spotkaliśmy.
-Jak przyszłam na zakupy i ciebie spotkałam, bałam się, że mnie śledzisz i chcesz zabić.
-Nawet mi to przez myśl nie przeszło.
-Mam jeszcze jedno pytanie.
-Słucham.
-Skąd wziął ci się pomysł na kupno domu i jak go sobie wyobrażasz?
-Od małego chciałem iść na swoje, jak będę dorosły, tak żeby nie być za daleko domu rodzinnego. A nasz dom będzie przy plaży, jednorodzinny, z przeszklonym salonem, z widokiem na piękne morze, a wszystko będzie utrzymane w klimacie dębu i czerni. Mieszkanie będziemy mieć w wieżowcu w centrum Las Vegas.

Mafia wifeOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz