~Rozdział 28~

70 4 15
                                    

Elizabeth
-Pomocy!-krzyknął Archer, siadając na walizkę. -Ja siądę, a Ty zapniesz.
-Daj to– powiedziałam, wysypując zawartość walizki na łóżko. -Zwijaj w rulonik, to się wszystko zmieści.
Zostawiłam chłopaka i weszłam do kuchni, gdzie siedziała Tess z Clarą.
-Hej – przywitałam się, wyciągając sałatkę z kurczakiem z lodówki.
-Hej, skarbie, a gdzie Archer? Nie widziałam go od wczoraj.
-W pokoju, zaraz powinien zejść.
Jak na zawołanie, chłopak zszedł na dół.
-Chcesz trochę? – spytałam, pokazując na miskę z sałatką.
-Nie, dziękuję.
Usiadłam do stołu i zaczęłam jeść, aż nagle coś, a raczej ktoś, wyrwał mi widelec z ręki. Spojrzałam w stronę Archer'a, który jadł moją sałatkę.
-Smakuje ci?
-Nie jest najgorsza.
-Nie jest najgorsza! Wiesz, ile tego kurczaka smażyłam, bo się patelnia rozwaliła?
-No spokojnie, przecież żartuję – powiedział, całując mnie w skroń. -Jesteś już gotowa? Bo za godzinę musimy być na lotnisku, tylko tak, żeby nikt nas nie widział – szepnął, tak żebym tylko ja to usłyszała, bo nikt inny nie wiedział o naszym wyjeździe.
Ruszyłam w stronę pokoju, dopakować się. Usiedliśmy na łóżku i zamknęłam oczy, myśląc, co jeszcze muszę spakować.
Otworzyłam oczy, gdy Archer chwycił moje policzki w palce, i zamknęłam je z powrotem, gdy złączył nasze usta w delikatnym pocałunku.
-A za co to? – spytałam, patrząc Archerowi w oczy.
-A to już nie można swojej dziewczyny bez powodu pocałować?
-Nic nie mówię.
-Chodź, szybko zniesiemy te walizki na dół. Ja zejdę pod balkon, a Ty będziesz je pomału spuszczać – powiedział, przywiązując linkę holowniczą. Podeszłam ku barierce, widząc na dole chłopaka, i zaczęłam spuszczać linę. Gdy skończyłam, weszłam do samochodu, gdzie czekał na mnie chłopak.
-Jedziemy już? – spytał, łapiąc moją rękę.
-Tak.
                  •••
Po pięćdziesięciu minutach wyjechaliśmy na pokład prywatnego samolotu, wysiedliśmy z auta, ruszyliśmy w stronę kadłuba.
-Welcome to Gdańsk! – krzyknął Archer, wyjeżdżając z pokładu.
-Wiesz, jaki jest plan na Opener?
-Tak, jutro się zaczyna, a drugiego lipca jedziemy do Zakopanego.
Po godzinie podjechaliśmy pod hotel przy lotnisku, gdzie miał się odbyć festiwal. Odebraliśmy kartę i weszliśmy do naszego pokoju.
-A jak masz zamiar powiedzieć swoim rodzicom, że jesteśmy w Polsce?
-Wyślemy im filmik z Openera.
-A okej, wychodzimy gdzieś?
-Tak, o dziewiętnastej wychodzimy pozwiedzać.
-To ja się idę ogarnąć. Pójdziesz ze mną zrobić maseczki?– spytałam, uśmiechając się.
-Okej, ale to nie będą znowu te, co tak strasznie piekły?
-Nie, inne mam.
-Dobra, to idź się ogarnij, a ja idę załatwić jedną sprawę – powiedział, wychodząc z pokoju, a ja poszłam pod prysznic. Po dwudziestu minutach wyszłam z łazienki i zaczęłam się rozglądać po pomieszczeniu, lecz nigdzie nie było Archer'a. Usiedłam na łóżku, chwyciłam telefon i wybrałam numer do chłopaka.
Pierwszy sygnał, drugi, trzeci, poczta głosowa. Poczułam, że po moich policzkach zaczynają płynąć łzy. Zamknęłam oczy, powoli zaczynałam się trząść, a także zaczęło mnie ściskać w klatce piersiowej, powodując trudności w oddychaniu. Podeszłam do okna i je otworzyłam.
W tym momencie usłyszałam krzyk Archer'a.
-Już jeste... Lee, co się dzieje?
Poczułam, że ramiona chłopaka mnie objęły.
-Spokojnie, Lee, oddychaj. Wdech, wydech; powtarzaj za mną: wdech, wydech.
Gdy się uspokoiłam, spytał:
-Powiedz, co się stało, że dostałaś ataku paniki – powiedział, przyciągając mnie do swojej klatki piersiowej.
-gdy wyszłam z łazienki, nigdzie Cię nie było, a miałeś wrócić szybko. Po trzydziestu minutach zadzwoniłam do Ciebie, ale włączyła się poczta głosowa, a w mojej głowie pojawiły się czarne scenariusze.
-Przepraszam, że nie odbierałem. Już miałem to zrobić, ale telefon mi się rozładował, a nie mogłem znaleźć ładowarki – szepnął, całując mnie w czubek głowy.
-Mam coś dla Ciebie.
Dopiero wtedy zobaczyłam, że na biurku leży ogromny bukiet stokrotek z gipsówkami.
-Proszę, to dla Ciebie – powiedział, podając mi bukiet.
-Dziękuję bardzo – powiedziałam, łącząc nasze usta w pocałunku.
-Non per cosa, tesoro – szepnął do mojego ucha.
-Jesteś gotowa?
-Jeszcze nie, ale Ty również nie jesteś gotowy.
-Wezmę prysznic i będę gotowy.
Po trzydziestu minutach byliśmy gotowi. Wyszliśmy z hotelu i ruszyliśmy do podziemnego parkingu. Po dziesięciu minutach byliśmy przy moście Jana Pawła II.
-Tu ed io passeggiamo al tramonto?
-Ovviamente, tesoro – szepnęłam, łapiąc rękę chłopaka.
-Znasz włoski?
-Come potete vedere.

Mafia wifeOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz