~Rozdział 16~

87 5 0
                                    

Archer

Rano obudził mnie dźwięk powiadomień na messengerze. Spojrzałem i zauważyłem cztery wiadomości na grupie rodzinnej.

Gilbert Johnson: Nie wychodźcie z domu bez ochrony.
Harry Johnson: To my mamy jeszcze inną ochronę oprócz tej przed domem i w piwnicy?
Dylan Johnson: Tak, czubku.
Clara Johnson: Chłopaki, spokój.
Archer Johnson: A co się stało?
Gilbert Johnson: George Jury wyszedł z więzienia i podobno na nas poluje.
Elizabeth Evans: Co ja robię na tej grupie?
Gilbert Johnson: Dodałem cię, są tu wszyscy, którzy mieszkają w tym domu lub przebywają więcej niż siedemdziesiąt pięć godzin w tygodniu.

Wyłączyłem telefon i podniosłem się z łóżka. Widziałem, że Lee zdążyła ubrać się w czarne dresy i moją koszulkę.
- Dawno wstałaś?
- Jakieś dwie godziny temu.
- Poczekaj, pójdę się umyć, a potem zejdziemy na dół zjeść, okey?
- Jasne.

Wszedłem do garderoby i chwyciłem czarne spodenki oraz szarą koszulkę. Poszedłem do łazienki, włączyłem wodę i wszedłem  pod prysznic. Wyszedłem po pięciu minutach. Dziewczyna dalej siedziała w tym samym miejscu, lecz tym razem z książką.
- Idziemy jeść?
- Tak.

Dziewczyna podniosła się i podeszła do mnie. Wyszliśmy i ruszyliśmy do kuchni, w której nie było nikogo.
- Na co masz ochotę?
- Upiekę naleśniki, okej?
- Yyy... Dobrze, nie potrzebujesz pomocy?
- Nie, dziękuję.

Dziewczyna zaczęła poruszać się po kuchni, poszukując składników. Uważnie przyglądałem się jej ruchom. I właśnie w tym momencie zdałem sobie sprawę, dlaczego tak mocno kocham Elizabeth. Nie dlatego, że mnie we wszystkim wyręczała, zaimponowała mi jej determinacja, odwaga, niezależność. Podeszłam do niej od tyłu i przytuliłem do siebie.
- Choć jedziemy zjemy na mieście.
Andre, chodź, jedziemy.

Wyszliśmy z kuchni i ruszyliśmy w kierunku garażu. Po dziesięciu minutach byliśmy przy najwyższym szczycie w Las Vegas . Wyszliśmy na samą górę i usiedliśmy na nim. Przyciągnąłem ją do siebie. Nagle usłyszałem strzał, a po moich palcach zaczęła lać się krew.
Kurwa, Lee dostała.
- Ej, nie zamykaj oczu , dasz radę wstać?
- Chyba tak.

Podniosłem się pierwszy, zdjąłem swoją bluzę i docisnąłem do brzucha dziewczyny. Wziąłem ją na ręce. Pobiegłem w stronę wyjścia. Po piętnastu minutach byliśmy pod szpitalem.
- Dajcie lekarza, proszę, została postrzelana.

Obok mnie pojawiły się cztery pielęgniarki i doktor.
- Przygotować salę operacyjną - powiedział doktor do słuchawki.

Odebrali mi ją z rąk i ruszyli w stronę sali. Poszedłem za nimi, usiadłem na podłodze i spuściłem głowę. Pojedyncze łzy zaczęły spływać po mojej twarzy. Włączyłem telefon i wybrałem numer mamy.
- Mamo, proszę, przyjedź do szpitala.
- Co się stało, słońce?
- Elizabeth została postrzelona.
- Jak to możliwe, nie mieliście ochroniarza?
- Andre z nami pojechał, lecz nie zdążył strzelić do snajpera.
- Zaraz będę.

I rozłączyła się. Poczułem nie wytłumaczalną pustkę.
- Dzień dobry, co się stało, że pan płacze? - zapytała mała dziewczynka siadając obok mnie.
- Wiesz, moja dziewczyna została postrzelona i ma teraz operację, a ty dlaczego tu jesteś?
- Mój tatuś ma raka mózgu. Mówią mi, że będzie dalej żył, ale ja widzę, że z dnia na dzień jest z nim coraz gorzej. A jak masz na imię?
- Mów mi Archer, a ty?
- Alicja.
- Alicjo, jesteś naprawdę dzielna. Ile masz lat?
- Siedem.
- Jak na swój wiek, to jesteś bardzo dojrzała . Dziękuję ci za tę rozmowę. Mam nadzieję, że będzie z nim lepiej.
- A ty, Archer, ile masz lat?
- Osiemnastego grudnia będzie osiemnaście.
- To za dwa tygodnie.
- Tak.
- A robisz jakąś imprezę?
- Mam zamiar zrobić kolację dla rodziny i później imprezę dla znajomych. Trzymaj, tu masz mój numer, daj go mamie, jeżeli będziecie potrzebować pieniędzy na leczenie, zadzwońcie.
- Alicjo, tu jesteś, szukałam cię
- Przepraszam, po prostu w drodze powrotnej z łazienki zobaczyłam, że ten pan płacze. Podeszłam do niego, żeby zapytać, czy wszystko w porządku. - Dziękuję Alicjo za rozmowę, czuję się dużo lepiej. W przyszłości mogłabyś być dobrym psychologiem. Przepraszam bardzo, ale właśnie przewożą moją dziewczynę. Miłego dnia. Podszedłem  do doktora, który szedł prosto za pielęgniarkami. - Panie doktorze, co z nią? - Dostała kulę obok wątroby wprowadziliśmy ją w stan śpiączki. Będzie żyła, może się wybudzić za dziesięć minut, za godzinę, jutro, pojutrze, za tydzień, miesiąc, rok. Moja mina zrzedła, lecz już nic się nie odezwałam.

Mafia wifeOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz