Archer
Rano ubraliśmy się i wyszliśmy z pokoju.
Stwierdziliśmy, że śniadanie zjemy w domu.
-bardzo zależy ci dzisiaj na szkole?
-szczerze? Nie chce mi się dziś do niej iść.
-wracamy do domu zjeść śniadanie mój tata dziś ma spotkanie konferencyjne a mama wyjechała do spa John jest w trakcie przeprowadzki więc nie ma go w domu Charlie jest w pracy z Nicholasem.
A Harry i Dylan na studiach
Więc już raczej dziś nikt do godziny osiemnastej nie będzie miał do nas problemu.
-dobrze a pojedziemy jeszcze do sklepu?
-tak jasne po co
- kupimy makaron do spaghetti sos i mięso, bo ser chyba jest?
-tak jest, bo wczoraj kupowałem a spaghetti to chyba potrawa, którą oboje najczęściej gotujemy.
-no tak, bo jest szybka prosta i dobra.
Wysiedliśmy przy supermarkecie i weszliśmy do środka.
Wzięliśmy, potrzebne składniki ,kupiliśmy je i pojechaliśmy do domu.
Po ugotowaniu zjedliśmy i poszliśmy do salonu włączyłem „jeszcze nigdy... i dokończyliśmy sezon który zaczęliśmy oglądać w hotelu
Usiedliśmy na kanapie a Lee położyła się na mojej klatce piersiowej.
Po jakiś siedmiu godzinach do domu wszedł Harry i Dylan.
- hej! Jest ktoś w domu?-krzyknął Dylan z dołu.
-hej my jesteśmy-odpowiedziała Lee
Chłopaki weszli do salonu i usiedli na kanapie obok.
-co tam gołąbeczki?-zapytał Harry.
-lepiej niż u ciebie-odpowiedziała dziewczyna
-na trzy wychodzimy wyłącz telewizor-szepnąłem.
-Oki.
-raz...dwa...trzy już
Wstaliśmy i wybiegliśmy z pomieszczenia.
-zachowujecie się jak dzieci!-krzyknął Harry, gdy weszliśmy po schodach.
-lepiej być dzieckiem niż dupkiem-Krzykała Lee.
Weszliśmy do środka i zamknęliśmy drzwi na klucz.
Dziewczyna wskoczyła na łóżko.
I włączyła telewizor.
-idziemy oglądać dalej wkręciłam się?
-tak, nie jesteś głodna?
-trochę, ale spaghetti całe zjedliśmy.
-możemy jechać na miasto.
Lee nic nie odpowiedziała tylko weszła do garderoby wzięła moją niebieską grubą bluzę z Nike.
-to jedziemy?
-tak chodź.
Wyszliśmy z pokoju a ja przyciągałem dziewczynę do swojego boku.
-gdzie jedziecie?-zapytał Harry.
-do McDonalds chcecie coś?
-nie
Wyszliśmy z domu i odjechaliśmy.
-będzie to problem, jeśli jutro, zamiast iść do szkoły pojedziemy na cmentarz?
-nie, nie będzie problemu pojedziemy rano.
Po powrocie do rana żadne z nas nie wyszło z pokoju
Około południa podjechaliśmy na cmentarz, by zapalić świeczkę mamie Lee.
-dziękuję, że tu ze mną przyjechałeś -powiedziała całując mnie w lewy policzek.
Podeszliśmy do grobu Gabrieli. Na którym nie było nic oprócz potłuczonego pomnika, wszystko co znajdowało się na grobie leżało teraz na trawie, ktoś zrzucił wszystko i potłukł młotkiem marmurową płytę.
Spojrzałem na lee a ta upadła na kolana zakrywając twarz ktoś się na niej mścił, ale jeszcze nie wiem kto.
-są tu kamery?
-tak są przy każdej alejce my jesteśmy najbliżej.
-w takim razie jedziemy do domu.
Zrobiłem zdjęcie nagrobka.
I schyliłem się do dziewczyny.
-chodź jest zimno idziemy do domu.
Podniosłem Lee do pozycji stojącej zarzuciłem na jej barki rękę i przyciągnąłem ją do siebie zamykając w szczelnym uścisku.
-spokojnie dowiemy się kto to zrobił i uwierz srogo za to zapłaci.
Weszliśmy do samochodu i udaliśmy się do domu.
-cześć dzieci co jesteście tacy jacyś smutni.
-mamo później jest tata?
-tak w gabinecie siedzi.
Weszliśmy po schodach i przekroczyłem próg gabinetu, ojciec podniósł na nas wzrok.
-usiądźcie o co chodzi.
-musisz załatwić od księdza nagranie z cmentarza z kamery C32
-co?dlaczego?stało się coś?
-ktoś rozbił nagrobek mamy Lee.
-dajcie mi minutę-powiedział i wziął telefon do ręki.
-halo szczęść Boże z tej strony Gilbert Johnson potrzebuje nagrań z kamery C32 Na już
Osoba po drugiej stronie coś cicho odpowiedziała, ale mój ojciec się rozłączył.
-zaraz wyślę załącznik z całego miesiąca.
Po pięciu minutach dostaliśmy nagrania.
-Sprawdź czwarty listopada.
Właśnie tego dnia pisaliśmy sprawdzian.
I o godzinie osiemnastej ktoś przyszedł ku grobie mamy Lee zaczął zrzucać znicze i kwiaty oraz tłuc grób napastnik spojrzał w stronę kamery i jakoś mocno mnie nie zdziwiło, że był to nauczyciel matematyki.
-jutro rano jedziemy do szkoły Elizabeth wypisze cię z stamtąd wrócimy do metody.
Nauczania, jaką uczyli się moi synowię, czyli domowe.
-yyy...dobrze?
-możecie już iść nie martwcie się jutro zadzwonię do ekipy, którzy naprawią ten grób.
Wyszliśmy z gabinetu i ruszyliśmy w stronę salonu.
-mam ochotę oglądnąć roszpunkę i zjeść popcorn-powiedziała smutna.
-dobrze chodź zjemy popcorn-powiedziałem naśladując jej akcent.
-a później jeszcze vaiane proszę.
-dobrze, ale już chodź.
Podeszłem do szafki ze słodyczami
-może być karmelowy?
-tak-odpowiedziała leżąc na wyspie kuchennej
Wrzuciłem opakowanie z ziarenkami do mikrofali i podeszłam do lee.
-ej no nie smuć się- szepnąłem całując ją w skroń.
-przecież nie jestem smutna-powiedziała oburzona podnosząc się.
-no uśmiechnij się-powiedziałem odwracając ją w moją stronę i składając milion małych pocałunków na jej twarzy.
Dziewczyna zaczęła cicho chichotać.
Odsunąłem twarz od twarzy lee, gdy usłyszałem Cichy szloch mojej mamy.
-co się stało mamo?
-nic nie przejmuj się synku mam okres i po prostu przypomniałam sobie swoje młodzieńcze lata jak z twoim ojcem też czuliśmy do siebie taką ogromną miłość jak wy.
-chodź tu mamo-powiedziałem rozkładając ramiona.
Kobieta podeszła do mnie i mnie przytuliła.
-mamin synek poprostu-szepnęła lee prawie nie słyszalnie
-no Ciebie też kocham myszko-powiedziałem, gdy mama odsunęła się ode mnie.
-o popcorn się zrobił idziemy oglądać do sypialni czy salonu?
-chodź do salonu.
Weszliśmy do pomieszczenia gdzie zastaliśmy ciszę i spokój.
-co pierwsze oglądamy vaiane czy roszpunkę?
- vaiane
Włączyłem film i położyłem się na udach dziewczyny ta chwyciła delikatnie moje włosy w dłoń i zaczęła się nimi bawić.
-Moana, make way, make way
Moana, it's time you knew
The village of Motunui is all you need
The dancers are practicing
They dance to an ancient song
(Who needs a new song? This old one's all we need)-zaczęła cicho dziewczyna.
-This tradition is our mission
And Moana, there's so much to do (make way)
Don't trip on the taro root, that's all you need
We share everything we make (we make)
We joke, and we weave our baskets (ah-ha!)
The fishermen come-back from the sea
I wanna see-dokończyłem
-Don't walk away
Moana, stay on the ground now
Our people will need a chief, and there you are
There comes a day
When you're gonna look around
And realize happiness is where you are
Consider the coconut (the what?)
Consider its tree
We use each part of the coconut, that's all we need
We make our nets from the fibers
The water is sweet inside
We use the leaves to build fires
We cook up the meat inside-podśpiewywaliśmy oboje
-jesteście przeuroczy-powiedział Dylan wchodząc do salonu z Harry'm Nicholasem, lucasem,Charliem
-ale się nam poszczęściło-powiedziała lee szepcząc do mojego ucha ironicznie
-jak zawsze myszko
Ułożyłem się wygodniej i oglądałem dalej czułem na sobie wzrok braci, lecz nie zwracałem na to uwagi.
-i co się tak patrzycie jak bym wam przynajmniej ojca makaronem do spaghetti zabiła?-spytała lee
-co powiedziałaś dziewucho?-powiedział Harry.
- a co głuchy jesteś?
- jak ją nazwałeś?
-dziewuchą-po tym słowie rzuciłem się na niego i zmiażdżyłem mu nos ręką, z którego zaczęła się lać krew.
-i co robisz pojebany idioto-
Powiedział i uderzył mnie w twarz poczułem nieprzyjemny ból na policzku.
A na wargach poczułem krew.
-mało ci jeszcze?
Próbował się zamachnąć, lecz zablokowałem jego ruch.
-Archer puść go!-krzyknęła lee odciągając mnie Dylan podbiegł do brata i próbował mu pomóc wstać.
-chłopaki co tu się dzieje!-krzyknęła mama, widząc zakrwawionego Harrego.
Wyminąłem ją w przejściu i poczekałem aż Dziewczyna pozbiera swoje rzeczy.
Wszedłem do swojej łazienki i wyjąłem z szafki apteczkę
Wyjąłem płyn do dezynfekcji i opatrunki.
-poczekaj pomogę ci-powiedziała dziewczyna wchodząc do łazienki zamknęła na klucz pomieszczenie i usiadła pod muszlą i chwyciła delikatnie moje ręce.
-ściśnij ręce w pięści muszę ci opatrzeć knykcie.
Skrzywiłem się, gdy poczułem, że dziewczyna psiknęła płynem na ranę.
-po co go biłeś?-zapytała z troską w głosie.
-nie będzie się tak zwracać do mojej kobiety
-postaram się być jak najdelikatniejsza-powiedziała zawijając moje dłonie bandażem.
-będę na przyszłość wiedzieć, że jak będę potrzebować, zrobić opatrunek będę prosić ciebie
-w końcu uczę się na chirurga muszę umieć robić opatrunki milam w dawnej szkole warsztaty chirurgiczne uczyliśmy się tam jak poprawnie wykonywać operacje zszywać rany robić opatrunki. gotowe i się mi już więcej nie bij.
Teraz jeszcze twarz-powiedziała podnosiła się i usiadła mi na kolanach więc automatycznie oplotłem ręce wokół jej talli.Chwyciła moją twarz w swoje długie palce nasączyła wacik płynem do dezynfekcji przyłożyła go do moich ust, odchyliłem głowę a dziewczyna delikatnie zaczęła wycierać przyschniętą krew.
-spokojnie chwilę po piecze i przestanie-powiedziała, po czym zaczęła wycierać policzek z małą raną na kości policzkowej.
-kurwa, ale piecze.
-wiem, ale naprawdę jeszcze chwileczkę kochanie-szepnęła składając delikatny pocałunek na moich ustach chwyciłem ją za policzki i pogłębiłem pocałunek.
-Archer wszystko w porządku?-powiedziała moja mama przez drzwi.
-tak dziękuję.
-masz jakieś rany?
-tak, ale Lee mnie już opatrzyła.
-otwórz te cholerne drzwi.
-po co wszystko jest w porządku.
-otwórz.
Lee wstała i podeszła do drzwi otwierając je.
Kobieta podeszła do mnie i nachyliła się.
-kochanie czemu go pobiłeś.
-czy to jest ważne bez powodu nie bije więc miałem ważny powód.
-Elizabeth skarbie, dlaczego on go pobił-spytała mojej dziewczyny
-nie wiem, ale jak mówi, że miał ważny powód to znaczy, że musiał go mieć znam go może nie długo, ale wiem, że bez powodu by nie podniósł ręki nawet na muchę.
-dobrze ja jadę z Harry'm do szpitala.
Kobieta wyszła a lee znów zamknęła drzwi.
Podeszła do mnie i znów usiadła na mnie okrakiem.
-pokaż to masz jeszcze mocne zadrapanie po drogiej stronie.
Wzięła czysty wacik i przyłożyła go do drugiego policzka.
-boli cię coś?
-trochę brzuch i knykcie
-ściągnij koszulkę.
Zrobiłem to i poczułem delikatne palce dziewczyny na moim brzuchu.
-masz go posiniaczonego i poranionego pewnie dostałeś kolanem w brzuch.
Zaczęła jeździć wacikiem i wycierać krew.
-mogę podejrzewać, że masz złamane dwa prawe żebra, ale żadne nie wbiło ci się w płuca, bo to te,rzekome .
Okleiła ranę na policzkach i brzuchu po czym wstała.
-ubierz koszulkę i chodź dasz radę iść?
-tak
Wyszliśmy z domu i poszliśmy do garażu wyjechaliśmy po piętnastu minutach byliśmy w szpitalu.
-dobry wieczór Elizabeth Evans praktykantka chirurgii jest jakiś wolny lekarz? Mam chłopaka z podejrzeniem złamanych dwóch żeber potłuczonym brzuchem dwoma ranami na policzkach i rozciętą wargą.
-dobrze chwileczkę mamy wolnego doktora mamy tu chłopaka z podejrzeniem złamanych dwóch żeber rozciętą wargą i poranionymi dwoma policzkami.
Podszedł do nas starszy mężczyzna.
-chodź młodzieńcze witaj Elizabeth co tutaj robisz?-zapytał lee.
-dobry wieczór przyszłam z chłopakiem pobił się z bratem i nie wiem, czy nie ma złamanych żeber a jako że nie jestem doktorem to tylko opatrzyłam rany i przyjechałam z nim, żeby profesjonalista to sprawdził a macie ty może Harry'ego Johnsona ze złamanym nosem?
-tak jest na sali głównej składają mu nos.
A co to jakaś rodzina
-tak brat Archer'a z nim się pobił.
-no to powiem ci chłopaku porządnie go załatwiłeś chodź idziemy na prześwietlenie a ty Elizo możesz iść do pani Johnson, żebyś się nie nudziła to może potrwać nawet pół godziny.
-dobrze a gdzie ja znajdę?
-tam siedzi-powiedział wskazując palcem na restauracje
Widziałem jak dziewczyna podchodzi do mojej matki a ja poszyłem na prześwietlenie.
-Elizabeth miała rację masz połamane dwoje żeber na szczęście żadne nie przebiło płuca zmieniaj zimny okład co dwie godziny staraj się jak najwięcej odpoczywać.
-dobrze mogę już iść?
-tak jasne zaraz poskładają ci brata za chwilę pielęgniarka powinna dać ci wypis.
Wyszedłem z pomieszczenia i udałem się w stronę restauracji.
-Archer słonko i co?
-mam połamane dwa żebra na szczęście nie przebiły płuc mam dużo odpoczywać i co dwie godziny zmieniać okład.
-moje biedactwo-powiedziała dziewczyna, podchodząc do mnie
-nic mi nie będzie myszko-powiedziałem przytulając ją do lewego boku.
Dziewczyna stanęła na palcach i złączyła nasze usta w pocałunku delikatnym nie spieszyła się chwyciłem jej twarz w palce i pogłębiłem pocałunek i pociągałem ją bliżej mnie nie zwracałem uwagi na ból.
Dziewczyna odsunęła się o de mnie nagle.
-nie boli cię to?
-troszkę, ale ty mi pomagasz w leczeniu tego bólu-powiedziałem przyciągając ją z powrotem do siebie zdążyłem zauważyć, że mama się ulotniła ze stąd

CZYTASZ
Mafia wife
Teen Fiction"Mafia Wife" to intensywna i emocjonalna powieść, w której miłość łączy się z niebezpieczeństwem, a przyjaźń z betrayal. Główna bohaterka, Elizabeth Evans, staje w obliczu dramatycznych wyborów, gdy jej życie zostaje przewrócone do góry nogami. Śmie...