~Rozdział 24~

77 7 0
                                    

Elizabeth
Weszliśmy do środka, gdzie muzyka znowu grała.
-Elizabeth, skarbie, wszystkiego najlepszego - powiedziała Clara, mocno mnie przytulając.
-Dziękuję bardzo za wszystko - powiedziałam, odsuwając się od kobiety.
-Lee, chodź - powiedział Archer, ciągnąc mnie za rękę w stronę schodów.
-Dokąd idziemy?
-Zaraz zobaczysz.
Weszliśmy na dach, gdzie stała mała ławka. Usiadłam na niej, a do mnie dołączył brunet, zarzucając rękę na moje barki i przyciągając mnie do siebie.
Siedzieliśmy w komfortowej ciszy, patrząc w dal. Dochodziła jedenasta w nocy, więc na niebie można było ujrzeć piękne złociste gwiazdki.
-Uważam, że bardzo wcześnie weszliśmy w związek, ale nie żałuję żadnej sekundy spędzonej z tobą.
-Ja też myślałam, że nie dam rady nikogo pokochać.
-Opowiesz mi dlaczego, czy nie masz ochoty?
-Mając dwanaście lat, musiałam się sama wychować, bo mój ojciec zaczął jeszcze więcej pić niż tylko jedno piwo na dzień. Znalazłam pracę u takiej samotnej pani. Po prostu przychodziłam do niej, posprzątałam w domu i rozmawiałam z nią, żeby nie czuła się tak samotna, a ona mi za to płaciła. Pracowałam tam trzy lata, do momentu aż zmarła. Jak będziemy na cmentarzu, musimy iść do niej.
-Jasne, jak pojedziemy na cmentarz, to ją odwiedzimy.
-A odwiedzasz Amber? Bo nigdy razem oboje nie byliśmy na cmentarzu przy niej.
-Amber jest rozsypana na klifach w Hiszpanii, bo jak była mała, zawsze marzyła, żeby tam zamieszkać.
-Tu jesteście, wszędzie was szukałam, w ogóle was nie ma na imprezie - powiedziała Emma, wchodząc na dach.
-Już idziemy, a coś się dzieje? - powiedziałam, wstając z ławki.
-Pan Johnson was szuka.
-Już idziemy.
Dziewczyna poszła, a ja poczułam na swojej talii ręce chłopaka. Odwrócił mnie w swoją stronę i połączył nasze usta w delikatnym pocałunku.
-Ci to zawsze potrafią nam przerwać - szepnął, odsuwając swoją twarz od mojej, patrząc mi głęboko w oczy.
-Idziemy?
-Za tobą, nawet na koniec świata, myszko - powiedział, przyciągając mnie do siebie.
Zeszliśmy na dół i usiadłyśmy przy stole.
-Panie Johnson, co z Moną? - zapytałam.
-Nic mi jeszcze nie powiedzieli. Rano powinien zadzwonić lekarz z wiadomością.
-Jasne, rozumiem. Ja już muszę iść - powiedziałam, podnosząc się. Chłopak automatycznie podniósł się razem ze mną.
-Możesz zostać, ja zaraz wrócę, idę tylko do toalety - powiedziałam, odchodząc.
-Wyciągnęłam telefon i napisałam na grupie „klub przyjaciół świnki Peppy", w której były Tess, Olivia, Elen, Emma i Lily:
Elizabeth Evans: „Chodźcie na parkiet, zaczynamy show.
Wyszłam z pomieszczenia i ruszyłam w stronę parkietu. Widziałam, że dziewczyny również już idą. Ludzie zaczęli robić kółko wokół nas, przez co było jeszcze więcej zainteresowanych. Z głośników zaczęła lecieć melodia WITHOUT ME remix  , a my zaczęłyśmy tańczyć.
Kątem oka zobaczyłam, że Johnsonowie przyszli sprawdzić, co się dzieje. Po skończonym występie ludzie zaczęli nam klaskać.
-Co to było? - spytał Archer, przytulając mnie od tyłu.
-Występ, podobało się?
-No, nie wiem - szepnął w moją szyję.
-Idziemy się najebać - krzyknął podpity Nicholas, zarzucając ramiona na nasze Barki . - Poprawka, ja idę się najebać, a wy sobie będziecie pić soczek.
-Kieruję, więc i tak bym nie pił - powiedział Archer, zrzucając jego rękę.
-A ja jeszcze legalnie nie piję, więc podziękuję.
-Ale z was nudziarze!

Mafia wifeOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz