~Rozdział 23~

100 7 0
                                    

Archer
Wszedłem do salonu, gdzie stały Elizabeth, Elen, Emma, Mona, Olivia i Lily, wszystkie ubrane w bufiaste suknie, każda w pastelowych kolorach.

-Archer! Jesteś już, jedziemy? - zapytała Lee, podchodząc do mnie.

-Tak.

Każdy wszedł do garażu, wyjechaliśmy poza teren posesji. Skręciłem w przeciwną stronę niż moja rodzina.

-Archer, gdzie ty jedziesz? Restauracja jest w drugą stronę.

-Jedziemy jeszcze na cmentarz.
- Twój tata do mnie dzwoni - powiedziała zdziwiona.

-Odbierz i daj na głośnomówiący.

-Halo, Elizabeth, gdzie wy jesteście?

-Dobry wieczór, panie Johnson, jedziemy jeszcze na cmentarz. Archer musi załatwić jedną sprawę.

-Dobrze, lecz później przyjedziecie do restauracji, bo ludzie zaczynają się schodzić.

-Dobrze, muszę kończyć, do widzenia.

-Chodź, jesteśmy - powiedziałem, wychodząc z samochodu. Otworzyłem dziewczynie drzwi i ruszyliśmy w stronę grobu Gabrieli. Zapaliłem znicz i usiadłem na ławce razem z mną, Lee.

-Dlaczego chciałeś tu przyjechać?

-Mam coś dla ciebie. - Podałem dziewczynie kopertę.

-Co to takiego?

-Otwórz.

-Czy ty kupiłeś nam bilet na Open'er w Polsce?

-Tak.

-O boże, dziękuję! To w te wakacje?

-Tak.

-W końcu spełnisz swoje marzenie, polecisz do Polski.

-To nie wszystko. Pierwsze trzy dni Open'er, po koncercie, jedziemy do Zakopanego. Mam już kupiony domek i zostajemy tam do trzydziestego pierwszego sierpnia. Pierwszego września mamy samolot do Las Vegas. Mam nadzieję, że taki plan ci pasuje.

-Tak, pasuje. A domek masz wynajęty, tak że wiesz, na całe wakacje, czy jest już twoją własnością?

-Jest moją własnością.

-Czy ty sobie kupiłeś domek?

-No nie, taki domek, bo to jednak w miarę duży dom.

-O Boże, kiedy go kupiłeś i czemu mi nic nie powiedziałeś?

-Nie chciałem ci niespodzianki psuć, a kupiłem go miesiąc temu. Wyobrażasz sobie, jak w przyszłości będziemy tam jeździć z dziećmi na wakacje? Jak będą się bawić na tarasie, a my będziemy leżeć na leżakach?

-To naprawdę uroczy widok, lecz najpierw weźmy ślub, a później zmajstrujemy dzieci.

-Jak sobie życzysz.

-Elizabeth? - spytał mężczyzna, podchodząc do nas.

-Tata? - powiedziała zdziwiona.

-Miej ochroniarzy w gotowości - szepnęła, wstając.

-Co tutaj robisz?

-Przyszedłem na grób żony, to jedynie mi zostało odkąd ciebie nie ma. A ty, co tutaj robisz w tej sukni?

-Przyjechaliśmy na grób mamy, zaraz jedziemy na urodziny.

-A czuję te urodziny. Jak mogę spytać?

-Moje.

-A bo to już dzisiaj? Które to?

-Osiemnaste.

Mafia wifeOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz