~Rozdział 11~

143 5 0
                                    

Elizabeth

Zrezygnowaliśmy z odwiedzin i udaliśmy się do pokoju. Ja, korzystając z okazji, weszłam do kuchni, gdzie była mama Archera.
- Dzień dobry.
- Dzień dobry, słońce.
- Trzeba pani w czymś  pomóc?
- Nie, dziękuję.
- Idź lepiej na górę, bo Archer zacznie płakać z tęsknoty - powiedział Harry, wchodząc do kuchni.
- Dobrze, że tylko Mona za tobą nie płacze - powiedziałam, szturchając go ramieniem, gdy opuszczałam pomieszczenie.
- Suka - powiedział pod nosem, lecz i tak go wyraźnie zrozumiałam, i najwyraźniej nie tylko ja, bo Archer wszedł do kuchni i podszedł do Harrego, był od niego pół głowy wyższy.
- Jak ją nazwałeś? - zapytał zdenerwowany chłopak.
- A co, nie słyszałeś?
- Nie, niedosłyszałem - odpowiedział z ironią.
- Chłopaki, spokój. Archer, na górę do pokoju, a ty, Harry, przeproś Elizabeth i idź do siebie.
- Po moim trupie.
- Jak chcesz, to mogę cię zabić.
- Archer, -tym razem to ja się rozdarłam - idźcie do pokoi.
- Nie będziesz mną rządzić
- powiedziałam na górę,-
krzyknęłam, biorąc nóż z blatu.
Chłopaki odwrócili się na pięcie i wyszli po cichu po schodach.
- Niby takie stare, a zawsze działa - powiedziała z śmiechem Clara.
- Sorki, macie może czekoladę?
- Tak, jasne, jest w szafce obok lodówki.
Podeszłam do szafki, wyjęłam czekoladę, otworzyłam lodówkę, wyjęłam mleko i bitą śmietanę, podeszłam do kuchenki indukcyjnej, położyłam na niej garnek i włączyłam ją, stopniowo wlewając mleko. Gdy ono nabrało odpowiedniej temperatury, wsypałam pół tabliczki czekolady, druga połowa poszła na posypkę. Gdy ta się rozpuściła, wyłączyłam kuchenkę. Podeszłam do szafki z szklankami i wyjęłam trzy przezroczyste kubki. Do każdego wlałam trzy czwarte i dodałam bitą śmietanę oraz wiórki czekolady, posprzątałam po sobie i podałam jeden kubek kobiecie.
- Smacznego - powiedziałam, wychodząc z kuchni.
Poszłam po schodach, weszłam do pokoju, gdzie zastałam Archera w samych spodenkach z pilotem w jednej ręce, a w drugiej trzymał telefon, przez który rozmawiał z kimś na kamerce.
- O, Rick, to Elizabeth, moja dziewczyna - powiedział, gdy usiadłam na łóżku obok niego.
- Miło cię poznać, jestem Rick, dawny kolega Archera z podstawówki.
Porozmawiali jeszcze chwilę, i Archer się rozłączył.
- Proszę - powiedziałam, podając mu kubek z stolika - mam nadzieję, że moje będzie równie dobre, co ta twojej cioci, a jako że chwilę postała, to bita śmietana zdążyła się roztopić.
- Dziękuję - powiedział, całując mnie w policzek.
Włączył film, lecz oboje wiedzieliśmy, że żadne z nas go nie oglądało. Czułam wzrok Archera na mnie, gdy w pewnym momencie nasze spojrzenia się spotkały.
- Panie Boże, przepraszam, że zgrzeszyłem - szepnął, po czym połączył nasze usta w pocałunku. Po chwili przerzucił mnie sobie na kolana, pochłonięci pocałunkiem. Nie zdaliśmy sobie sprawy, że do pomieszczenia wszedł Nicholas.
- Idziecie na obiad? - zapytał, przyglądając się nam.
Wtedy odsunęliśmy się od siebie.
- Tak, jasne, zaraz zejdziemy - odpowiedział Archer.
- Yyy... Okey - powiedział i szybko zamknął za sobą drzwi.
- Muszę chyba serio zacząć zamykać drzwi na klucz - wstaliśmy i udaliśmy się do garderoby. Chłopak wziął tylko koszulkę i ją ubrał. Ja za to ubrałam spodenki i koszulkę Archera, która była na mnie za duża, o cztery rozmiary.
- Mógłbyś wyjść, chcę się przebrać
- a w czym ci przeszkadzam?

Mafia wifeOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz