29

626 51 16
                                    

-I ostatecznie wyszło na to, że Sofii podbiła oko koledze. Możesz się domyślać, jak moi rodzice byli wściekli i oczywiście pretensje mieli do mnie, bo przecież to ja jej nie przypilnowałam. Rozumiesz to? Wysłali mnie z Młodą, chociaż wiedzieli, że szłam na randkę, a potem jeszcze zrobili mi aferę, bo tej Małpy nie dopilnowałam. To istny szatan od narodzin, ale jasne, magicznym cudem miałam jej pilnować, gdy akurat mi laska wciskała język do gardła. Chyba lepiej, że wysłałam dziecko w tym czasie na plac zabaw, niż zostawiłabym ją w okolicy, żeby jeszcze na to patrzyła – Camila mówiła głośno i wyraźnie, gdy szłyśmy przez las, aby dotrzeć do wybranej przeze mnie knajpy. – U ciebie takich akcji nie było?

-Chris jest ode mnie tylko dwa lata młodszy. Jakoś tak wyszło, że z nim nigdy nie miałam problemów. Wręcz przeciwnie. Często się razem bawiliśmy, graliśmy czy w ogóle. Wkurzał się jedynie, że zawsze wygrywałam, ale no cóż. Nie moja wina, że jestem tą mądrzejszą i sprytniejszą – uśmiechnęłam się szeroko, aby podkreślić swoją wypowiedź. – Z Taylor to inna bajka. Naprawdę mam wrażenie, że ją gdzieś podmienili. Zawsze myślałam, że może wszystkimi rządzić. Jako jedyna jej na to nie pozwalałam, więc można powiedzieć, że nie darzymy się sympatią. Do tej pory tak zostało. Rodzie jej ustępują, bo jest najmłodsza. Chris za nią biega, żeby na pewno była bezpieczna, a ja wychodzę na łajzę, bo wymagam czegoś od czternastoletniego dziecka. Straszna jestem – lekko wzruszyłam ramionami. – Ale nie, na szczęście mnie z nimi na randki nie puszczali. Zresztą, ani Chris, ani Taylor nie lubili się z Lucy... - zaklęłam w duchu. Sama wróciłam do tematu, który tak bardzo chciałam ominąć.

-Jak już przy tym jesteśmy... - zaczęła. Podłożyłam się jak głupia. Może jednak Taylor miała inteligencję po starszej siostrze. – Powiesz mi, jak to między wami było? Nie chodzi mi tylko o to rozstanie, ale ogólnie. Jak wyglądał wasz związek, co było dobre, co złe. Obiecuję, że też opowiadam więcej o sobie, żeby nie było, że tylko wymagam.

-Nie wiem, co mogę powiedzieć. Zaczęłyśmy być razem, jak miałyśmy z czternaście lat. Na początku to było coś na kształt przyjaźni. Obie wiedziałyśmy, że to coś więcej, ale zbytnio tego nie okazywałyśmy. Często się spotykałyśmy, bywałyśmy u siebie. Dużo się tuliłyśmy, czasami całowałyśmy. Nie wiedziałyśmy do końca co z tym zrobić. Ona ma bardzo konserwatywnych rodziców, więc mogłyśmy zapomnieć o tym, żeby pokazywać się gdzieś publicznie za rączkę czy cokolwiek. Jednak lata mijały, a my ciągle coś do siebie czułyśmy. Ja powiedziałam rodzicom, którzy dość szybko to zaakceptowali. Chcieli pokazać mi i Lucy, jak bardzo nas wspierali, więc często ją zapraszali do nas czy nawet zabierali na rodzinne wycieczki. Między nami było dobrze. Miałyśmy podobne plany, znajomych, spojrzenie na życie, ale obie dorastałyśmy i sama rozumiesz, wiele się zmieniło – przerwałam na chwilę, tylko po to, aby wziąć głęboki oddech, który w mojej głowie brzmiał jak obietnica dodania sobie sił do dalszej wypowiedzi. – Nie wiem, kiedy zaczęło się sypać. Pamiętam, że niedługo po naszym pierwszym razie jej rodzice się o nas dowiedzieli. W sumie to bardzo niedługo po nim, bo myślałyśmy, że miałyśmy wolny jej dom na weekend. Przyszłam w piątek, Lucy zrobiła romantyczną kolację i no... - cicho westchnęłam. – Rano obudzili nas jej rodzice. Leżałyśmy w łóżku, ona nago, ja miałam na sobie koszulkę, bo zmarzłam przez noc. Bardzo mnie wtedy znienawidzili. Znaczy, wcześniej też mnie nie lubili, ale potem zaczęli robić nam piekło. Ona cały czas wysłuchiwała, jaka to jestem zła i, że powinna ze mną zerwać. Ja za to cały czas obrywałam ich niechęcią. Nie mogła ze mną wychodzić, wyjeżdżać i takie tam. Chyba gdzieś w tym okresie zaczęłyśmy się powoli rozdzielać. Ja zaczęłam spędzać więcej czasu z przyjaciółkami, ona ze swoimi znajomymi. Nasze rozmowy przestały się sklejać. Jak o tym myślę, mam wrażenie, że przez ostatni rok ani razu nie rozmawiałyśmy, a jedynie przekazywałyśmy sobie informacje albo się kłóciłyśmy. Wiele między nami siadło przez to wszystko. Ona chciała mnie na własność, ja potrzebowałam swobody. Ona pragnęła spokojnego życia, ja przygód. Dinah stale się śmiała, że nawet w seksie nie mogłyśmy się zgrać, ale taka była prawda. Tak nam się drogi rozeszły, że każda zaczęła dbać tylko o siebie. Nawet gdy się starałam, Lucy potrafiła obrócić rzeczy przeciwko mnie. To nie tak, że się wybielam, ale gdy zostawałam z nią, żeby nie iść z przyjaciółkami, to byłam zła, bo zgrywałam męczennicę. Jak wybierałam dziewczyny, to okazywało się, że okazywałam swoje okrucieństwo, bo ona chciała akurat spędzić ze mną czas. Jak zapraszałam ją na randki to cudem w złe miejsce. Nie wiem, co się działo, ale zaczęłam się bardzo w tym gubić. W końcu odcięłam się całkowicie. Nie mówiłam jej, co robiłam i z kim, bo wiedziałam, że będą awantury. Ona odsunęła się ode mnie, bo czuła, że ją oszukiwałam. Błędne koło. Nie wiem, czemu w tym trwałyśmy. Wiem, znaczy bardzo dobrze wiem, ale wolałabym nie. Obie bałyśmy się samotności i na swój sposób ciągle nam zależało. Czasami mam wrażenie, że każda z nas czekała na to, aż druga co odjebie, żeby można to było skończyć. Rozmowy nam nie wychodziły, bo w ich trakcie rozumiałyśmy, że nadal coś między nami iskrzyło, więc...

Holiday Adventure - Camren PLOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz