55

428 55 1
                                    

Reszta weekendu minęła nam niesamowicie. W sobotę spędziłyśmy większość dnia z dziewczynami. Tak się stało, że Ally wyrwała barmana, który poszedł z nami na kręgle. Miły chłopak, ale dziewczyna nie wydawała się nim zbytnio zainteresowana. Dobrze jednak bawiliśmy się razem. Oczywiście ja w parze z Dinah przegrałyśmy. Mimo tego, że blondynce szło świetnie, ja ledwo co celowałam. Raz się nawet zdarzyło, że moja kula przeskoczyła dwa tory dalej. Camila tak się ze mnie śmiała, że przez piętnaście minut nie potrafiła się uspokoić. Przynajmniej potrafiłam rozbawić kobietę swoim brakiem talentu.

Wieczór spędziłyśmy w moim pokoju. Camila bardzo kupowała mnie możliwością tulenia i rozmawiania. Tematy nam się nie kończyły. Za to niedziela była przeznaczona w dużej części dla mojej rodziny. Z rodzicami przygotowałyśmy obiad, potem wspólnie poszliśmy na spacer. Jeśli miałabym powiedzieć, że byłam zachwycona, to był za mało. Wariowałam z radości. Nagle okazało się, że mogłam mieć wszystko, co zawsze pragnęłam.

Po wyjeździe Camili czas mijał bardzo szybko. Trzy dni spędziłam w pracy, a w czwartek przyszedł czas wylotu. Żołądek od rana podchodził mi do gardła. Obawiałam się i samej podróży, i bycia na miejscu. Wiedziałam, że czekało mnie spotkanie z rodziną ukochanej, a to sprawiało, że szalałam z nerwów. Bałam się, że mnie odrzucą, jak rodzice Lucy. Obawiałam się każdej możliwej sytuacji, źle wypowiedzianych słów czy czegokolwiek, co mogło się wydarzyć.

-Czy ty jeszcze oddychasz? – spytała Dinah, gdy byłyśmy już w samolocie. Blondynka siedziała obok mnie, za to nasze przyjaciółki w innych częściach samolotu. Mimo tego, że Camila chciała nam zamówić bilety obok siebie, dziewczyny wolały siedzieć osobno, aby sobie nawzajem nie przeszkadzać.

-A mogę nie? Nie chcę tam lecieć. Powiedzcie jej, że mnie zgubiłyście. Będę jak Kevin – mamrotałam pod nosem, na co Dinah głośno się zaśmiała.

-Jesteś czasami takim debilem Lauren – objęła mnie tak, aby bez problemu wcisnąć moja twarz w swoje piersi. Akurat tamtego dnia postawiła na top z głębokim dekoltem, przez co każdy wokół miał piękny widok. Podczas odprawy jeden z pracowników lotniska praktycznie się poślinił, gdy przyszło mu rozmawiać z Dinah. Biedny. Wcale mu się nie dziwiłam, że stracił głowę i nie mógł oderwać wzroku. – Wszystko będzie dobrze. Spędzimy dzisiaj dobry dzień z Camilą, a juto zachwycisz przyszłych teściów – na te słowa jeszcze bardziej zacisnął mi się żołądek.

-Dinah. Niedobrze mi – wymamrotałam. Na te słowa przyjaciółka szybko odciągnęła mnie od swoich piersi. Ten ruch sprawił, je jeszcze bardziej zakręciło mi się w brzuchu. – Wody. Błagam – Dinah od razu odkręciła butelkę, którą miała i podstawiła mi ją pod usta. Chwyciłam napój i szybko wypiłam kilka łyków. Nie chciałam wymiotować. Bałam się, że jak zacznę, to będzie męczyć mnie całą drogę.

-Lauren, proszę cię. Bez nerwów. Nic złego się nie stanie. Znasz Camilę. Ona zrobi wszystko, aby było dobrze. Ogarnie to spotkanie tak, żeby każdy z was był zadowolony. Nie bój się – cmoknęła mnie w skroń. – Maluch, spokój. Przekręcisz się do spotkania.

-A mogę umrzeć przed? – jęknęłam nieszczęśliwie.

-Nie. Jak coś ci się stanie, to i tak zatargam twoje zwłoki do domu Camili – odparła z powagą.

-Nienawidzisz mnie – oparłam się na ramieniu przyjaciółki. – Tylko grasz miłą. Tak naprawdę chcesz mnie wkopać i cieszyć się z mojego cierpienia.

-Nie Skarbie. Gram miłą, żeby kiedyś cię bzyknąć. Nigdy nie chciałam dla ciebie źle. Zasługujesz na ogrom szczęścia – kolejny raz mnie przytuliła. – Zabrałabym od ciebie wszystko, co złe.

-Właśnie, jak już przy tym jesteśmy. Zauważyłaś zachowanie Ally? Mam wrażenie, że ostatnio jest jakoś dziwnie nastawiona do Camili. Nie wiem. Zakładałam, że na początku nie będą się lubić. Za to wydawało się ok, a nagle... - westchnęłam głośno.

-Rozmawiałam z nią już o tym. Twierdzi, że bardzo się boi, że teraz Camila ma dla ciebie czas i przyzwyczaja cię do siebie, a jak będzie mieć nadmiar pracy i nagle ci zniknie na kilka tygodni czy coś. W jakimś sensie ją rozumiem. Teraz przyzwyczaiłyście się, że widzicie się co kilka dni. Co będzie, jak skończą się takie opcje? Nie sądzę, że dla niej też wygodnie jest tak jeździć. Przez to nie ma czasu dla siebie, na jakiś znajomych i w ogóle – pokiwałam głową na słowa przyjaciółki. To było coś, o czym często myślałam.

-Kochanie, ale wiesz, że nie umrę, jak nie zobaczę się z nią co kilka dni? Wiem, że Camila ma swoje życie. Mi czasami nawet głupio, że tak wszystko dla mnie rzuca. Tak, jak tydzień temu przyjechała... Z jednej strony byłam cholernie wdzięczna. Z drugiej to wolałabym, żeby na spokojnie żyła i nie musiała latać dwa razy w tygodniu – wtuliłam się w piersi przyjaciółki. – Ale to tylko rok. Potem już będzie obok cały czas...

-Myślałam, że dłużej będziesz się stawiać – zaśmiała się Dinah. – Znajdziemy jakieś ciekawe mieszkania i będzie fajnie. Tylko muszę już powoli szukać pracy. Przyda się coś zaoszczędzić przed wyprowadzką – cmoknęła mnie w głowę.

-Camila mnie odpierdoliła, że to, co zarabiam, wydaję na nią – wymamrotałam. – Ale to nie moja wina, że mam cudowną kobietę i chcę robić jej niespodzianki, i płacić za nasze wyjścia, gdy mam taką możliwość.

-Tylko ona wie, że ma od ciebie znacznie więcej pieniędzy, więc nie dziw się, że woli brać to wszystko na siebie. Mnie to nawet ciekawi, ile ona ma tej kasy, bo wydaje ją bez żadnego problemu.

-Nie wiem Kochanie. Nigdy jej na konto nie zaglądałam. Raczej należy do tych, co mi kupią, co będę chciała, ale nie da mi swoją kartę do ręki – zaśmiałam się cicho. – I Boże, naprawdę tego nie chcę. Znaczy, pasuje mi to, że ona ma pieniądze, że możemy dzięki temu się widywać, wychodzić na miasto i wiele innych rzeczy, ale nie chcę, żeby miała się za moją sponsorkę. Wyjdzie na to, że daję jej za kasę czy coś.

-Ta laska przyjechała do ciebie, bo miałaś zły humor. To nie jest kobieta, która sądzi, że daje ci kasę za dobry seks – Dinah poprawiła lekko swoją pozycję, dzięki czemu moja twarz wygodnie ułożyła się na jej piersiach. – Ciesz się, że nie robi ci afery, jak dajesz jej kwiaty.

-Nie zrobiła, bo nigdy nie miałam okazji – zaśmiałam się ciut za głośno, jak na okoliczności. – Może dzisiaj kupię jej choćby różę. Chciałabym, żeby się ucieszyła.

-Spróbuj. Ja już nie ryzykuję. Kolejnym razem kupię Mani kaktusa. Może nim nie dostanę po głowie.

-Na twoim miejscu bym nie ryzykowała. Normalni czasami pod tym względem jest za bardzo typową kobietą – wtuliłam się mocniej. – Ale jest najbardziej kochaną typową kobietą na świecie. Musisz o nią dbać, a ona o ciebie.

-Zadbam o nią najlepiej, jak umiem, ale nadal twierdzę, że jak nam się by cudem obu nie udało, to dobieram się do ciebie.

-Dinah, za grosz w tobie romantyzmu – wymamrotałam prosto w piersi przyjaciółki. – Ale tak. Zgadzam się z tobą. Byłybyśmy świetną parą, dlatego nie jesteśmy razem – zachichotałam cicho, na co Dinah zareagowała tym samym.

-Na razie to się cieszmy z tego, jakie mamy świetne kobiety. Niech one tego nie spierdolą, a będzie dobrze – dziewczyna wsunęła dłoń w moje włosy i spokojnie się nimi bawiła. – Znam nas. My zadbamy o nie, jak tylko będziemy mogły.

Holiday Adventure - Camren PLOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz