70

413 57 105
                                    

Jakiś cudem dni minęły mi bardzo szybko. Niby nie było w tym nic dziwnego. W środę pracowałam do późna, ponieważ wszystko szło mi za wolno przez bolącą rękę. Oczywiście nie powiedziałam tego mamie Normani. Wyłgałam się zmęczeniem i smutkiem po rozstaniu. Kobieta stwierdziła, że jeśli lepiej czułam się w pracy, mogłam siedzieć tam, ile chciałam. Dlatego w czwartek też przyszłam do sklepu. Od razu powiedziałam szefowej, że nie potrzebowałam dodatkowych pieniędzy, ale ta i tak zmusiła mnie do wzięcia większej wypłaty.

Poza pracą głównie spałam. Nic innego nie miało dla mnie sensu. Wracałam do domu, przebierałam się i szłam do łóżka. Rodzina czasami sprawdzała, czy żyłam. Mama przynosiła jedzenie, a tata próbował zagadywać, ale nie miałam sił na komunikację. Ciągle miałam wrażenie, że wszyscy byli przeciwko mnie. Niby się starali, chcieli dobrze, ale tak naprawdę wierzyli Camili i skoro ona chciała mnie odzyskać, dla nich powinnam była przestać mazgaić i dać jej szanse. Nie powiedzieli tego wprost, ale dało się to odczuć. Jedynie Dinah i Mani były innego zdania, ale i one nie rozumiały, dlaczego było mi tak trudno.

W piątek wybrałam się z dziewczynami do klubu. Nie chciałam, ale po namowach przyjaciółki, ciężko było mi jej odmawiać. Robiła dla mnie, co mogła. Olewając ją, miałam wrażenie, że zawodziłam człowieka, któremu bardzo zależało.

-Lauren śpi dzisiaj u ciebie? – zawsze ciekawiło mnie, że ludzie o mnie rozmawiali bez mojego udziału, nawet gdy stałam zaraz obok. Czasami miałam wrażenie, że dla wielu byłam niewidzialna.

-Tak. Mam torbę z jej rzeczami. Pewnie wróci jutro na obiad. Damy znać – Dinah poprawiła plecak, do którego wcześniej spakowałam ciuchy. Przez kilkanaście minut rozmawiała z moimi rodzicami. Nie wnikałam. Stałam przy drzwiach wyjściowych. Opierałam się o futrynę i próbowałam chociaż udawać, że cieszyłam się z wyjścia. Tak naprawdę wolałabym leżeć w łóżku, słuchać muzyki albo spać.

-Uważajcie na siebie – lekko pokiwałam głową na te słowa. Jakoś nie miałam ochoty o siebie dbać. Raczej marzyłam o tym, żeby wpaść pod auto w drodze do klubu. Niestety, nie mogłam powiedzieć tego na głos.

-Cześć – rzuciłam, po czym w końcu chwyciłam za klamkę. Nie czekałam na odpowiedź. Wyszłam z domu, aby w końcu zaciągnąć się powietrzem. Miałam ochotę uderzyć ludzi, którzy twierdzili, że wyjście na zewnątrz poprawiało samopoczucie. Gdy stałam na dworze, miałam wrażenie, że wypalało mi płuca, a głowa wydawała się od razu jeszcze bardziej otumaniona.

-Wszystko w porządku? – durne pytanie ze strony Dinah.

Chciałam odpowiedzieć, że każdego dnia czułam się coraz gorzej. Tęskniłam, miałam dość rzeczywistości, wszystko zaczęło mnie przerastać. Nie widziałam żadnego pocieszenia, a znalazłam ulgę w smutku. Sama w pokoju nie musiałam się tłumaczyć i słuchać innych. Zatracenie dało mi chorą ulgę, której potrzebowałam. Czułam, że przez Camilę wyparowała ze mnie wola życia, a co gorsza, nie miałam chęci tego odzyskać. Wszystko wydawało się nic niewarte. Trwałam po to, aby trwać. To było durne. Miałam po prostu złamane serce. Jednak czułam, że to nie wszystko. To, co przeżywałam, kumulowało się we mnie przez lata.

Zawsze to czułam, ale nigdy nie miałam czynnika, który popchnąłby mnie, aż tak głęboko. Dopiero dzięki Camili spadłam niżej. Ta perspektywa pozwoliła mi spojrzeć inaczej na otaczających mnie ludzi i życie, które miałam. Z reguły wszystko piękne. Tylko pod zewnętrznymi warstwami widać było obłudę. Czułam, że nie tylko dla Camili byłam marionetką. Im dłużej przyglądałam się otoczeniu, tym bardziej miałam wrażenie, że każdy tak mnie traktował. Decydowali ze mnie, mówili, gdy podejmowałam jakieś kroki – krytykowali. Pozwoliłam im na to, bo nie umiałam inaczej, a nawet nie chciałam. Zrozumiałam, że wszystkie moje decyzje i uczucia były złe. Na swój sposób czułam, że nadawałam się tylko do odgrywania wyznaczonej przez kogoś roli.

Holiday Adventure - Camren PLOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz